Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo (/showthread.php?tid=116) |
Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Guli - 12-11-2008 arabiatta .. A nie wierzę, że pan ze zdjęcia ma dosiad Sloothaka i równowagę za dwoje. Twoja wiara Twoja sprawą :wink: Ale chciałabym miec choc odrobinę umiejęetności tego człowiaka, w tym zachowania równowagi. Nie mówiąc juz o wiedzy na temat koni. To wysokosc ok 140 cm, kon w kantarze. Jeśli potrafisz tak jeździc, to dam ci swoje dziecko na jazdy W Mongolii siedmioletni chłopcy biorą udział w wyscigach końskich- bez kasków. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - branka - 12-11-2008 To prawda, ze przy swoim koniu ni ejest sie tak ostrożnym - ale ja wolę by coś mi się stało, a bym nie musiała się ciągle pilnowac i nie zawierzać koniowi. I np mój koń jest tym wybuchowym - kiedyś stłukła w panice głowa szybę - taki to kon, ale mimo wszystko nigyd nic mi nie zrobiła(poza czasami zaraz po kupnie). A już szczególnie ostatnimi czasy. Ja nie narżam się bez potrzebny, ale jednak uważam, ze pewne rzeczy są zbędne. Skoro wyznaje zasadę, że konia się nie kontroluje to nie będe brala uwiązu po to by w razie czego się zatrzymać - bo wiem, że koń sam sie zatrzyma, a moje ciągnięcie tylko wszystko przedłuży, bo koń dodatkowo będzie sie bardziej bał jak sie go ograniczy. Może ja za bardzo wierzę koniom - Dermott mi zawsze mówił, że się doigram, bo np brałam niebezpiecznego jego zdaniem konia tylko na lonży na spacery i n atrawkę, podczas gdy wszyscy chodzili z nim na łańuszku wkoło nosa i bali sie go i bardzo niechętnie słyszeli np o tym, że trzeba go wziąć na trawę na chwile popaść - a mi przez 3miesiące ten koń nie zrobił żadnej krzywdy, pomimo że każdemu, nawet Dermottowi uciekał - nie robiłam nic szczególnego - po prostu uznałam, że nie ma sensu tego konia kontrolować bo jest silniejszy. Może byłam nieostrożna, bo ten kon pare osób uszkodził, zresztą przy mnie też pare razy włączał program ucieczki - ale szybko sie opanowywał, jeśli nie ciagnęło się go. Ja wierzyłam, że łańcuszek(taki cienki, jak na championatach sie ogrom zakłada), tylko pogorszy sprawę - i byłam jedyna osobą w stajni, której on nigdy nie wyrwał się, a na zawodach, gdzie podobno nie dało się go osiodłać(wg innych luzanków), stał bez problemu, az go nie ubrałam. Z końmi trzeb auważać, ale bez przesady - konie to nie mordercy. Trzeba np jak sie ma konia wypłocha stawać, tak by w razie ucieczki na nas nie wbiegł, ale nie oznacza to, że cały czas musimy być nie wiem jak czujni i zakładać, ze nad każdy koń kopni. Zresztą - może mnie koń jakis staranuje. Ale ja uważam, że jak nie okażę zaufania koniowi to nie będzie mozliwa między nami głęboka relacja. Wymagamy zaufania od koni - to sami je im okarzmy. A jak nie to nie dziwmy się, ze konie nam nie ufają i nie chca z nami się bawić i w ogóle nic robić - bo jak ustalamy zasady to obie strony powinny byc w nie zaagnażowane a nie tylko - jak zawsze - koń. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - branka - 12-11-2008 Na oko przeszkoda wygląda na 110, ale na zdjęciu to różnie może wyglądać. W kazdym razie i tak widać, że potrafi jeździć i obchodzić się z końmi Ile dzieci jeździ w kamizelkach? Do nas na rekreację rodzice przyprowadzają dzieciaczki 5-6 lat i nawet toczkom się dziwią. A już tym bardziej sie dziwią jak nasza instruktorka nie chce puszczać dzieci z lonży. Może rzeczywiście to nieostrożność sadzać dziecko przed siebie gdy sie skacze- ja by tak pewnie nie zrobiła -ale ludzie robią przy koniach dużo bardziej niebezpieczne rzeczy i to często. A wypadków adekwatnie jest mało - bo konie to nie bestie i nawet spłoszone potrafią nie uszkodzić człowieka - nieraz widziałam jak koń kogoś zwalił i tak stawał by człowieka po ty nie nadepnąć. Jeśli ten pan ze zdjęcia ufa koniom a one jemu to niebezpieczeństo nie jest takie duże, szczególnie jak dzieciak jest objezdzony - nie zsunie sie tak o, a nawet jakby spadał to duża szansa, że nie od razu pod nogi koniowi. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Gaga - 12-12-2008 Aniu zdarzyło mi się kiedyś spaść z konia pod kopyta... wciagnął mnie wytok, a że stara szkoął jestem - trzymam wodze przy upadku... było ślisko, koń łapiąc równowagę niestety stanął na mnie - lekko, nie całym cieżarem (bo pewnie już bym tego nie pisała) ale jednak efekt: połamane żebra, cośtam nie tak w płucach... Byłam dorosła. Ta sama sytuacja w przypadku małego dziecka skończyłaby się zapewne tragicznie Co więcej niewiele osób zdaje sobie sprawę, że małe dziecko w okresie wzrostu nie powinno jeździć konno - jeśli już jeździ to bardzo krótko. Kości, kręgosłup i stawy malucha nie nadają się do przyjmowania obciązeń w jeździe... Oczywiście, że dzieci w rekreacji nie maja kamizelek - u nas w Polsce. Mam blisko do naszych zachodnich sąsiadów. W stajni, którą poznałam - dzieci jeżdżą wyłącznie na kucach i to kucach dostosowanych do ich wzrostu i tylko i wyłącznie w pełnyn osprzęcie "corssowym" czyli porządny prawdziwy kask z atestem plus kamizelka (żadne tanie zamienniki nie wchodzą w grę). Oczywiście można robić to, co robi pan ze zdjęcia. Można też jeździć autem po pijanemu i bez pasów... można - tylko po co? hock: Dodam jeszcze, że sama uczyłam się jeździć na koniach dużych, heh ogromnych, bo rodzinka hodowców - hodowała konie co najmniej 167 - 170. Nie dawałam rady nawet sama wsiąść - a o kontroli konia wogóle nie było mowy. Nie przypominam sobie też abym szczególnie mieściła się w siodle , znaczy siodła były 18'' a ja potrzebowałabym wówczas 14 ;-) Dziś patrząc wstecz wiem dobrze, że to była głupota. Fakt faktem toczek był zawsze, ale zdarzyło się i tak, ze koń pogalopował sobie na pastwisko i skakałam ogrodzenia ujeżdżalni lądując na koniu, lub obok... Mądre to? Nie sądzę... Moje dziecko - o ile się kiedyś dorobię - na pewno dostanie doswiadczonego kucyka i będzie jeździć we wszelkim dostepnym sprzęcie zabezpieczającym... O jeździe ze mną w siodle nie ma nawet mowy... chocby i na najspokojniejszym koniu... Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Guli - 12-12-2008 MalgorzataSzkudlarek Co więcej niewiele osób zdaje sobie sprawę, że małe dziecko w okresie wzrostu nie powinno jeździć konno - jeśli już jeździ to bardzo krótko.c A kto pisze o codziennych godzinnych treningach? hock: Sporadyczne jazdy w ciągu kilku lat , które dają dziecku przyjemność , ćwicząc jednocześnie równowagę i budując więź z końmi mogą dać więcej dobrego niż złego. Równie dobrze można przyjąć, że każdy sport jest niewskazany dla dzieci. Tylko dlaczego lekarze biją na alarm z powodu ogólnej niesprawności dzieci, potem młodzieży, w końcu odbija się to w wieku dorosłym. Nie rozumiem tez porównania tego do jazdy po pijanemu- zapewniam, że jeździec nie pił niczego alkoholowego, nawet piwa bezalkoholowego. Jeszcze wyjaśnię, że to nie jest przypadkowy człowiek, tylko zawodowo i z zamiłowania zajmuje się szkoleniem koni i ludzi od kilkudziesięciu lat. Warto też uzmysłowić sobie, że w czasach , kiedy koń był jedynym środkiem transportu , naukę jazdy konnej rozpoczynano we wczesnym okresie dzieciństwa. Ta umiejętność była wręcz niezbędna, a malutkie dzieci brano przed siebie na konia , zanim wynaleziono koło. Zgadzam się, że teoretycznie jeździectwo jest sportem nie dla idiotów. Tylko jakoś tego nie widać w sporcie dużym, małym, w szeroko rozumianej rekreacji. Wprost przeciwnie. Można też oczywiście oceniać wszystko i każdego ,mierząc własnymi umiejętnościami , czy lękami. Tylko - po co? Można także uznać, że w życiu człowieka najbardziej niebezpieczne są urodziny - potem już tylko z górki :wink: Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Julia z Orla - 12-12-2008 Też miałam skojarzenie z jazdą samochodem, tylko że 230 po autostradzie Gosia jest po prostu mądrzejsza o niebezpieczny wypadek. Magdo, trzeba pooglądać "trochę" treningów skokowych żeby wiedzieć, że można być superbohaterem parkuru a i tak się wrypać z koniem w środek przeszkody, niezależnie od umiejętności. Pan Wojciech też zajmuje się "szkoleniem koni i ludzi od kilkudziesięciu lat" i zobacz, co miał do powiedzenia kilka postów wyżej na brawurę tego pana. A przywoływanie czasów kiedy koń był jedynym środkiem transportu jest bez sensu, bo kiedyś kobiety palono na stosie i wierzono, że ziemia jest płaska jak placek. A przeszkoda rzeczywiście wygląda na 110. I znam kilka osób, które skaczą takie przeszkody na oklep (na kucach ) i tak czy inaczej nie dałabym im dziecka w siodło (a one by nie wzięły). Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Guli - 12-12-2008 arabiatta A przywoływanie czasów kiedy koń był jedynym środkiem transportu jest bez sensu, bo kiedyś kobiety palono na stosie i wierzono, że ziemia jest płaska jak placek. argument typu : a w Ameryce Murzynów biją" :roll: A przeszkoda miała dokładnie tyle, co napisałam. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Guli - 12-12-2008 Jeszcze o demonizacji wypadków , więc trochę statystyki. Każdego dnia w Polsce ginie 20 osób w wypadkach drogowych. Dane statystyczne Służby Zdrowia dot. 2000 r. W wypadkach drogowych zginęło ok 6300 osób, rannych zostało ok 71700 . Jeśli chodzi o udział dzieci i młodzieży , to są głównie wypadki z udziałem pieszych. W omawianym roku zginęło ok 830 osób z tej grupy, drugie tyle zostało rannych. Precz z samochodami!!!! I jeszcze w temacie : Jedni mają do czynienia z dzikimi końmi hock: ( nie wiem w jaki sposób, bo jest ich niewiele), a inni z oswojonymi i przyjaznymi. Ja mam do czynienia z tymi drugimi 8) I niech tak zostanie. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Gaga - 12-12-2008 Magda Gulina Można też oczywiście oceniać wszystko i każdego ,mierząc własnymi umiejętnościami , czy lękami.Magdo doświadczenia w każdej dziedzinie można nabrać TYLKO w praktyce. Dlatego młodzi kierowcy jeżdżą z reguły za szybko bez wyobraźni, z czasem z każdym kolejnym kilometrem noga robi się lżejsza i głowa włącza się do całego procesu kierowania autem... Wraz z ilością koni, trenerów, hodowców, z którymi miało się w zyciu do czynienia - nabieramy doświadczenia. Uczymy się... Coraz częściej widzimy potencjalne niebezpieczeństwa i staramy się ich unikać. Nie piszę tu o przesadzie , czy o wypadkach niewiele mających wspólnego z prewencją, a o braku wyobraźni I sytuacja, którą znam: ktoś wysłał małe dziecko (7 lat?) po konia na pastwisko. Koniś sper spokojniutki, nie płochliwy, to nie był pierwszy raz, gdy dziecko poszło bez opieki do koni. Zdarzył się wypadek, super - spokojny koń spłoszył się na tyle nieszczęśliwie, że kopnął dziecko w głowę (kuty). Dzieciak jest w stanie ciężkim, sprawa w sądzie... A przecież 100 razy wcześniej nic się nie stało... a za 101 razem... Edit: Nikt nie demonizuje wypadków To raczej prośba o przemyślenie tego, co chce się zrobić - a w przypadku dzieci - brak pełnego zaufania do koni. Dziecko jest nieświadome niebezpieczeństwa ot co. Osoba dorosła powinna zatem o tym pomyśleć... Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Guli - 12-12-2008 MalgorzataSzkudlarekMagda Gulina Można też oczywiście oceniać wszystko i każdego ,mierząc własnymi umiejętnościami , czy lękami.Magdo doświadczenia w każdej dziedzinie można nabrać TYLKO w praktyce. ... Nie bardzo rozumiem Twoją odpowiedź w odpowiedzi na wytłuszczoną moją. Zestawiasz kilkudziesięcioletnie doświadczenie jeździeckie ( w tym szkolenie może kilkudziesięciu, albo więcej koni) z swoim - ilu letnim? Nie piszę przecież o swoim doświadczeniu. Na dodatek wypowiadasz się w tym akurat temacie , a przecieź nie masz dzieci i na własnym koniu boisz się pojechać w teren :? Większość opowieści jeźdźców, to przygody straszne ... Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Cejloniara - 12-12-2008 "...na własnym koniu boisz się pojechać w teren" chyba się guli zagalopowałaś i konsekwentnie przekręcasz sens wypowiedzi. Nie chodzi o to, by nie jeździć samochodem, ale o to by przestrzegać przepisów. Policz sobie w tych swoich statystykach jakie są przyczyny wypadków. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Trusia - 12-12-2008 Magda GulinaNiczym sie nie różni od Twojego dotyczącego wożenia dzieci konno, bo innych środków transportu nie było. Zębów też kiedyś nie leczono, a czy to znaczy, że było to dobre dla zdrowia człowieka?arabiatta A przywoływanie czasów kiedy koń był jedynym środkiem transportu jest bez sensu, bo kiedyś kobiety palono na stosie i wierzono, że ziemia jest płaska jak placek. Cytat:Na dodatek wypowiadasz się w tym akurat temacie , a przecieź nie masz dzieciGdybyśmy mogli wypowiadać się tylko na te tematy, które znamy tylko z własnego doświadczenia, to czy możesz z czystym sumieniem powiedzieć, że wszystkie Twoje posty maja rację bytu? Przykładasz inną miarę do wypowiedzi swoich, a inną do cudzych. Czym rózni się kilkudziesięcioletnie doświadczenie niezidentyfikowanego idola z tego zdjęcia z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem Trenera? Nie kwestionuję wiedzy i doświadczenia jeździeckiego tego pana. Natomiast jako ojciec jest po prostu nieodpowiedzialny. W takim samym stopniu, jak ludzie, którzy wożą dzieci na rowerach bez kasków, jak ludzie, którzy ciągają dzieci na sankach przyczepionych do samochodu, jak ludzie, którzy sadzają dzieci na materace i pozwalają im tak pływać na morzu. Czy to znaczy, że wzywam do zakazu używania rowerów, sanek czy materaców? Nie. Tylko niektóre sytuacje warto oceniać nie tylko z punktu widzenia własnych umiejętności, ale też okoliczności zewnętrznych, na które nasze umiejetności wpływu nie mają. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo innych, szczególnie dzieci. Nie trzeba miec własnych dzieci, żeby sobie wyobrazić, co się może im stać w jakiś okolicznościach. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Lutejaxx - 12-12-2008 Magdo ja Ciebie rozumiem, ale....inni maja prawo być ostrożni. Tak im dyktuje serce...bez względu na to jakie źródło jest tego przyczyną. Lęk nie jest zły, jest bolesny. Tym bardziej nie powinniśmy w żaden sposób sugerować, że doświadczenia wypływające z jego źródła są złe. Mogą być bolesne....ale też mogą chronić. Wytykanie, że ktoś nie ma dzieci może ranić i jest to nie na miejscu. Tym bardziej, że w naszej kulturze posiadanie dziecka jest wciąż jakimś dziwnym obowiązkiem. Nie ma sensu agresywne przerzucanie się argumentami, bo na każdy- uwierzcie mi- ZAWSZE można znaleźć kontrargument. I podążać hen, hen ...daleko. Ale wtedy można też odejść od sedna sprawy i uwikłać się w zupełnie nowe historie, które chyba nie byłby tu potrzebne ani trochę. Jeżeli ktoś uważa, że skok na koniu z dzieckiem jest brawurą to oczywiście , że ma rację! Jeżeli ktoś wsadza swego dzieciaka na konia i skacze w ten sposób też ma swoją rację....bo ma doświadczenie, bo ufa koniowi, bo zna konia. Bo zwyczajnie się nie boi! A wypadki zdarzają się wszędzie. O co tu się kłócić. Ja bym nie skoczyła w ten sposób z dzieckiem. Ale jeżeli ktoś ma takie konie jak Magda, i podjęłaby się takiego ryzyka /nie z cudzym dzieckiem./ to ma także do tego prawo. Ja myślę, że świat pięknieje, jeżeli zdejmujemy z niego swoje roszczenia...a pozwalamy innym żyć i działać po swojemu. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - Trusia - 12-12-2008 DuchowaPrzygoda Ale jeżeli ktoś ma takie konie jak Magda, i podjęłaby się takiego ryzyka /nie z cudzym dzieckiem./ to ma także do tego prawo. Tzn. uważasz, że nie można ryzykować zdrowiem dziecka cudzego, a swego można? Nikt nie ma takiego prawa. Szkoda, że Polacy przekonują się o tym dopiero, gdy wyjadą do innych krajów i tam stają w obliczu zabrania im praw do opieki nad dzieckiem. Re: Zaufanie do konia a bezpieczeństwo - branka - 12-12-2008 Wniosek taki - jeśli się w coś wierzy, to ciężko zostać przekonanym Na mnie się to sprawdza. Dalej uważam, że skoro pozwala sie dzieciom chodzić samymi do szkoły przez ruchliwe ulice, to czemu nie skakać z nimi przez przeszkody - ryzyko takie same. Chociaż z drugiej strony nikt nie karze im jeździc, a chodzić do szkoły juz tak, więc może w tym tkwi róznica Ale np puszcznie dziecka z dużym psem na spacer(powszechna rzecz) nie jest w niczym mniej niebezpieczna niz jazda z dzieckiem - widziałam wypadek z psem, który pociągnął dziecko pod auto bo nie miało siły go utrzymać - choć widziałam i włóczące ludzi konie. W każdym jedno i to samo, jak ktoś chce jeździć z dzieckiem to jego sprawa i nie uważam tego za coś wielce strasznego, patrząć co ludzie robią w ogóle na codzień( na koniec tego posta przytaczam też przykład z autem, dla mnie pokazujący, że pan ze zjdęcia nie jest głupszy od wielu z nas - i to na pewno w wielu dziedzinach). Mi się zdaje, że każdy z nas ma indywidualnie inne pojęcie ryzyka i inne zapotrzebowanie na nie. Niekórzy jeżdżą konno, niektórzy bolidem F1, a jeszcze inni boją się zrobic prawa jazdy. Niektórzy widzą zdjęcie dziecka i dorosłego skaczących przeszkodę i myślą "wow, super" inni "głupota". I wcale nie jest to takie jasne, ze to głupota i brak wyobraźni, jest więcej czynników i inteligencja nie ma tu nic do rzeczy, co ładnie pokazują badania(w każdym razie nie to co naukowo nazywa się inteligencją - prędzej to już wyobraźnia rozumiana jako abstrakcyjne myślenie - choć jest tak, że czowiek choć zdolny do wybiegania w przyszłość często widzi przyszłość nie realistycznie i przewiduje nietrafnie co sie może stać - i to każdy człowiek czasem robi, np gdy bardzo mu może popsuć nastrój myślenie inaczej (ja tez to robię, kazdy to robi). Trzeba się opierać na własnych odczuciach i doświadczeniu(także innych ludzi - co jest do pewnego stopnia świetne, ze korzystamy z wiedzy innych, ale też nie byłoby nowatorstwa i rozwoju, gdybyśmy nie wybiegali swoim działaniem ponad doświadczenia innych lub gdybyśmy im zawsze zawierzali, więc nie dziwmy się temu, że ludzie lubią postępować wbrew temu, co inni mówią i myślą). W każdym razie odczucia mówią więcej niż poglądy na jakąś sprawę(możemy myśleć, że coś jest złe, ale czuć co innego gdy to robimy i odczuciami czasem warto się kierować). Na sądach ciężko się opierać, bo człowiek niestety, co badania wszystkie pokazują, racjonalny nie jest - ma skłonność do racjonalizacji i myśli, że postępuje racjonalnie, ale w rzeczywistości własnie tego nie robi Nie mamy zdrowego rozsądku - tzn mamy, ale nie jest on rozsądny, tylko wręcz przeciwnie. Jeden problem z odczuciami - umysł je zakłóca. Np moge się czuć subiektywnie dobrze, stojąc na jednej nodze na koniu, bo przekonuję siebie, ze to jest fajne i bezpieczne, ale moje emocje fizjologiczne(te bardziej ukryte, podświadome) mogą mówic o słusznym zagrozeniu. I wtedy tylko doświadczenie może zredukować to subjektywne odczucie - spadniemy i następnym razem będziemy ostroźnijsi, lub chociaż będziemy się czuć mniej pewnie. Ostrzeżenia innych raczej nas wcale nie przekonają, skoro juz zaangażowaliśmy sie w tłumienie emocji pierwotnych, tych fizjologicznych. Tym, co lubią ryzyko potrzeba doświadczenia, które by ich jakoś cofnęło w myśleniu. Chociaż ja np parę razy huknełam zdrowo o ziemię i pare kopów zebrałam od koni, a jednak jeżdżę na oklep bez kantara w teren i mam gdzieś czy to jest niebezpieczne w odczuciu innych, bo ja czuje się wtedy bezpiecznie. Uważam, że człowiek musi sam na sobie polegać czasem - a jak mu się coś stanie, to sie czegoś nauczy - jak mu się nic nie stanie, to tym bardziej. Tak samo jak staje za zadem konia gdy masuję i rozciągam mu ogon - stoję wprost idealnie tak, że jakby koń kopnął, to po mnie - ale ufam, że koń nie kopnie i już. A bardziej ryzykowne jest dla mnie jechanie rowerem przy trasie pełnej aut, niz stanie za zadem znanego sobie konia - nawet na dworze, gdy wieje wiatr. A nie jestem osobą lubiącą wielkie ryzyko - np nie mam prawa jazdy, bo się boje jeździć autem i nie mogę sobie z tym lękiem poradzić. A na koniu czuje się bezpieczna nawet jak galopuje na oklep po łące, gdzie co chwila coś wyskakuje i koń jest pobudzony - ale to pokazuje, że ludzie są irracjonalni i dopóki się sami o czyms nie przekonają, to rady innych są często mało skuteczne :wink: Jestem pewna, że pan ze zdjęcia ma takie dziedziny, w których boi się zrobić "kroku", a ma takie tez jak konie, gdzie skacze z dzieckiem przez przeszkodę i nie czuje niebezpieczeństwa sytuacji. To jest właśnie irracjonalność, ze z jednej strony boimi sie czegos, a z drugiej będąc tym samym człowiekiem robimy coś bardzo ryzykownego. I każdy z nas, kto jest zdrowy, tak ma, choć czasem bardziej a czasem mniej. Jestem pewna, że co druga osoba na tym forum(przynajmniej! i mogę się załozyć, że jakbym was zbadała to by to wyszło ), choć czasem przekracza prędkość i choc czasem łamie drobne przepisy jadąc autem i mając pasażera - czym to sie rózni od jazdy konno z dzieckiem? Moim zdaniem niczym! Ja uważam, że skakanie na młodym koniu z dzieckiem jest niebezpieczne, tak jak wy - ale uważam, że każdy robi coś niebezpiecznego i wplątuje w to los innych kazdego dnia i nie przekona mnie poglą, że jazda z dzieckiem jest tu czyms gorszym, niż inne ryzykowne czynności, jak choćby przechodzenie przez ulice w niedozwolonym miejscu(też ktoś może przez nas zginąć), za szybka jazda, nadmierne spożywanie alkoholu(nie panujemy wtedy do końca nad sobą, też mozemy zrobić coś co zagrozi innym), a nawet palenie przy innych ludziach w zamkniętym pomieszczeniu to wpływanie na zdrowie innego człowieka - tak jak jazda z nim na koniu może wpłynąć na jego zdrowie. |