Darco - kałuża i inne historie - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Darco - kałuża i inne historie (/showthread.php?tid=291) |
Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Gaga - 09-17-2008 Dziś znów pod siodło lekko - baranki zawodowe :-( grzbiet nie bolesny, luźna wodza, zatem to jednak Darcowa głowa działa - znaczy coś popsułam w piątek do lasu - dam mu się wygalopować... o ile zostanę w siodle może to nadmiar energii... ? :? Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Lutejaxx - 09-17-2008 nie dawaj mu się wygalopować w lesie.....BŁAGAM... ja już nie tylko o siebie się martwię.... To młodziutki konik, poniesie go fantazja...a Ty sama.... Spróbuj może dać mu się wybiegać na lonżowniku? A do lasu spacerek. Po ciężkiej robocie w lonżowniku powinien docenić stępik spokojny w naturze. No tak....i komu ja radzę......fakt, pisać łatwo. Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Gaga - 09-17-2008 Duchowa dzięki aż mi głupio, że tak się o mnie martwisz... :oops: Mam z kim jechać i na pewno nie pojadę "ile fabryka dała", a pod kontrolą spokojnie na lekkich pomocach równo i po prostu dłużej niż zwykle. Niech się wybiega, może musi? Jeśli będzie chciał szybciej, niż "patatajkiem - jak dotychczas" - pozwolę, ale do granicy kentra i na zadzie przewodnika (niekopiącego). Ale bez szaleństw - wszak koń to zwierz, który nam ufa. Jeśli poprosimy aby biegł, będzie biegł "do upadłego" a w lesie - zwłaszcza u mnie, gdzie podłoże raz piaskowe, raz twarde - o kontuzję nietrudno... Godznika terenu z kilkuminutowym galopem - jak poczuję, że słabnie, odpuszczę nawet po 200 metrach, jeśli będzie chciał to więcej przebiegniemy - skoro on wcześniej mi ufał (przed przygodą z kałużą), to może w końcu ja mu zaufam... bo inaczej nigdy się nie dogadamy :-( Jeśli zacznie szaleć, to pozostaniemy przy kłusie i stępowych górkach i tyle dam znać co z tego wyniknie... Tak, czy inaczej chłop zaczął zdawać sobie sprawę ze swojej siły i daje upust młodzieńczym szaleństwom w najmniej przyjemny dla mnie sposób :-( szczęściem jego matka nieźle mnie szkoli od kilku lat, zatem siedzieć w siodle muszę ;-) na marginesie dzisiejszy teren "galopowy" z matką Darco wyszedł bosko - spokojnie , równo, bez szaleństw. Nawet kilka porządniejszych dodań na prostej - ale wszystko pod kontrolą. Powrót na długiej wodzy prawie bez caplowania się udał (tylko jak się spłoszyła, to poszła trochę do przodu). Nawet się nie bała, e tam miała wyraźnie zadowolony wyraz pyska ;-) a co najważniejsze pierwszy raz od dawna cały czas szła na czterech łapach (nie na dwóch) i tylko ze dwa razy bryknęła sobie z emocji... ale tak delikatnie, jakby chciała powiedzieć "no nie wytrzymam - muszę, trzymaj się, bryk bryk - uff lepiej, nie?" ;-) Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Guli - 09-18-2008 MalgorzataSzkudlarek może to nadmiar energii... ? :? Może warto mu zmniejszyć paszę treściwą? Choć to pewnie temperament , ale może nie zaszkodzi. Mój znajomy, znakomity jeździec, o którym często wspominałam, w takich sytuacjach daje koniowi wybiegać się- po górach, więc łatwo stracić nadmiar energii. Kuc Weksel tez ma takie dni, kiedy po prostu musi biegać. To fundujemy galop pod górkę - choć czasem i to nie wystarcza i biegnie dalej- aż zmęczy się i jest spokój. I nawet nie ma co hamować go - on musi i już. Tylko wtedy uspakaja się , bo wyładuje energię - czasem wystarcza długi ,energiczny kłus. Tę chęć biegania widać natychmiast po opuszczeniu wybiegu- kuc zarządza natychmiastowy galop dla rozluźnienia A są takie dni, kiedy cały wyjazd potrafi przejść stępem . Może moje konie są cudakami, ale nigdy nie pędzą bezrozumnie , tylko cały czas uważają na otoczenie, podłoże. No chyba, że do ucieczki poderwie je przerażony jamnik :lol: Ale w normalnych okolicznościach konie nie są głupie- nie biegną , aż padną Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Lutejaxx - 09-18-2008 jeżeli jest to tylko nadmiar energii, obawiam się, że nie ....ale już zamykam swój nieprofesjonalny dziób i...wierzę, że Małgosi jakoś się uda Ma w końcu już spore doświadczenie w pracy z końmi! Zgasło we mnie czerwone światełko... Poza tym to pytania do Pana Wojciecha! Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Gaga - 09-18-2008 Guli to raczej nie nadmiar treściwej. Nie podnosiłam dawki, mimo, że trawy już nie ma praktycznie na pastwiskach. Koń w dobrej formie. Od 4,5 miesiąca pod siodłem. Nigdy wcześniej nie było z nim żadnych problemów "brykowych". Myślę, że albo za dużo roboty w znaczeniu pracy nie zabawy - albo coś popsułam tą kałużą i presją, jaka mi się wymyśliła w lesie :-( Postaram się odbudować jego zaufanie, chociaż zdaję sobie sprawę że będzie ciężko... W którymś momencie popełniłam błąd i chciałabym wiedzieć w którym... niestety nawet p. Wojtek przez sieć nie zdiagnozuje wszystkiego Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Guli - 09-18-2008 Niektóre konie rzeczywiście nie tolerują wywierania na nie presji - osiąga się skutek odwrotny do zamierzonego. Taki jest mój kuc- może dlatego, że to ogier i dumny charakter. Z nim trzeba zawsze uzgadniać wszystko, a czasem lepiej mu ustąpić. Ale nawet jeśli Darco utracił zaufanie, to tylko na chwilę Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - branka - 09-18-2008 Jeśli chodzi o nadmiar energii to jeszcze zależy z jakim koniem mamy doczynienia. Są konie, które gdy mają jej nadmiar najlepiej wziąść na galop, ale dla niektórych najlepszym rozwiązaniem będzie krótki ale szybki bieg, dla innych długi, ale spokojnym tempem. Są też konie, które najlepiej wziąść na półtorej godziny porządnego maszerowania i to je rozładuje i uspokoi przy okazji. Tak robiliśmy w Irlandii - nerwowe konie, które brykusiały pod siodłem czy nie były skoncentrowane na pracy, a na rozrabianiu brało się na porządny, długi spacer pod siodłem po górkach. Mocny stęp cały czas. Ale takie które po prostu były świeże, bo dostawały dużo paszy energetycznej i np miały kilka dni luźniejszej pracy po zawodach brało się na spokojny galop po cięzkim podłozu pod góre; elastyczne bandaże na 4 nogi i można śmigać- no ale nie każdy ma górki, ja np u siebie w stajni nie mam I nie wszędzie jest się pewnym podłoża, trzeba miec sprawdzone pola na takie rzeczy. Co do wchodzenia do wody Branka była taka sama jak Draco - i też reagowała hiosterycznie. To co pomogło to obfite deszcze z rok czy dwa temu, które spowodowały że ścieżki w lasach były kompletnie pozalewane i nie było drogi w bok - tylko w przód i w tył, ale na zasadzie że i tak wszytsko było mokre. Na początku wchodziła niepewnie w mokry grunt, a skakała takie duże kałuże, ale że były wielkie, to wskakiwała do środka - i nauczyła się, że podłoże nie gryzie w środku takiej wody. Teraz wchodzi bez problemu, ale małe sobie zawsze skacze Może weź lonże do lasu i poćwicz z ziemii z Draco? Na zasadzie takiej, żeby go naprowadzać jak najbliżej kałuży, ale bez nakazywania wchodzenia do niej. Tylko pokazac mu, że chcesz żeby koło niej chodził. I potem stopniowo go przysuwać do niej i jak już nie będzie się secjalnie bał, to w końcu go poprosić o wejście do niej. Pewnie będzie skakał - nie szkodzi, mogłabyś go naprowadzać wiele razy - i tylko jak wyskakuje to zawrócić go i z powrotem do kałuży - na każdą jego ucieczkę reagowac spokojnym, ponownym naprowadzeniem - to by mu pokazało, że chcesz żeby w niej stanął, albo żeby przynajmniej przez nią przechodził. Ja tak robiłam z Branką, żeby ją nauczyć stawać na niebieskiej folii takiej jak jest w rowkach pod przeszkodami - i zanim wyjechałam w wakacje to się nauczyła stania na folii, wzięło to nam z kilka dni o ile pamiętam, a jeszcze rok temu to bym z nią na 3 metry do folii nie podeszła - prędzej by mi rękę urwała . Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Gaga - 09-19-2008 teren przeżyliśmy, ale było koszmarnie. Ponad pół godziny zajęło nam wyjście spod stajni do bramy :-( w lesie już było OK, ale początek nie wróżył najlepiej... baranki od włożenia nogi w strzemię... Grzbiet OK, siodło też... powód? nie znam Daję mu jeszcze tydzień pracy - jutro stęp w ręku, niedziela wolne, poniedziałek teren, wtorek i środa ujeżdżalnia, czwartek lonża, piątek wolny, sobota teren... czyli tym razem trochę ostrzej niż zwykle ... jeśli to nic nie da, wyślę go na pastwiska na czas jakiś celem przemyślenia sprawy... Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - branka - 09-19-2008 Wyślij go od razu. To młody koń, jeśli nie cieszy go praca - wywalaj na pastwisko. Nie chce sie tu posiłkować ciągle wiedzą Dermotta i mądrzyć, ale to co on robił skutkowało - jak tylko koń, który pracował jakiś czas normalnie zaczynał np brykać, odmawiać skoków, robić 5 zrzutek na zawodach czy po prostu wydawał sie byc nagle troche apatyczny, bez wesołego błysku w oku - następnego dnia rano szedł na 2-4 tygodnie na pastwisko o ile była taka możliwość. Większość problemów pod siodłem było rozwiązywanych pasieniem konia codziennie w ręku lub wywalaniem na wybiegi czy pastwiska. Bo to tak jak z nami - potrafimy chodzić normalnie do pracy czy szkoły codziennie i nagle nie wiadomo skąd przychodzi kryzys i choćby nie wiem jak lubić szkołę/ pracę, trafia czasem człowieka szlag już od momentu spojrzenia na to miejsce. Tak samo moim zdaniem jest z końmi, w pewnym momencie jest dla nich za dużo.. nawet jeśli nas lubią i lubią pracę pod siodłem mogą i mają prawo zaprotestować. A taka głupia sprawa jak kałuża może byc dla nich pretekstem, czy przypadkowym bodźcem ułatwiającym pokazanie, że mają dość, że chcą przerwy. Moim zdaniem powinnaś dać mu wolne, ale możesz i spróbować ten tydzień pojeździć - tylko czy jest sens uzerać się z dzieciakiem? Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Guli - 09-20-2008 MalgorzataSzkudlarek Daję mu jeszcze tydzień pracy - jutro stęp w ręku, niedziela wolne, poniedziałek teren, wtorek i środa ujeżdżalnia, czwartek lonża, piątek wolny, sobota teren... czyli tym razem trochę ostrzej niż zwykle ... jeśli to nic nie da, wyślę go na pastwiska na czas jakiś celem przemyślenia sprawy... Nie przypuszczałam, że młody koń-dziecko pracuje tak ciężko. Bo to przecież dziecko- a już ponad 4 miesiące pracuje pod siodłem . Wydawała mi się słuszna teoria, że po wstępnym wyszkoleniu ( naprawdę tylko wstępnym) młody koń powinien budować sobie kościec i mięśnie na pastwisku , w swobodnym ruchu . Ten okres dorastania , również psychicznego może trwać nawet do roku ( w zależności od konia). Tyle już pisało się wpływie długiego przebywania na pastwisku ,na psychiczny i fizyczny rozwój konia, zwłaszcza młodego. Zbyt dużo obowiązków może spowodować przecież zupełne zniechęcenie konia do pracy. Może w tym przypadku ten "bunt" jest wyrazem sprzeciwu końskiego? Też jest wątek na ten temat. p.s Chyba warto wydzielić temat z "Pytań" Re: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Klara Naszarkowska - 09-20-2008 Opcja pastwiskowa wydaje mi się całkiem rozsądna. A poza tym - ja oczywiście wiem, że to się łatwo pisze, ale spróbowałabym zawiesić na kołku swoje oczekiwania co do konia, założenia i plany. Jeśli to nie leży w Twojej naturze, to może chociaż na ten tydzień, który dałaś sobie i koniowi na wyklarowanie sytuacji? Tak eksperymentalnie, najwyżej stwierdzisz, że to nic nie dało. Chodzi mi o coś takiego, żeby nie zakładać, że jedziemy w teren i już. To znaczy plan taki można sobie mieć, ale elastycznie do sprawy podejść. I pracować z tym koniem, którego się w tym konkretnym momencie ma przed nosem. Jeśli dostajesz baranki, to chromolić teren - nie wiem, jak wyglądała sytuacja, jakie to były bryki i dlaczego, ale to jakby powrót do tematu "akceptacja jeźdźca na grzbiecie". I co z tego, że niby to już dawno omówiliście z koniem - widać znowu dla niego jest problemem, czy chociaż tematem do obgadania. Może lepiej potraktować Draco jak szczawika i poćwiczyć absolutny luz przy wsiadaniu (jak jest dobrze, czemu nie miałoby być jeszcze lepiej)? Jeśli to nie wsiadanie, a coś potem było kłopotem, może nie wyjeżdżać od stajni, tylko na miejscu się tym zająć? Jeśli chodzi o samo dojście do bramy - i jakoś, nie wiem jak, uporaliście się z tym - to może to był wystarczający progres na dany dzień? A może i między stajnią a bramą były jakieś "progi", "granice", przekroczenie których było ważne (dla konia) i można było za to nagrodzić pełnym luzem? Bo mi się zdaje, że jeśli coś się chwilowo spsuło w waszej relacji, czy w pewności siebie konia, to właśnie pewnością siebie trzeba się zająć, bardziej patrząc na to jak, niż co. Takie mam odczucie, że jeśli będziesz teraz uważnie patrzeć na kolejne "progi", które koń napotyka, powoli się nimi zajmować, bez przepychania konia przez nie, to problemy znikną "same". Nie chodzi mi o unikactwo, mięczakowatość i miganie się od wyzwań - tylko coś takiego, że jeśli koń wychodzi przez bramę, ale nie w pełni spokojny i zgodny, to to jest jakoś bezwartościowe. Że to nie w tym rzecz, żeby "zmusić" konia do zrobienia czegoś, tylko żeby przekazać mu jaki jest nasz pomysł i go do niego przekonać, żeby to się stało również pomysłem konia. Ech, to już chyba trochę górnolotnie zabrzmiało ;-) Serio, nie miałam takiego celu ;-) Re: Draco - kałuża i inne historie - Gaga - 09-20-2008 Po pierwsze bardzo dziękuję za przeniesienie tematu :-) i tak mam swój własny Darcowy temat :oops: Klaro nie z dojściem do bramy był problem - trochę źle to określiłam. Problem był właśnie z akceptacją jeźdźca. Dziwi mnie o o tyle, że nigdy wcześniej takiego problemu nie było... Byłam na to przygotowana na początku - a tu nic, żadnego bryku, płoszenia, etc hock: dopiero teraz, znaczy gdzieś zrobiłam błąd.. Myślę, że ta kałuża + presja zakodowała się Darco w głowie czyli jeździec = duża presja :-( Magdo, Darco dotychczas pracował 3 razy w tygodniu, z czego dwa razy pod siodłem w tym 1 teren (najczęściej spacerowo) jedna lonża, jeden stęp w lesie w ręku, lub praca z ziemi. Pod siodłem 40 min czasami 30 min, z czego 10 min stęp, 10 praca i 10 stęp, lub 10 stęp 10 praca, 5 stęp 5 praca, 10 stęp. Poza tym konie są od 7:30 do 20 na pastwiskach i mają święty spokój... Jak napisałam - teraz chcę trochę więcej popracować... Spróbuję jeszcze ten tydzień, bo mam wątpliwości czy to przemęczenie psychiczne, czy młodzieńczy rodzaj buntu... Jeśli to nie pomoże Darco bezwzględnie idzie na urlop - co najwyżej będziemy do lasu w ręku chodzić, aby nie zapomniał jak wygląda w lesie ;-) a może i to odpuścimy... hm (?) Dziś nie udało się wybrać do lasu w ręku, bo jakieś "sprzątanie świata", czy inna akcja i pełno dzieciaków - nie chciałam Darco zniechęcać do spokojnego i cichego z reguły lasu... Zostaliśmy w domu na ujeżdżalni lonżując się bez lonży. Pracował tak, jak wcześniej, czyli chodził bez lonży na równym kole w 2 chodach (króciutko, tyle aby się porozciągać po wczorajszym terenie), zabawa w prawie - jak - Parelliego (czyli moją wersję 7 games) też bez problemu - bez marchewkowych batów i kantarków... jutro wolne, w poniedziałek dam znać jak to się dalej potoczy.... w planach wycieczka do lasu pod siodłem... dużo stępa, gadania i cukierków... Re: Draco - kałuża i inne historie - Gaga - 09-20-2008 Próbowałam coś nakręcić z pracy na lonży bez lonży... Niestety ciężko jednocześnie kręcić i pracować z dzieciakiem :-( ale coś tam widać ;-) nie śmiejcie się z moich komentarzy ;-) Re: Draco - kałuża i inne historie - branka - 09-21-2008 Heh, to ty podobnie do mnie ćwiczysz, ja też zrobiłam sobie swoją wersję naturala Tyle, że ja pożegnałam się np z batem - może to i udogodnienie jeśli kon je traktuje jako przedłużenie reki, ale mi bat przeszkadza w pracy, nie chce mi się zastanawiać jak nim działać, bedziemy pracować bez i już. Zresztą w ogóle stwierdziłam, że bat nie jest niezbędny w wyszkoleniu konia, moja konia się co prawda juz bata nie obawia, nawet jak nim macham koło nij, ale po co on nam? A co ty robisz żeby on sie zatrzymał jak go lonżujesz? Bo Branka wczoraj jak ją lonżowałam i przybierałam lekko agresywna postawę to sobie stępowała czy tam kłusowała, a jak przestawałam i stawałam prosto to od razu stawała, tak samo jak odwracałam się lekko w stronę jej zadu. Ale warto by mieć jeden sposób ustalony na zatrzymanie jak ty mu pokazujesz, że chcesz by sie zatrzymał? I w ogóle to jak ona się zatrzyma to zawsze się lekko odwraca w moją stronę - nie wiem czy pozwolic na to czy nie? Ale ona wyglada wtedy jak taki kochany osiołek, jeszcze teraz jest gruba jak beczka i tak śmiesznie wygląda, że jej na to pozwalam, hehe. A ja zawsze musze offtopować :oops: |