Hipologia

Pełna wersja: Koń za mną podąża...aż za bardzo
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Mam taki kłopot. Moja klacz wszędzie za mną ,,łazi". Na hali,w terenie,w stajni-no wszedzie. Problem w tym,że teraz chciałabym już zacząć grę w jojo i ona nie chce się cofnąć-odejść ode mnie. Z siodła pięknie cofa, z ziemi na polecenie też,ale nie chcę by to takie wyuczone było. Ja macham liną,a ona stoi i się patrzy... No i jeszcze jedno-kiedy jakiś koń mnie np.trąci nosem to moja klacz rzuca się na niego z zębami i głośnym kwikiem... Ogólnie to nie mam z nią problemów -mogę ja dotknąć wszędzie,przechodzić pod nią,stawać na niej, zjeżdżać po zadzie, obejmować itd...
Nie jeden chciałby mieć taki problem jak Ty Smile Gratuluje Smile
Nie rozumiem... z ziemi pięknie się cofa "na polecenie", ale nie chcesz żeby to było wyuczone? A jakie ma być? Wink
Jeżeli cofa się na inny sygnał niż byś chciała, to po prostu go zmień. Dobrym sposobem jest dodawanie nowego sygnału przed starym.
Skoro cofa na jakąś tam Twoją komendę z ziemi, to czy to nie taka zabawa w jojo?

Wole w pracy z końmi trzymać się swojej intuicji, a nie ściśle kopiować techniki jakiejś tam szkoły. W takim podejściu gubimy po drodze cel skupiając się na samej technice.
Może rzeczywiście zmień powoli zamień komendy, może bardziej "teatralnie", czyli czasem stań się bardziej "groźna". Konie natychmiast wyczuwają nasze intencje- muszą być jednak na 100%. Miałam podobny problem z olewczością małej i klejeniem się, ale zaczęłam zmieniałam intonację głosu, gesty, sposób patrzenia i jest skuteczne. Zaobserwowałam, ze gdy się jej coś nie podoba, pojawiają się (analogicznie do ludzkich)- Big Grin zmarszczki mimiczne :twisted: : nad chrapami, pod powieką dolną... Znikają natychmiast gdy coś zmienię, ale cel pozostawiam ten sam i tak uczymy się poprzez zabawę. Jesteś przyjacielem własnego konia i koń jest zazdrosny. Tak bywa, ale ja to lubię Tongue .
Cytat:Wole w pracy z końmi trzymać się swojej intuicji, a nie ściśle kopiować techniki jakiejś tam szkoły. W takim podejściu gubimy po drodze cel skupiając się na samej technice.

Bardzo, bardzo dobrze powiedziane. Jak mnie wkurza jak czytam gdzieś, że 'ludzie nawet nie wiedzą, że stosują techniki/ zabawy Parellego'! Ja nie stosuje. To on stosuje techniki i metody znane od lat i po prostu sprzedaje je w przykuwającym oko opakowaniu. Trenując konia, trzeba zawsze sobie zadawać pytanie- co ja, albo przyszły jeździec, będę od tego konia wymagać, gdy zakończy szkolenie; po co czegoś uczę, po co konkretnie stosuję dane ćwiczenie. Chyba nie szkolimy koni, żeby były 'mistrzami w 7 grach Parellego'. Więc zakładam, że stosujesz zabawę w jojo by osiągnąć jakiś konkretny, użyteczny cel- ja zaczęłabym od nazwania tego celu i poszukania, jakimi innymi sposobami można go osiągnąć.
Dobry treser zwierząt -to osoba, która umie błyskawicznie zareagować na określone zachowanie zwierzęcia i zastosować skuteczną metodę. Potem wystarczy pozbierać te metody, opisać -i juz mamy "szkołę", za ktorą zarabiamy kasę :lol:
Wielcy treserzy mają swoje sposoby ,których nie zdradzają tak medialnie (jak Parelli, np) -ale pokazują efekty (Pignon). Dla dobra koni -lepiej byłoby znać metody postępowania i iść przetartymi szlakami- ale tu napotykamy oszołomów, fanatyków zamieniających idee w "przegięcia" - i cała "szkoła" zostaje ośmieszona, skrytykowana...smutne Sad
Czy naprawdę wszędzie zawsze dyskusja musi iść w tą samą stronę?? o sensie i bezsensie pnh? Jak sie zaczyna rozmowę o frytkach to też w końcu sie do PNH dojedzie. Jak macie taką wielka potrzebę wyrzucania z siebie złości na PNh to zróbice sobie wątek do tego, ja już zaczynam połowe wątków omijać, bo mnie to zwyczajnie męczy.

Ekuss, może jesteś za mało konsekwentna? Ignroowanie polecenia do odsunięcia się od człowieka to często oznaka braku szacunku. Dobrze, gdy koń jest nauczony oddalać się od człowieka (tyłem z twarzą do człowieka by zachować kontakt), bo IMHO to też kwesta bezpieczeństwa czasem. Ja mam w stadzie konia, który przykleja się na pastwisku do czlowiak ale do tego też potrafi nie szanować strefy osobistej, nie lubi się przed człowiekami cofać. Jest to koń silny i dominujący i szanuje i uważą za szefów tylko 2-3 osoby. Jak prosisz konia o cofnięcie w ostateczności? Czy nie było tak, że próbowałaś kilka razy, ona nie reagowała a Ty odpuściłaś? Jesli masz konia o silnym charakterze to nie za dobrze. Lepiej nie podejmj wyzwań i zadań, których nie będzie w stanie wyegzekwować, bo tak oddajesz berło i korone koniowi Smile

Mazazel, konie są mistrzami 7 gier od urodzenia. To ludzie się uczą. Zapoznaj się z przedmiotem zanim podejmiesz krytykę.
Jeśli po prawidłowym zapoznaniu z przedmiotem widzi się PP wszędzie, wszystkie konie i wszyscy jeźdźcy graja nieświadomie w jego gry to...wiesz to ja już wole białe myszki widziećWink
Nie będę rozwijac tutaj tej dyskusji.
Więc tak-na jeździe nie mogę powiedzieć,że jest nieposłuszna,bo uczy się błyskawicznie-4 miesiące od ,,człapaka" czyli ani na dobrą nogę nie umiała galopować,w kłusie drobiła itd przeszła do klasy ,,p" +łopatka do środka, stęp hiszpański nawet na oklep bez niczego...
Co do cofania-cofa bez problemu na dotyk czy kiedy stoję przy niej i mówię ,,back",ale nie chce cofnąć gdy stoję naprzeciwko niej i chcę by sama -beze mnie obok cofnęła... ogólnie kiedy mnie nie ma obok niej to stoi przy bramce na padok i mnie szuka wzrokiem, jak ją kupiłam była też bardzo płochliwa- bała się kamieni, łubinu,kałuży, plamy na ziemi czy krzaków i po setkach odczuleń nie ma problemu- przejedziemy obok pracującej koparki, byłyśmy nad oceanem, skaczemy nawet, jeździmy w wysokiej trawie etc-no,ale kiedy ja jestem obok... czasem mam też wrażenie,że traktuje mnie jak źrebaka- odgania konie ode mnie,chce mnie czyścić, wącha mnie od stóp do głowy,pozwala mi na wszystko,pilnuje,a kiedy wychodzę ze stajni to chce za mną...tylko to już trochę denerwuje...

tutaj była nieco spokojniejsza,powiedzmy takie ,,demo" kasztanka ze skarpetkami i łysinką-ta najmniejsza
http://www.youtube.com/watch?v=QC_MoQ50ra4
Nie dawaj smakołyków!
Zwłaszcza jeśli się bawisz z końmi w stadzie-to prowokuje tą "zazdrość" o której pisałaś, czyli odganianie innych koni itd. Koń "broni" swoje jedzenie! To widać w każdym stadzie: wyobraź sobie, ze konie są na padoku bez trawy i wrzucasz tam siano-co się będzie działo? Prawda?

Można dyskutować nad sensem stosowania smakołyków w pracy ale stanowczo jestem przeciwna (i kategorycznie zabraniam tego u siebie) dawania smakołyków koniom, które są w grupie!
Edytuje post - dopiero teraz obejrzałam film i teraz już widzę co jest grane

Nie widzę nic nadzwyczajnego w tym, że lata za Tobą w kółko skoro wie, że coś masz dobrego, a mu uciekasz. Zresztą nie tylko Twój koń "za Tobą podąża", a również np. Kary bo odkrył, że coś rozdajesz. Również to, że Twój konik odgania od Ciebie inne konie wynika z tego, że rywalizuje o smakołyki.
To niestety żadne czary. Powinnaś uważać, bo takie prowokowanie może być niebezpieczne. Czasami taki konik zdenerwuje się na człowieka i potrafi być wtedy niesympatyczny :!: :!: :!:


Też miałam kiedyś tak z jedną klaczą w stajni, w której zajmowałam się końmi, że odganiała ode mnie inne konie.
Miała tylko 2 latka i wcześniej nikt się nią nie zajmował (mam na myśli czyszczenie czy nauka podstaw dobrego zachowania). Gdy zaczęłam tam pracować odkryłam, że gdy wchodziło się do jej boksu - denerwowała się i kopała (bo ktoś naruszał jej święte miejsce). A winny był temu również poprzedni stajenny, który nie miał w zwyczaju karmić ( np sypać owsa do żłobu) kiedy koń już był w boksie ( ja natomiast wysoko cenię karmienie koni gdy już czekają w boksie). Dlatego człowiek w jej "czterech ścianach" to było dla niej coś nowego. Dodam, że poza swoją świątynią (boksem) była całkiem miła i grzeczna, a na pewno nie agresywna.
Kiedy pierwszy raz weszłam rano, aby dać jej owsa zobaczyłam przed twarzą kopyta. Odruchowo huknęłam na nią, a potem wyszłam (nie dając owsa). Wracałam kilka razy i za każdym razem gdy widziałam negatywną reakcję mówiłam głośno "nie" i wychodziłam. Tu należy dodać, że klaczka mimo młodego wieku terroryzowała już większość stada, wiele koni jej się bało i ustępowało. Szybko zrozumiała co jej się bardziej opłacaSmile Od tamtej pory nie odstępowała mnie o krok. Stałam się dla niej kimś ważnym, autorytetem i kimś kogo należy szanować.
Odganiała ode mnie konie co w tej sytuacji wydawało mi się dość naturalne.
Moja klacz kiedy tylko mnie zobaczy to natychmiast podchodzi do płotu, aby zostać pogłaskana, a kiedy wejdę na wybieg np. sprzątać lub pracować z innymi to Ona za nic w świecie nie chce się ode mnie odsunąć, a nawet nie daje mi wyjść z wybiegu. Zyskała do mnie i mojej rodziny zaufanie kiedy ją kupiliśmy. W dniu zakupu była piękną, spokojną klaczką, ale miała kłopot zdrowotny związany z zaniedbaniem poprzedniego właściciela. Kłopotem tym okazał się karabińczyk, który wrósł się w skórę na pysku. Przyczyną tego był za mały kantar. Kiedy po zabiegu karabińczyk został usunięty klacz natychmiastowo nas pokochała i zaufała nam.
Tu akurat miałam smakołyk,ale jak nie mam to jest to samo... a daję jej naprawdę rzadko by kojarzyła moją obecność z jedzeniem...
Stron: 1 2