Hipologia
Płochliwy konik - Wersja do druku

+- Hipologia (https://forum.hipologia.pl)
+-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Wątek: Płochliwy konik (/showthread.php?tid=495)

Strony: 1 2


Re: Płochliwy konik - branka - 10-17-2009

Myśmy takie dwa mieli w Irlandii co były super jak chodziły za koniem, ale z przodu dostawaly szału, zero pewnosci siebie, płoszenie się itp. Postępowałam podobnie jak Tomek radzi i z czasem jeździłam w dwa konie z jakimś doświadczonym obok, łeb przy łbie, ostatecznie jeden z tych wypłochów w miare nieźle chodził jako czołowy pod koniec sezonu, ale dla drugiego chodzenie w parze łeb przy łbie to było najwięcej na co było go stać Smile


Re: Płochliwy konik - Lutejaxx - 10-18-2009

u mnie np. klaczka boi sie halasow od tylu...
idzie pewnie, ale wystarczy, ze cos zaszelesci, cos nawet zaszepce nie po jej mysli, a juz mamy gwaltowne zagalopowanie. I pogalopowanie jakis czas.

Jak na to odczulic? Probowalam brac psy....owszem, po godzinie juz byla spokojna....ale wystarczyly dwa dni przerwy , a juz znowu reagowala tak samo. Podobnie jak danego dnia byla ok wobec halasow od tylu bo juz wiedziala, ze to nasi...to wystarczyl halas pochodzacy nie od psa, i znowu zaczynalo sie to samo.

Ona tak juz ma, tylko, ze mi to nie przeszkadzalo...jak sie zna slabosci konia, to mozna je łatwiej zaakceptowac.
A jezeli slabosci sa dla danej osoby nie do zaakceptowania - to lepiej, zeby konik zmienil wlasciciela. Lepiej czasami, niz zeby mial byc poddawany ciaglym odczulaniom, metodom, technikom....
Z para kon - jezdziec jest troche podobnie jak z ludzkimi parami. Sa lepiej i gorzej dobrani!!!


Re: Płochliwy konik - branka - 10-18-2009

Klaczce na pewno już to weszło w nawyk takie płoszenie się. Ja miałam tez tak z Branką i to ja ją doprowadziłam do tego swoim złym postępowaniem. Oduczyła sie tego jak ja zaczęłam pracowac nad sobą - nad rozluźnieiem i komletnym ignorowaniu takich zachowań. Jak sie płoszyła zachowywałam sie tak jakby nic sie nie stało. To wymaga treningu siebie zanim człowiek sam przestanie sie obawiać takich sytuacji. Po prostu jest na nie przygotowany, ale robi zero reakcji - wodze pozostaja luźne itp. Branka sie już nie płoszy, poza jakimis wyjątkowy,i sytuacjami - jednak folblutka to lubi czasem znaleść pretekst do podgalopowania pare metrów z kita w górze - ale to już jest bardziej zabawa niż rzeczywisty strach. Mi to ni eprzeszkadza, a ona nigdy nie przegina Smile


Re: Płochliwy konik - Lutejaxx - 10-18-2009

Luna tez -na ogol- nie przeginała, tez lubialm takie zagalopowania, i nie nabieralam wodzy /w zaleznosci od miejsca jednak/,ale teraz pisze o tym w czasie przeszlym bo o jezdzie w terenie na dluzszy czas musze niestety zapomniec.
Chcialam ja jednak oduczyc na samym poczatku /potem dalam spokoj/ bo rodzina tez czasami jezdzila samotnie, wbrew moim obawom.
Ja podrozowalam konno przez wiele lat i takie zagalopowania nie byly dla mnie czyms nowym.


Re: Płochliwy konik - Paulina Derezińska - 10-20-2009

Pers w marcu skończy 8 lat.
Kieyd go kupiłam bał się praktycznie wszystkiego czego nie znał więc od kąd go mam zrobił ogromen postępy za co jestem bardzo wdzięczna mojemu Panu instruktorowi ponieważ to ona zaczynał z nim najtrudniejsze początki ponieważ ja byłam jeszcze laikiem.
Zwykle jego płochliwość nie jest dla mnie dużym problemem ponieważ znamy sie już troche i przyzwyczaiłam sie do jego zachowań, lecz czasem dochodzi do niebespiecznych sytuacji.

Myślę że nastawienie jezdzca z jakim wsiada na swojego konia ma ogromne znaczenie szczególnie na koniu tak czulym i wrażliwym jak Pers, lecz kiedy ja na niego wsiadam nie boje się bo mam do niego zaufanie, nawet kiedy się płoszy czy w obliczu trudnych sytuacji.
Chwile po moim ostatnim wypadku kiedy wpadłam do rowu i jeszcze leżac słyszałam jak pers galopując przedziera się przez las zawołałam go a on nagle stanoł jak wryty rozglądając się nerwowo.
Kiedy podeszłam wtedy do niego i spojrzałam mu w oczy zdawało sie jakby małe bezbronne, wystraszone dziecko patrzyło w moje oczy w których szukało bespieczeństwa.
I wtedy pokochałam go jeszcze bardziej.
Takie spojrzenie konia potrafi wynagrodzć wszystko, to jak zerknąć w skrawek duszy tak cudownego i wolnego zwierzęcia które można mieć na własność, mozna założyć mu siodło , wsadzić do pyska wędzidło i spróbować ujarzmić ale nigdy nie zawładnie się jego duszą.
Koń pozostanie zwierzęciem wolnym nawet skuty łańcuchami jeśli nie pozwoli nam zajrzeć w głąb swojej duszy nigdy nie będzie nasz.

A zatem myślę że tak jak pisał Pan trener jeśłi Pers nei czuje sie dobrze idąc ostatni nie będe narażać go na niepotrzebny stres, byćmoże okaże się dobrym prowadzącym ;p

Dziekuje za wasze rady jak i wymiane doświadczeń Wink


Re: Płochliwy konik - Ola Wewiórska - 10-22-2009

W zasadzie mogę tylko życzyć cierpliwości i wyczucia chwili, sytuacji, nastroju konia. Jak sama na pewno doskonale wiesz jednego dnia coś jest STRASZNE a drugiego, ten sam koń nie zwróci uwagi na owo "straszydło". Z czasem można faktycznie częściowo "uodpornić" konia na różne duchy, a przynajmniej nauczyć go, że nawet jeśli się boi może mieć do ciebie zaufanie, bo nie pakujesz go w niepotrzebne kłopoty. Wtedy koń będzie reagował mniej "histerycznie". Na wszystko potrzeba czasu, stopniowego "podnoszenia poprzeczki". Nie jestem zwolennikiem rzucania kogokolwiek, także koni, na tzw głęboką wodę i twierdzeń w stylu albo sie przyzwyczaisz albo "pójdziesz na dno".
Moja kobyłka tez bała się wielu rzeczy. Gdy tylko zobaczyła / usłyszała coś podejżanego, nawet z bardzo daleka, od razu dostawała "świra". Najczęściej wspinała się, robiła błyskawiczny zwrot i uciekała dzikim galopem w przeciwnym kierunku nie zwracając uwagi na nic....Próby zatrzymania/ przytrzymania kończyły się stawaniem dęba, brykaniem, uskokami w bok, rzucaniem łbem itd itp. Nie ważne było czy szła w terenie sama czy z innymi końmi- oczywiście gdy była w stadzie pewnych "drobiazgów" nie zauważała i była spokojna ale gdy coś na prawde wydało się jej straszne to zapominała o towarzyszach i wiała...
Zaczęłam z nia spacerowac w ręce, najpiew bliziutko, potem coraz dalej. Zwykle robiłyśmy to gdy koń był już po jeździe itp czyli nadmiar energii był już "spalony". Potem były spacerki pod siodłem w teren z koniem którego dobrze znała i o którym wiedziałam, że jest spokojny i odważny. Potem krótkie samotne spacerki pod siodłem, np w ramach rozstępowania po jeździe, zamiast łazic w kółko po ujeżdżalni szłam kawałek na łąkę i pola. No i tak powolutku dokładałam kolejne wyzwania. Teraz jeżdże na spacerki z róznymi końmi i Grecja już nie panikuje, może iśc pierwsza, może ostatnia i jest ok. Staram się jednak by takie wyprawy odbywały sie z głową, bez zbednego "nakręcania " koni ściganiem się itd
Podobny problem miałam w pracy z jednym z koni- wszędzie widział duchy, a to drzewo o innym odcieniu kory, a to korzeń powalonego drzewa, a to rower, jakaś skrzynka, deska - wszystko było straszne... Co ciekawe wcale z czasem, po paru miesiacach, nie był mniej plochliwy choc początkowo sądziliśmy że po prostu potrzebuje czasu by przyzwyczaic się do nowych sytuacji i miejsc. Ponieważ nie bardzo miałam wybór, dajel jeździłam na nim jako czołowa w patrolu ale kiedy się dało szliśmy koń obok konia i takie cos bardzo mu pomagało. W najtrudniejszych sytuacjach wjeżdżałam na chwile "za ogon" drugiego konia, czy po prostu szliśmy w układzie: strzszydło- drugi koń - my. Od jakiegoś czasu mamy innego konika na patrole- początkowo robił cyrki z byle powodu ale teraz jest ok Smile