Hipologia
Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) - Wersja do druku

+- Hipologia (https://forum.hipologia.pl)
+-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Wątek: Pytania do W.M. ("spis treści" na początku) (/showthread.php?tid=12)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


- ecossaise - 01-25-2008

ja mam pytanie które mnie męczy troche. od czego zalezy wysokośc podnoszenia nóg i szybkosc ich "stawiania"w piaff'ie i pasażu?

i drugie wiem na czym polega różnica w "rodzajach" chodów, ale od czego zależy zginanie stawów i wysokośc "machania łapami"?

edit. grr literówki.. :roll:


- Guli - 01-26-2008

Ja tez mam pytanie Smile

Przeczytałam Pana artykuł na temat lotnej zmiany , w którym pisze Pan, że to nie jest trudne.
Nigdy tego nie próbowałam, za to raz widziałam jak Kuba zmienił lekko i bez wysiłku.
Mimo, że jechała na nim córka, to nie zrobiła tego świadomie, bo nie potrafi., więc przypuszczam, że zrobił to sam.
Galopował na wprost na prawą i kiedy skręcał do mnie w lewo, po prostu zmienił nogę.

Moje pytanie jest następujące.

W którym momencie , a raczej fazie galopu powinno się dac sygnał do zmiany?


- branka - 01-26-2008

I co zrobić, żeby koń przy zmianie nie pomagał sobie bryknięciem?(co prawda ostatnio żadziej się to dzieje, ale jednak dalej się zdarza, że na prawo mi bryka przy zmianie - i nie wiem czy to od przesunięcia łydek, czy od za małego podstawienia zadu.. czy jeszcze od czegoś innego).


- Wojciech Mickunas - 01-26-2008

Jest tylko jeden moment w którym koń może prawidłowo wykonać manewr pt: "lotna zmiana nogi " ( już nazwa sugeruje) Tym momentem jest faza lotu , czyli pomiędzy "taj" a "pa" ( jeżeli galop to patataj i faza lotu. Bo w cwale jest patatataj , i podobnie w czterotaktowym galopie westowym gdzie faza lotu jest bardzo krótka ) Koń po postawieniu jednej przedniej nogi na ziemi i po przeniesieniu na tej jednej nodze całego swojego cieżaru ( to noga z której galopuje ostatnia staje na ziemi) musi "zmienić decyzję "i zacząć kolejne "pa" od postawienia przeciewnej tylnej nogi . Sygnał do wykonanie tego manewru powinien więc trafić do konia pod koniec "taj" i trwać aż do postawienia nogi która zaczyna "pa" . To odpowiedź na pytanie Guli.

Teraz Branka. Takie zachowanie twojej koninki nie ma nic wspólnego z brykaniem we własciwym rozumieniu tego słowa.
Bykanie to zachowanie wywołane " dobrym humorem ", nadmiarem energii, lub jednym i drugim.
Zachowanie podobne do brykania występujące przy zmianach nogi oznacza "protest". Przyczyny bywają zwykle w błędach "pedagogicznych" popełnianych przez jeźdźców.
Postępowanie w tym wypadku zalecałbym następujące: Jeśli takie zachowanie występuje przy zmianie dajmy na to z lewej na prawą , a odwronie jest ok. to ćwiczyłbym lotną zmiane tylko na tę "dobrą" nogę.
Ze zmianą na złą cofnąłbym się do łatwiejszej wersji , czyli do zmiany z przejściem do kłusa , później z przejściem do stępa, a później naprzemiennie, raz tak raz tak.
Ta "gorsza " zmiana z pewnością ciągle kojarzy się Brance (koniowi) z jakaś przykrością i" na wszelki wypadek " protestuje. Kiedy uda się doprowadzić do tego że w jej głowie "zresetuje " się złe skojarzenie związane z ta zmianą , powinien przyjść moment ,że wykona lotną zmianę bez " brykania", czyli bez protestu , bo zniknie przyczyna.


- Wojciech Mickunas - 01-26-2008

Dość długo czekało na odpowiedź pytanie Zuzy o otwieranie "paszczęki" przez jej konia. Sorry za zwłokę , już się poprawiam!
Zuza , zadając pytanie sama na nie odpowiada pisząc :"czasami chyba brakuje mi cierpliwośći" !
C i e r p l i o ś ć jest bardzo potrzebną cechą w ludzkim postępowaniu wobec koni. ( i nie tylko , bo i dzieci i płeć piękna czesto tego potrzebują)
Otwieranie pyska i nadmierne "manewrowanie" językiem , to ewidentne sygnały "sprzeciwu" wobec kiełzna czy inaczej "nieakceptacji" jego obecności w pysku konia.
Nachrapnik może być używany z dwojakim przesłaniem :
Jedno , nazwałbym je "klasycznym" brzmiałoby tak ,gdyby je kierować do konia w "wersji mówionej " , czy "pisanej" : Wiem ,że to co ci umieściłem w twoim pysku " nie smakuje" ci i wolałbyś się tego pozbyć.
Ale jeżeli mamy działać razem , musimy się podporządkować obowiązującym w tej materii regulaminom. Będę się starał ci pomóc w "zaakceptowaniu " tego co ci do pyska włożyłem. W tym celu założę ci nachrapnik i tak go dopasuję , by nie zaciskał twojego pyska , a jedynie ograniczał jego nadmierne otwieranie. Myślę,że sam się przekonasz , iz bez przesadnego otwierania pyska i bez "manewrowania " jezykiem , da się z tym żelaztwem w pysku wytrzymać , a nawet można do niego przywyknąć.
Drugie przesłanie , umownie nazwę "pseudo-nowoczesnym" brzmiało by nieco inaczej: : Koniu, jeżeli będziesz próbował otwierać pysk , czy kombinować coś z językiem to założe ci taki nachrapnik , który zamknie ci tę twoją gębę raz na zawsze. Zacisnę ci go tak ,że nie ruszysz gębą nawet na milimetr. Zastosuję "nowoczesny " nachrapnik "samozaciskowy" z podkładką żelową ,żeby cię nie obtarł, bo obtarcia trudno się goją a wet. drogo kosztuje. Zamknę ci tę twoą mordę raz na zawsze, żebyś już nigdy nie mógł jej podczas jazdy otworzyć. Guzik mnie obchodzi jak się z tym będziesz czuł.Jakbyś miał jakieś objekcje to pamiętaj z czego się robi karmę dla psów.!

Wybór "nachrapnikwego przesłania" pozostawiam czytającym.


- Guli - 01-26-2008

Dzięki za odpowiedź Smile

Dobrze, że zapytałam, bo zaczęłabym jednak za późno.

Pozwolę sobie jeszcze zapytać - pierwsze próby chyba lepiej przeprowadzic przy zmianie kierunku galopu?


A w kwestii nachrapnika ze skośnikami,pozwolę sobie zapytać


Czy jest potrzeba uzywania takiego?

Czy to nie jest tak, że maskuje się w ten sposób niespokojną , czy twardą rękę?

A przeciez najlepiej to sprawdzić dając koniowi mozliwosc otwierania pyska.

Mam wrażenie, że tego rodzaju nachrapnik jest wręcz naduzywany.
Na wszystkich prawie zdjęciach zwłaszcza w skokach ( mówię o poziomie amatorskim ) , choc nie tylko w skokach - konie maja takie nachrapniki.

Może pytanie powinno brzmieć.

Kiedy jest konieczność stosowania takiego nachrapnika?


- branka - 01-26-2008

Dziekuję za odpowiedź, w sumie tak robiłam, że starałam się cofnąć do zmian z przejsciem do stępa lub kłusa- dzisiaj tak robiłam też, poza jazdą między przeszkodami(tak, wreszcie podłoże nadaje sie do skoków) - ale jak jestem w półsiadzie i koń jest skoncentrowany na najazdach to tego problemu nie ma - pojawia się raczej jak ćwicze zmiany przy wjeździe na przekątną(ona jak wszystkie konie ma dobrą pamięć i pewnie jej jeszcze w głowie siedzą jeszcze czasy, kiedy to kazałam jej robić zmiany z głową przyciagniętą do piersi czarną wodzą - no może nie dosłownie, ale na pewno to było siłowe :oops: i koń się wtedy buntował). Teraz nie moge wyjść z zachwytu nad tym, że koń nie napiera na wędziło i że tak lekko z przodu jest Big Grin
Aha jest lepiej z tym podnoszeniem głowy przy zagalopowaniu, pilnuje tego i właściwie przestała to robić, o ile nie ma pogody jak dzisiaj - wiatr tak wiał i jeszcze ciężarówki się wywadowywały koło ujeżdżalni(do magazynu) i mój koń z lekka "oszalał" :lol: Tzn dopóki jej nie przegalopowałam i nie skoczyłam, to cały czas ją nosiło, co chwila robiła zrywy i przy zagalopowaniach ruszała jak ze start maszyny :roll: No, ale skoki ją skoncentrowały i na koniec jej sie odwidziało brykusianie i podnoszenie głowy przy kolejnych zagalopowaniach - jak ona jest zupełnie luźna, to zresztą wszelkie problemy znikają.
Ale poza takimi dniami, jak dziś Branka chodzi bardzo poprawnie, zaczęłam stosowac półparady przed przejsciami(i nie tylko) i zauważyłam, że pomogło mi to nieoczekiwanie w nauczeniu jej większej akceptacji łydki( z czym mamy wciąż problemy) - choć początkowo reagowała impulsywnie, to jednak z czasem zrozumiała o co mi chodzi i własciwie ostatnie kilka dni jestem naprawde z niej zadowolona - chętnie przyjmuje polecenia, nie buntuje się, choć ma te swoje łobuzerskie zachowania - ale ja je lubię i akceptuję, więc wszystko gra. Ona po prostu jest koniem z temperamentem.
Zauważyłam też dziś rzecz, która mnie zdumiała - dałam drągi na kłus tak jak zawsze były( a nie jeździłam po drągach 2 miesiące) i o dziwo pomimo spokojnego najeżdżania było jej za krótko, musiałam je sporo oddalić, żeby przekłusowywała równym krokiem. Cieszy mnie to bardzo Smile


- Wojciech Mickunas - 01-26-2008

Guli ! Nachrapniki z tzw. " skośnikiem " w rzeczy samej są bardzo często nadużywane i to na różnych poziomach "wtajemniczenia" jeździeckiego.
Kiedy mam zajęcia z ludźmi jeżdżącymi ,zwykle przyglądam się najpierw "wyposażeniu". Kiedy pytam o powód tak mocno zaciśniętego nachrapnika, czesto otrzymuje odpowiedź :" bo tak się jeździ" . Kiedy pytam dalej :" a w jakim celu" zwykle następuje zaduma w milczeniu. Pytam więc dalej:"kto tak jeździ?" odpowiedź brzmi : "wszyscy".
Cel użycia nachrapnika , każdego , który ma ograniczać swobodę otwierania pyska wydaje mi się ,że wyjasniłem w poprzednim poscie.
Ja osobiście zaczynam zawsze od nachrapnika tzw. zwykłego. Zmieniam na inny ,dopiero gdy dojdę do wniosku ,że zaistniała taka potrzeba.


- Guli - 01-26-2008

Wojciech Mickunas . Kiedy pytam o powód tak mocno zaciśniętego nachrapnika, czesto otrzymuje odpowiedź :" bo tak się jeździ" . Kiedy pytam dalej :" a w jakim celu" zwykle następuje zaduma w milczeniu. Pytam więc dalej:"kto tak jeździ?" odpowiedź brzmi : "wszyscy

No własnie.
Zapytałam znajomego skoczka, czemu zakłada taki nachrapnik.
Odpowiedział : żeby kon nie przekładał języka .
Więc logiczne, że zapytałam : a przekłada?

I nie umiał odpowiedzieć


- hashaa - 01-26-2008

A niektórym ludziom wystarcza, że kupią szeroki nachrapnik i docisną całkowicie, jak tylko się da. Wtedy do zamknięcia pyska nawet skośnik nie jest potrzebny.

Szczerze powiem, że mój koń w momencie założenia skośnika zdecydowanie bardziej się denerwuje, spina i szarpie - od początku jazdy do samego końca, powiem więcej, nawet podczas lonżowania gdzie ręka nie ingeruje w wędzidło. Dlatego tym bardziej, gdy koń nie ucieka od ręki otwierając pysk jak się da, jestem za tym by jeździć bez skośnika. I taką też taktykę stosujemy, skośnik dobrze spisuje się do podwiązania no strzemion w momencie kiedy odwieszam siodło w siodlarni. :wink:


- branka - 01-26-2008

Dokładnie mam tak samo ze skośnym paskiem - jak go założe to jest gorzej. Tzn zakładam czasem na same skoki, bo ona się trudno prowadzi i mamle jęzorem na wszystkie strony (ale nie tak jak robi to rozluźniony koń, tylko ona się nakręca i w ogóle) i chce wszystko robić swoim tempem(oczywiście za mocnym), ale na zwykłej jeździe nie mam takiej potrzeby i jak założę krzyżowy od początku jazdy, to nie jest dobrze.

Dzisiaj w czasie jazdy zsiadłam, żeby założyć pasek krzyżowy i ustawić sobie przeszkody i założyłam wodze za siodło i zostawiłam żeby stała. Po chwili usłyszałam jakis hałas - okazało się, że Branka próbując pozbyć się paska krzyżowego wycierała się nosem o przeszkodę i ją rozwaliła. Po czym odskoczyła i nie wiedziała co zrobić bo z tyłu(za zadem) był drąg, który miałam właśnie zabrać, więc Branka zrobiła skok w dal nad wszystkimi dragami z przodu(o one się rozsypały).
Zresztą ona jak jest na placu puszczona i są ustawione przeszkody, a dawno nie skakała, to lubi sobie jakąś skoczyć(a potem w linii przez ogrodzenie :lol: ). Ale jak skacze często to za żadne skarby nie przeskoczy wolnej przeszkody - widać w tym, że za dużo skoków zmniejsza zapał( ale przynajmniej koń mi się nie nakręca w czasie skoków wtedy...).


- Gaga - 01-28-2008

Wojciech Mickunas Kiedy mam zajęcia z ludźmi jeżdżącymi ,zwykle przyglądam się najpierw "wyposażeniu".
mała ciekawostka - moja konia ma na pysku "dołek na nachrapnik" - autentycznie... Nie wiem, czy w okresie źrebięcym chodziła w za małym kantarze? :? Tak , czy inaczej z niektórych perspektyw wygląda, ze zaciskam nachrapnik tak bardzo, że tworzy się dołek :-(

wzorem przedpiszców - również przypomnę swoje pytanie: z czego moze wynikać "telegrafowanie" pyskiem koni podczas pracy czy z wędzidłem, czy bez...
Ja sobie czasami tłumaczę, ze ona klnie coś pod nosem na jeźdźca ;-)


- branka - 01-28-2008

A ja się zastanawiam, co robić z moim "nakręcajacym" się koniem w czasie skoków. Nie jest to jakieś zupełnie bez kontroli, ale już po pierwszym skoku ona zaczyna "pędzić". Robię wtedy wolty, przejścia, wg tego co mi pokazywano staram się czasem robić zatrzymanie na kilka metrów przed przeszkodą, ale to nie zwiększa mojej kontroli w jakimś znaczącym stopniu. A jak skraam mocno galop i przytrzymuje, to ona bryka i jest zła :roll: Jakie mogłabym jeszcze zastosować ćwiczenia, które by pozwoliły opanować moją konię i ją wyciszyć? Bo nie chcę zakładać mocniejszego wędzidła(np wielokrążka), bo ona dopóki nie skaczemy jest ok, a ja nie mam na tyle zaufania do swojej ręki, żeby coś zmieniać w wędzidle na skoki. Może powinnam mieć wytok? Ale co chwila słyszę z różnych stron, że wytok psuje konia i nie rozumiem jakim sposobem. Nie wiem czy ona lubi skakać czy nie, może i lubi ale ją to az tak stresuje? ALbo jest jakimś ujściem energii i ona myśli - oo heja pobrykajmy? ona nie kombinuje, nie zatrzymuje się, nigdy nie puka, czyli stara się i wygląda jakby to było dla niej ok, ale czemu tak nagle się nakręca, skoro przy jeździe po płaskim prawie tego nie ma(czasem ma odpały jak postoi, ale ogólnie to jest to cos innego niż w czasie skoków)?
Jeszcze mam problem bezpośrodenio po przeszkodzie - Branka od razu chce skręcać w prawo lub lewo(to chyba dlatego, że w starej stajni uczylismy się ciągle jakiś skrótów, nie mając przepracowanych podstaw), - i do tego poprawia zadem na każdym skoku, co mi zaburza czasem równowagę i nie jestem w stajnie zachować pełnej kontroli zaraz za przeszkodą. Ona od razu po lądowaniu patrzy tylko co następne skakać :? a jak staram sie ją prowadzić prosto po skoku to zaczyna "chodzić bokiem" - robi coś alla zad do środka w galopie. Ja się staram ćwiczyc na drągach i z kłusa skakać i np po skoku jechać prostu w wyznaczony punkt, ale ostatnio pogoda nie sprzyja ćwiczeniom :? No i nie wiem co robic - w kłusie nie mam problemów z prowadzeniem na drągach i po nich - przerobiłam swego czasu sporo cwiczeń z książki 101 ćwiczeń dla skoczka(przynajmniej tych prostrzych) i w kłusie problemy zniknęły, ale wcale nie zniknęły w galopie.
Ma Trener pomysł, na jakieś kilka ćwiczeń, które mogłabym robić?
Najgorsze jest to, że myślałam jak poćwicze ujeżdżeniowo 3 miesiące bez skakania, to potem będzie dużo łatwiej skakać - ale w sumie tak nie było jak ostatnio poskakałam- koń był chętny i się starał nad przeszkodami, ale znowu się nakręcał i chciał ścigać i wszystko robić byle szybciej. Wrrrr.
Istnieje jeszcze możliwość, że te pierwsze skoki po długiej przerwie tak zadziałały, a że jakbym teraz zaczęła częściej skakać to by było lepiej. Ale już nie wiem i nie sprawdzę, bo podłoże zamarzło w nocy.

O nie, moje posty sa o 3 razy za długie, obiecuję że następnym razem będę pisac zwięźlej!


- Zuza - 01-28-2008

Bardzo dziękuję za odpowiedź! Smile

Właśnie, cierpliwość... Czasem chciałoby się pójść na skróty, prawda? A to do niczego nie prowadzi. Tak tylko zauważyłam niedawno, że podczas gdy jeździmy z ogłowiem mój koń niekoniecznie chce zagalopować na lewą nogę. Ale gdy jeżdżę na kantarku - o dziwo nie ma takiego problemu... Wink
Pozdrawiam serdecznie


- Ola Wewiórska - 01-29-2008

Cytat:zauważyłam niedawno, że podczas gdy jeździmy z ogłowiem mój koń niekoniecznie chce zagalopować na lewą nogę. Ale gdy jeżdżę na kantarku - o dziwo nie ma takiego problemu...

- HA, skąd ja znam podobne problemy! Smile Moja kobyłka trafiła do mnie gdy miała juz ponad 11 lat i przeszła przez ręce wielu osób, była źle traktowana co źle odbiło się i na zdrowiu fizycznym jak i psychicznym. Od poczatku broniła się przed wedzidłem- rzucanie głową, zadzieranie głowy a najczęściej "powieszenie się i ciągnięcie wozu z weglem".... Długo próbowałam ja przekonać,że ręka jeźdźca i wędzidło nie musi sprawiać bólu. powiedzmy,że "przyjęła to do wiadomości" ale i tak gdy ma żły humorek- a złośnik z niej straszliwy- demonstruje swój nastrój "wieszając się"- wszelkie próby przekonania ją do innego zachowania spełzają na niczym bo jest tylko gorzej. najlepsze co można zrobić to rzucic wodze a najlepiej przy byle okazji gdy coś zrobi poprawnie skończyć jakąkolwiek pracę. taka reakcję na wędzidło "zakodowała" sobie przez lata i w chwilach stresu bierze ona górę. Podobnie bywa w chwilach gdy "nakręca" sie czyms co ją ekscytuje, np przy skokach. Z jednej strony łapie za wedzidzidło i stara się "zabrać" a z drugiej broni się przed nim szarpiac głową. Nie ma wtedy mowy o jakiejkolwiek współpracy, precyzji najazdu, wymierzeniu odległości, płynności...więc co zrobiłam? Na jazdy skokowe używam "haka" z krótkimi czankami, zapietego wysoko a od czasu do czasu jeżdże tylko na samym nachrapniku. Nie ma wtedy mowy o szarpaniu się, buntach itp. Koń reaguje na wszelkie pomoce, delikatne przytrzymanie, przyłożenie wodzy do szyi a nie na "ciągnięciu" i walce ze "złym" wędzidłem. Podobnie jeździmy w tereny ( no chyba że większą grupą i do tego z jakims ogierem, bo wtedy wędzidło bywa niezbedne do przypomnienia kobyłce,że ja jednak jeszcze jestem na jej grzbiecie i miłoby było gdyby o tym pamietała próbując "zawładnąć stadem" )> Jazdy ujeżdżeniowe głównie na wędzidle ale na haku też praktykujemy. A od czasu do czasu wożę się na kantarku z uwiązem- ot, taka odmiana dla mnie i konia dzieki czemu nie wpadamy w rutynę, na nowo "sie poznajemy". Początkowo miałyśmy też klopoty z zakretami, zagalopowaniami, przejściami - najmniejszy mój bład ręką, za mocne przytrzymanie i juz był bunt. Bez wędzidla czy chociaż na rzuconej wodzy problem znikal..... Dziś- po ponad 3 latach pracy- z satysfakcja stwierzam,że problem w zasadzie przestal istniec i pojawia się tylko sporadycznie. Warto było pracować nad sobą i porozumieniem z koniem. Ech, nauczyła mnie konina cierpliwości i pokory- jak żaden inny koń w ciagu prawie 20 lat...Smile A co najważniejsze pokazała mi,że czasem serio im mniej róznorakiego bajeranckiego sprzetu i patentów, tym lepiej, bo nic nie zastąpi wyczucia i umiejetnosci! ;D
Kiedyś miałam zakodowane,że bez wędzidła się nie da i konia to za ryj trezba trzymać cały czas i to mocno - niestety tak uczili w szkółce do której trafiłam na samym poczatku. Potem na szczęscie trafiłam pod opieke osób które pokazały mi,ze niekoniecznie konia trzeba "złamać" żeby go"podporządkować". Zdecydowanie wole WSPÓŁPRACĘ która daje radoche i pozwala sie uczyć obydwu stronom Smile
Aha, ponieważ dyskutowaliście wcześniej o nachrapnikach- ja uzywam zwykłego, dośc szerokiego i miekkiego, bo inne zdecydowanie nie odpowiadały kobyłce - wyraźnie się złościła (o skośniku nie mogło być nawet mowy).