Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo (/showthread.php?tid=116) |
Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Magda Pawlowicz - 02-05-2009 Do Małgorzaty Szkudlarek-ja miewam podobne problemy z moją ujeżdżeniową kobyłą-może w tej chwili nie jest to jakiś duży problem ale też wybitnie miewa złe dni. Raz mi się np na zawodach zablokowała na tyle że w ogóle nie chciała iść do przodu, a z reguły raczej ma skłonność do zabierania się i to tak konkretnie. I jak zaczęłam analizować o co mogło chodzić to mi wyszło że to była reakcja na nadmierne obciążenie treningiem-w sensie psychicznym. Po prostu wydawało mi się że nasze relacje są na tyle ugruntowane że mogę zacząć więcej żądać-a koń powiedział mi NIE! I chyba faktycznie o to chodziło bo po okresie takiej zupełnie luźnej jazdy, głównie tereny itp wszystko wróciło do normy-a raczej tego co mój złoty konik uważa za normę... Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Guli - 02-06-2009 arabiatta Jeśli chodzi o brykanie, moim zdaniem można wyróżnić: I jest jeszcze brykanie z kopniakiem do tyłu, w stronę konia za zadkiem , albo pełne oburzenia, kiedy lina dotyka zadu , a koniec ten liny jest uczepiony do drugiego konia Tak mi się zdarzyło, kiedy umyśliłam wziąć kuca na linę, żeby pobiegał za koniem. Zdziwiłam się, że Kuba zaczął brykać ,aż wpadło mi do głowy, żeby obejrzeć się za siebie. Ale przyczyną była jednak chyba lina na zadzie, w każdym razie Weksel obraził się na kopniaki i zaparł się z całej siły :roll: Znam też to brykanie z radości , ale z jednoczesnym opuszczaniem głowy , więc wyciąganiem wodzy . Kiedyś popełniłam błąd ściągania wodzy w takiej sytuacji w galopiku z góry na ostrym zakręcie, więc straciłam równowagę. Teraz jak zaczynamy galop , a konie sa podniecone, to od razu zapowiadam Kubie: nie opuszczaj głowy, ale na wszelki wypadek oddaję zupełnie wodze :lol: I muszę przyznać, że to działa - nie wiem, czy moja przemowa, czy swobodna szyja konia :wink: Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Gaga - 02-06-2009 Magdo P. - Karą diablicę mam 5, czy 6 lat (7 nie pamiętam :oops: ?). Zajeżdżałam sama (koń po torach kłusaczych), stajnię mam pod domem, zatem i kontakt z końmi lepszy, niż pensjonatowy... Przez cały ten czas próbowałam różnych metod - od jazdy na cordeo (aczkolwiek dopiero na tym forum dowiedziałam się, że jeżdżę na cordeo, a nie na sznurku na szyi) po... pelham :oops: Od zabaw w bieganie po pastwisku, po ciężki trening... Do tego różne siodła , diagnozy wet (kilku) co do ewentualnych objawów bólowych w jakimkolwiek kawałku konia... Zmiany w "odpałach" nie ma najmniejszej :-( Jak ma odpalić - nie ma różnicy czy koń akurat w treningu, w rekreacji, czy odpoczywa :-( jedynym punktem wspólnym jest to, że odpały nasilają siew okresie rui - jesienią praktycznie ma mam spokój i dobrze się z nią wtedy i pracuje i spaceruje po lesie... Podobne do opisywanych przez Ciebie skutki przyniosło przetrenowanie jej syna przed zawodami w zeszłym roku - koń spokojny, luźny, chętny (3 latek, zawody towarzyskie). Tydzień przed zawodami poniosła ambicja :oops: przesadzilismy - czworobok na zawodach dużo ponizej możliwości - koń "miał bunta" ale i miał ku temu powód - kto rozsądny tak jeździ 3 latka? (miał prawie 4, ale prawie robi czasami wielką różnicę) Moja wina, wiem - to była głupota. Po zawodach koń pochodził jeszcze trochę spacerowo i po dziś dzień ma kompletny luz. No nie zupełnie - musi wstawać na śniadanie rano a tego nie lubi ;-) (wstawania) Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Julia z Orla - 02-06-2009 Pisałam wcześniej o dziewczynie i upadku z kucykiem. Dzisiaj zarobiła kopa w splot słoneczny od przechodzącego korytarzem konia. Na szczęście nic się nie stało (chyba, bo nie dała się zawieźć do szpitala), ale wyglądało okropnie Nieszczęścia chodzą parami (mam nadzieję!). Zabrakło rozsądku i jej, bo nie usunęła konia z korytarza, i dziewczynie, która przechodziła korytarzem z koniem-sprawcą, bo dała się przekonać, że może przechodzić i nic się nie stanie. Dużo się w tej stajni w ogóle przydarza niemiłych incydentów na tle korytarzowym. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - branka - 02-06-2009 Hmm...a mój koń się zazwyczaj pałęta bez uwiązu po korytarzu...nawet bez kantara czasem. Tak się zastanawiam - czy to bezpieczne? Branka nie kopie i uważa na ludzi, szczególnie dzieci, ale potem jak słysze o jakichs wypadkach to sie zastanawiam czy to mądre. Ale ja nie lubię jej wiązać, bo wtedy hebluje, albo nie stoi dobrze przy robieniu kopyt. Dobrze chociaż że zazwyczaj jeżdżę rano, jak nikogo nie ma. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Julia z Orla - 02-06-2009 I wszystkie konie w boksach ją tolerują jak tak sobie wędruje po stajni? Ten koło którego stała koleżanka też taki wędrowniczek i pacyfista, problem pojawia się jak w obrębie korytarza pojawi się drugi koń, który chce przejść, a koń wędrowniczek mu przecina akurat przestrzeń osobistą, na której punkcie owy przechodzący koń jest bardzo wrażliwy na przykład. Takie coś się przecież często kończy krwawą masakrą. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - branka - 02-06-2009 Branka sie nie wdaje w dyskusje z innymi końmi. U nas konie są bardzo spokojne, nie ma nigdy kłótni, chyba że jest pora karmienia, albo sa razem na małym wybiegu wszystkie. W sumie też jak ją Brankę postawię, to ona stoi jak na uwiązie, tyle że jest bez. Wiążę ją jak są małe dzieci w stajni, ale bardziej dlatego że boję się co one wymyślą, niz o to co zrobi mój koń. No i jak ona stoi to zawsze radzę przechodzenie pod głową - choć ona nie kopie, sama przechodzę zawsze za zadne, nieraz za nim stoje lub się o niego opieram(tak, że jakby kopneła, to by mną rzuciło pare metrów) - nie wiem, ufam jej, że nie zrobi nic takiego, nigdy się w tej kwestii nie zawiodłam. Ale oczywiście jak widzę, że jest nie w humorze, albo dzieciaki latają po stajni, albo śnieg się zsuwa co chwila z dachu, to nie stoję pomiędzy jej nogami - ale i wtedy nawet nie jestem jakaś bardzo ostrożna - na tyle by mieć wyobraźnię i unikać sytuacji kiedy koń nawet bardzo niechcąc może mnie zdeptać. Trochę sobie myśle czasem, że jestem lekkomyślna. Ale też ile razy uważam, to sie coś dzieje bo jestem nerwowa itp - jak mam to wszystko gdzies i koń łazi luzem, a ja przełaże mu pod nogami to sie nigdy nic nie dzieje. Takie samo mam doświadczenie z innymi końmi też - najniebezpieczniejszy ogier u Dermotta, który co jakis czas kopał kogoś, mi nie zrobił nigdy nic - tak samo taki wałach, co wszystkim uciekał i był podobno niebezpieczny - mi przez 2 miesiące spacerów w ręku dzień w dzień nie zrobił kompletnie nic - i nie robiłam żadnego czary mary czy naturala - po prostu sobie z nim chodziłam, nie przejmując się, a on nie przjemując sie podążał. A innym uciekał jak tam byłam, nawet Dermottowi Także - sam anie wiem jak to jest. Ja po prostu ufam koniom, że mi nic nie zrobią - a unikam podeptania reagując instynktownie, czego przez wiele lat się nauczyłam. Nieywkluczone, że kiedyś mi się nie uda...Ale nie umiem się zbytnio przejmować tym, że pracuję z jakimś dzikim koniem czy takim co może kopnąć itp - bo jak się przejme to tak robi. PS Kiedyś byłam u koleżanki pomóc jej z jej końmi. Miała starego wałacha po sporcie, kupiła go z litości. Ja go czyściłm ona poszła po sprzęt na drugiego konia. Kończyłam mu czyscić kopyta, a ona blada podeszła i spytała się co ja robię - nie wiedziaąłm o co chodzi więc postawiłam nogę, oparłam się o zad i powiedziałam, że skońćzyłam czyścić kopyta. Okazało się, że koń nie dawał nóg - i to kompletnie, a do rozczyszczania podawano mu środki i jeszcze go kładziono. Ponadto podbno kopał, gdy opierało się o zad - mocno się zdziwiłam. No ale przynajmniej miał czyste kopyta - i stał jak baranek Edit - tak sobie rozmyślam i wyszło mi, że w sumie to bywa tak, że mój koń się wścieka na sąsiadów, ale własnie jak jest przywiązany - jak stoi luzem to stoi i tyle. Jedno co to uważam z głową przy jej kopytach, bo ona jest szybka i choć naprawde wierzę(bo widzę), że ona zawsze moja nogami czy zębami mnie, no to koń też może sie nieskoordynować czy coś. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - tomekpawwaw - 02-06-2009 MalgorzataSzkudlarek Magdo P. - Karą diablicę mam 5, czy 6 lat (7 nie pamiętam :oops: ?).Powiedziałbym , że jest to typ "neurastenika " / słaby psychicznie o szybkich reakcjach / czyli konia "prawopółkulowego " Według mnie sposób pracy o którym piszesz , jest dobry - jeżeli pojawiły się na jeździe jakieś trudności , to trzeba skończyć zaraz po ich przezwyciężeniu, a w każdym razie dać chwilę odpoczynku / zależnie od natężenia "odpałów" /próby kontynuowania pracy ze zdenerwowanym koniem z reguły nie przynoszą dobrych wyników . Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - branka - 02-07-2009 Aaa lewa półkula, prawa półkula... własnie się uczę do egzaminu - dowiedziałam sie np, że lewa półkula odpowiada za funkcje interpetacyjne i zniekształcenia nabytych doświadczeń. Albo, że organizacja przetwarzania jest sekwencyjna. ALbo odbywa się w niej porządkowanie struktulizujące. :lol: Sorry za offtop, ale już mi to ryje głowę. Czemu nie nic o koniach Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Wojciech Mickunas - 02-07-2009 Tomekpawwaw napisał: "Próby kontynuowania pracy ze zdenerwowanym kniem z reguły nie przynoszą dobrych wyników". Mało że nie przynoszą dobrych to przynoszą złe , a często wręcz katastrofalne! i rujnują możliwość porozumienia się z koniem i harmonii. To jest bardzo powszechnie pokutujący błąd popełniany przez jeźdźców , którzy niewłaściwie , albo wręcz wcale nie rozumieją na czym polega "przewodnicza" rola człowieka w układzie ; człowiek - koń. W obawie że "koń może wykorzystać naszą słabość" , starają się postępować tak ,by zawsze "nasze było górą", by "wygrana była nasza", by "postawić na swoim". Tymczasem już dawno temu pewien mądry człowiek powiedział coś takiego "wygrana potyczka z koniem to tylko ta do której nie doszło ". Inny mądry powiedział : " największą sztuka w jeździe konnej jest umiejętność nie robienia nic!" Do tego jednak potrzebna jest świadomość funkcjonowania końskiego "komputera" i umiejętne "wgrywanie się w jego program" z "kompatybilnymi przekazami" . ( ale wymysliłem :wink: ) Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Gaga - 02-07-2009 Trenerze mnie nadal boli fakt, że pomimo tych lat pracy, zabawy, przebywania z Karą tak na prawdę nie ma między nami prawdziwej harmonii. Mam często wrażenie, że mój ogon ma rodzaj końskiej schizofrenii. Są bowiem dni, kiedy praca z nią to czysta przyjemność, najchętniej wówczas nosiłabym ją na rękach - jest kochana, bardzo bardzo posłuszna, z dużym entuzjazmem robi wszystko o co poproszę bez względu na to czy pracujemy pod siodłem, czy po prostu bawimy się na pastwisku... Są dni kiedy ani prośbą ani groźbą nic nie wskóram :-( Ten przypadek uważam za swoją największą w życiu porażkę odnoszę bowiem wrażenie, że mój koń mnie toleruje - i to wszystko... Fakt nie jest zwierzakiem towarzyskim, nie szuka kontaktu z człowiekiem, ale ZAWSZE rży na powitanie. Zawsze przychodzi na zawołanie z pastwiska. Kładzie mi często łeb na ramieniu , ale głaskanie to już dla niej za wiele. Tak na prawdę - patrząc na naszą parę z boku - to ona w tym "związku" ustala reguły ona pokazuje co mogę, czego nie powinnam (np. nie powinnam dotykać łba, ale jakoś muszę ją wyczyścić ;-)) a czego mi nie wolno przy niej robić (np. psikać psikaczami dalej niż do połowy konia patrząc od zadu ;-))... Jej syn z charakteru to kompletne przeciwieństwo matki - zawsze szuka kontaktu, domaga się pieszczot, domaga się aby to jemu nie innym poświęcać całą uwagę. Jest szalenie zazdrosny - włącznie z tym, że stara się odgonić ludzi, którzy mi towarzyszą... Dla niego jestem stadem, jestem partnerem... Dla Karej jestem bo widocznie muszę być :-( Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - branka - 02-07-2009 Skoro u ludzi są choroby psychiczne, to mogą być i u koni. Zresztą u koni są diagnozowane pewne choroby - np zespół maniakalno-depresyjny. Schizofrenia pewnie też, musiałabym poczytać. No i to co pisałaś w innym wątku, że Kara ma duże pokrewieństwo przodków - może jej problemy nie wynikają z tego co jej się przydarzyło w czasie życia, ale są uwarunkowane genetycznie. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Wojciech Mickunas - 02-07-2009 Gosiu ! gdybym to ja miał Twoja Karą za partnerkę , to nie trakowałbym jej jako kogoś od kogo jestem wyżej w hierarhii , ale raczej jak kogoś równego. Myślę że ona jest typem , który raczej potrzebuje partnera niż przewodnika. Dla czego ma być tak, że to tylko Ty masz rację , a ona musi się podporządkować? Dla czego ona nie ma mieć czasami też racji ? Ja wiem ,że to trudne , bo w człowieku siedzi obawa ,że jak ustąpi to będzie po zupie , bo koń weźmie sprawę w swoje kopyta i pozamiatane. To nie jest prawda ! Są konie ,a jestem pewien że Kara do takich należy , z którymi tylko można się "dogadać ,szanując ich zdanie" . Jak taki ma zły dzień , to nie ma co zaczynać dyskusji , najwyżej na spacer lub na łąkę. Jak uważe ,że przez tę kałuże się nie da przejść , to ją ominąć , ewentualnie pokazać że inne konie przechodzą i nic się nie dzieje , wiec może warto się zastanowić i nie dramatyzować. I nie tu i teraz i natychmiast , tylko jak nie dziś to może jutro ,a może za tydzień ,czy to takie ważne ? Takie konie potrzebują akceptacji i uznania ich indywidualności , zamiast wciskania w wymyślony szablon. Jak się z takim koniem potrafi postępować to w zamian można oczekiwać niezwykłych efektów. Jestem pewien ,że takim koniem był Seabiscuit. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Lutejaxx - 02-07-2009 wiem, że nie można porównywać mojej Lunki do Karej...bo to dwa różne światy...Lunka od początku poza kopaniem gryzieniem i rzucaniem się dęba na ludzi była spokojna. Tzn. oczywiście spokojna jeżeli chodzi o jazdę. W przeciwnym razie nie ułożyłabym jej sama pod siodło mając w tym doświadczenie nie za duże.Bo nie miałam akurat wtedy innego jeźdźca do terenu, za którym mogłabym pojechać. Wszystko robiłyśmy z kobyłką same. Tylko, że ja np. nie staram się za wszelką cenę dominować, ona o tym doskonale wie. Nie musi biegać wtedy kiedy ma gorszy dzień itp. Z końmi sportowymi jest inaczej, one MUSZĄ /chyba?/często być w schemacie? I pewnie Małgosia chciałaby mieć po prostu konia który spełnia pewne kryteria i ja to rozumiem. No bo co innego koń, który ma startować, a co innego kobyłka do kochania, która ma być jedynie towarzyszem wspólnych wycieczek terenowych. Moja - po prostu poza tym , że ma być bezpieczna i grzeczna na tyle, żeby to bezpieczeństwo zachować - w zasadzie nic nie musi umieć. Dominacja może zresztą być też zakamuflowana, tak się dzieje dość często z stadzie dwóch zaprzyjaźnionych koni, kiedy nawet zdarza się, że owies jedzą z jednej miski razem. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Gaga - 02-07-2009 Wojciech Mickunas Gosiu ! gdybym to ja miał Twoja Karą za partnerkę , to nie trakowałbym jej jako kogoś od kogo jestem wyżej w hierarhii , ale raczej jak kogoś równego. Myślę że ona jest typem , który raczej potrzebuje partnera niż przewodnika. Dla czego ma być tak, że to tylko Ty masz rację , a ona musi się podporządkować?To nie tak Trenerze, nie chcę być "wszystkowiedzącą alfą" dla Karej - z resztą tak jak Pan pisze - nawet gdybym chciała - nie mam na to szans :? Tyle, że przeraża mnie czasami ta jej "nierówność" - raz koń kochany, raz diabeł wcielony. Po tylu latach nauczyłam się rozpoznawać jej humory z trafnością 99% tylko... tylko ja bardzo chciałabym zrozumieć ją w te złe dni - nie pracować, nie żądać podporządkowania - tylko zrozumieć dlaczego tak się dzieje... Chciałabym ale nie potrafię Fakt Kara jest koniem dobrym sportowo (ruch + ogromna odwaga w skoku - kałuż się nie boi, jej syn ma z nimi problem,w dodatku z mojej winy). Myślę, że w innych rękach miałaby szanse na karierę w sporcie... Inaczej prowadzona, może z większym wyczuciem, a może właśnie ostrzej... nie wiem :oops: Jednak jest jaka jest i mimo kilkudziesięciu prób sprzedaży - zawsze wycofywałam ofertę - nawet,kiedy oferowano mi kwoty powyżej jej wartości... kocham tego diabła i tyle ;-) Cieszę się, bo jednak przez te lata koń się zmienił - kiedyś podobnie, jak Luna gryzła i kopała... Pochodzi z ogromnej hodowli. Znała wówczas tylko biegalnię, później boks i tor wyścigowy... traktowana jako numer, nie jak Ktoś. U mnie uspokoiła się, wyciszyła... W stajni spokojnie mogłabym ją z dzieckiem zostawić - ufam jej... Ale pod siodłem różnie bywa, a każdy wyjazd na zawody to wielka niewiadoma, czy dziś pojedziemy na 65% czy też małym skokiem "opuścimy czworobok na krótkiej wodzy w B" ;-) Oczywiście nie winię i nie karzę jej za te złe dni ale nie potrafię jej zrozumieć |