Stacy Westfall - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Stacy Westfall (/showthread.php?tid=270) |
Re: Stacy Westfall - Sowa - 06-04-2008 O , to właśnie jest to o co mi chodzi. Niech się boi, jego prawo, ale niech się przy okazji cały czas kontroluje i niech doświadczy, i przyjmie do wiadomości, ze cokolwiek się nie dzieje to tak naprawdę to tylko "strachy na lachy", nic go nie zaboli, nic go nie zje. Niech przyswoi, ze najgorsze co mu grozi to baba z kilogramem marchewki w siatce. I że on jest koniem a ja nim nie zamierzam być bo jestem człoiekiem, ale jednak mamy sobie wiele do oferowania. (Bo jejku, dlaczego mam próbować być koniem dla konia, skoro świetnie dogaduję się z psami i kotami a nawet przez myśl mi nie przeszło żeby próbowac myśleć jak pies czy kot.) Na dużo sobie pozwalam, bo wiem już, że on bardziej gra i wymyśla niz faktycznie ma problem z nadwrażliwością. To żywy, inteligentny koń, któremu bardziej służy jak coś się dzieje niż jak ma święty spokój i sam wynajduje sobie zajęcia z nudów. Bo wtedy albo łyka albo sieje demolkę :evil: . Reszta stada nie robi tyle szkód co on jeden, ciągle coś nowego, ciągle nowe pretensje szefa stajni o ciągle nowe zniszczenia i końskie psikusy. Oswojenie z najpierw hałasującymi, potem latającymi nad nim a potem juz spadającymi na niego plastikowymi butelkami zajęło nam jakieś 10 minut. Żadnego odsadzania, siadania na zadzie. Trochę biegał w koło mnie na uwiązie, żadnego szarpania, potem patrzył na mnie nieufnie i starał się zajrzeć czy znów mam butelkę za plecami , potem juz tylko sztywniał a potem zajął się pasieniem i mogłam sobie w niego rzucać i go trzeszcząca butelką wszędzie głaskać. (Nie spocił się ani nie trząsł - czyli ten strach to taki bardziej na pokaz był, bo jak się naprawdę stresuje to w ciągu paru sekund ma mokrą szyję i pierś ) Co mi się podoba w zabawach poza kółkiem - koń _SAM_ się nagradza za wyluzowanie wracając do pasienia się. Ma wybór i sam musi z niego skorzystać - albo strachy albo trawka, JEGO własna wola. Niech chłopak myśli i niech sam kombinuje skoro lubi. Ja juz go niuniać i uspokajać nie będę, doszłam do wniosku, ze sama moja obecność musi mu wystarczyć za gwarancję bezpieczeństwa. I jeszcze przypomniała mi się ciekawosta, nie pamiętam gdzie to czytałam. Adrenalina a ruch. W wyniku stresu, wydziela się adrenalina (+ inne hormony stresu) - to normalne, jednak w pewnych sytuacjach bardzo destrukcyjnie. (wiadomo: nerwice, zawały itp) Ale jest w tym haczyk, adrenalina spalana zostaje w ruchu! Przeprowadzono badania na zającach, zwierzęta mogące "wybiegać" stres, nie podlegały destrukcyjnemu działaniu adrenaliny, zwierzęta stresowane tak samo ale pozbawione możliwości intensywnego ruchu zapadały na róznorakie choroby tzw. cywilizacyjne. I tu łączy się to z teorią Stacy westfall koń poddawany oswajaniu z czymś, przeżywający stres , niech się rusza, niech aktywnie spala adrenalinę, wyjdzie mu to na zdrowie. Re: Stacy Westfall - Lutejaxx - 06-04-2008 dokładnie, koniowi zdenerwowanemu zawsze dobrze jest dać się poruszać. Czasami np.jak przejeżdżają samochody w terenie niektórzy chcą zatrzymywać konia i przeczekać. A lepiej jest właśnie - przynajmniej z tego co zaobserwowałam - jechać spokojnym tempem. Co do zabawy z butelkami to już sama nie wiem, może nabiorę przekonania... Re: Stacy Westfall - Guli - 06-05-2008 Sowa I tu łączy się to z teorią Stacy westfall koń poddawany oswajaniu z czymś, przeżywający stres , niech się rusza, niech aktywnie spala adrenalinę, wyjdzie mu to na zdrowie. Tych autorskich teorii , które wykorzystują tego rodzaju fakty jest całkiem sporo Z tego co rozumiem, Parreli tez to wykorzystuje przy "zaprzyjaźnianiu"ze straszydłami. Koń ma możliwośc poruszania się na kole wyznaczonym przez linę. Uwalniany jest od "straszydła" , w momencie, kiedy go zaakceptuje, a docelowo , aż będzie wyluzowany. Oczywiście jeden koń potrzebuje mniej ruchu do odreagowania, a taki Weksel musi długo biec, żeby adrenalina z niego "zeszła" :lol: Oczywiście niektóre konie szybciej oswajają się, inne wolniej- ale to przecież oczywistość Sowa doszłam do wniosku, ze sama moja obecność musi mu wystarczyć za gwarancję bezpieczeństwa. Na taką gwarancję trzeba sobie zasłużyć, zwłaszcza , że jak sama zauważyłaś, człowiek nie jest koniem A i z czasem robi się to dosyć uciążliwe , zwłaszcza jak koń wsadza nos w każdą rzecz , którą człowiek ma w ręku, albo zagląda mu przez ramię, co on takiego interesującego robi. Nie nachalnie, ale z radosną ciekawością. Re: Stacy Westfall - branka - 06-05-2008 Magda Gulina A i z czasem robi się to dosyć uciążliwe , zwłaszcza jak koń wsadza nos w każdą rzecz , którą człowiek ma w ręku, albo zagląda mu przez ramię, co on takiego interesującego robi. Dlatego powinien respektować przestrzeń. Z drugiej strony dobrze, jeśli koń jest zainteresowany, bez zainteresowania jak z nim pracować. Tak więc to wszytsko jest płynne. Ale fakt faktem większosć metod NH podobnie podchodzi do pewych problemów. Stacy mówi o tym, że nigdy nie podążała za Parrelim, ale że jak w końcu go zgłębiła to ich metody są podobne, różnią się owszem, ale nie jakoś bardzo. Re: Stacy Westfall - Guli - 06-05-2008 Ania Guzowska Dlatego powinien respektować przestrzeń Moim zdaniem, koń odpowiada na nasze zachowania , sygnały. Jeśli pozwalamy mu zbliżyć się, to zrobi to. Mnie bardzo podobało się przyprowadzanie Kuby z pastwiska, w okresie kiedy kuc stał w boksie. Nie zakładałam mu kantara, czy uwiązu , a on szedł blisko mnie z głową przy moim ramieniu. Nie przyspieszał , stał czekając , aż otworzę furtkę, a potem zamknę- i tak do samej stajni. Między końmi też są takie relacje , nawet jeśli jeden z nich jest szefem. Jeśli dodatkowo istnieje między nimi dobry związek ( po naszemu przyjaźń) to często stają bardzo blisko siebie i wzjemnie czochrają, skubiąc po kłębie , grzbiecie, zadzie , tam gdzie same nie mogą dosięgnąć. Na pastwisku tez wzajemnie ogonami odganiają fruwające. Jeszcze co do bata - owszem oswaja się konia z jego ruchem nad głową, dotykiem na zadzie , czy innych częściach ciała , ale przecież robi się to spokojnie , sygnalizując koniowi nasze pokojowe zamiary. Koń doskonale je odczytuje, dlatego rozumie, kiedy go nim głaszczemy, a kiedy chcemy wywołać inną reakcję, np bieganie , czy zmianę chodu. Re: Stacy Westfall - branka - 06-05-2008 Dlatego ja batem na razie operuje spokojnie bez pośpiechu. nie będę jej teraz machac nad głową, bo jeszcze bardziej będzie się go bać. Myślę, że wyczuję moment kiedy będę mogła sobie pozwolić na machanie batem koło niej. Co do czochrania - ja to strasznie lubię i to robię z Branką, ona mnie wargą grapie a ja ręką - nie wiem czy to się godzi z metodami Westfall ale ja to lubię I konia też. Edit - konia ma kontuzję, ale ma chodzic po 15-20 min stępem codziennie, więc ćwicze trochę pracy z ręku na lince i jest coraz lepiej. Pomimo, że stoi i jest niewyżyta to robi się coraz grzeczniejsza, nie rżała ani wczoraj, ani dziś w ogóle za końmi i cały czas zwracała uwage na mnie. Fajnie, bo przy okazji kontuzji poćwicze z nią to chodzenie na uwiązie. Gorzej, bo wczoraj miała zastrzyk i nas prawie stratowała z wetem. Ale on po prostu udawał, że się nie przjemuje tym że ona skacze po boksie i łaziła, skakała, próbowała nas przygnieśc i w końcu sie trochę opanowała(m.in dlatego że jak próbowała nas zgnieśc to ją odpędziłam tak, że aż zaczęła żuć pyszczkiem ). I zastrzyk się udało zrobić. Także będe robić odczulanie od strzykawki chyba - dzisiaj ją głaskałam w boksie pustymi strzykawkami i rzucałam do góry w rękach, itp. Była pod koniec dość spokojna więc będę tez na dworze z nią ćwiczyć z tym. Re: Stacy Westfall - branka - 07-02-2008 Przeglądam kolejne DVD Stacy i widzę, że ona też mówi o zebraniu. Pokazuje ćwiczenia na zebranie, mówi dużo o tym jaka musi być ręka, by koń jej zaufał. I rzeczywiscie na młodym koniu widać to co my nazwalibyśmy lekkim zganaszowaniem, ale nie wymuszonym - ona ma cały czas paktycznie luźne wodze i pracuje także na dłuższych wodzach z rozluźnionym koniem, takim wyciągnietym w przód(zależy co robi). Tak samo jak klasycy używa zewnetrznej wodzy do prowadzenia w zakręcie, a wewnetrzną pokazuje tylko, że będzie skręcać. ogólnie jej jazda wygląda jak trening młodego konia jeżdżonego klasycznie bezstresowo itp. Ciekawe, bo przecież ona jeździ west(zresztą sprzęt westowy ma). Czy wy westowcy też zaczynacie trochę jak klasycy? (no tyle, że ona ma cały czas luźne wodze, lub na bardzo lekkim kontakcie, wtedy koń zaczyna sie zbierać). Ona robi takie lekko nadmierne wyginanie konia w czasie ruchu czego ja nigdy nie lubiłam - takie wyginanie szyji. Chociaż z drugiej strony robi też np łopatki czy chody boczne tak jak klasycy... bardzo poprawny zad do środka, trawers..i ciekawe uwagi jak uczyc konia. Ona też z młodymi końmi robi tylko jeden krok chodu bocznego - i to dosłownie jeden, dopiero po jakimś czasie zaczyna więcej. A w ogóle Branka robi postępy, jest coraz luźniejsza jak pracujemy z ziemi(choć dopiero teraz moge normalnie pracować, wet dziś powiedział że jest już zdrowa), ale wciąż nie mogę np machać batem nad jej głową, tak by nie była spięta. Ale już pozwala nim machać, gdy sobie spacerujemy przed nią i obok jej. Mam bata specjalnie z krótszą linką na razie i nie tak długiego(coś w stylu 120cm długości). Re: Stacy Westfall - Cejloniara - 07-03-2008 Style są bardzo różne ale konie są wszędzie takie same i choć metod jest wiele, to u podtsawy ich wszystkich są te same zasady :-) |