Hipologia

Pełna wersja: Paddock paradise
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Dziękuję za odpowiedź. Argumenty przyjęłam do wiadomości, co nie znaczy, że się z nimi zgadzam, a przynajmniej nie ze wszystkimi.
Nie jest moją rzeczą pouczanie kogokolwiek i mam nadzieję, że nie zostanie tak to odebrane (zastrzegam ze względu na moje dotychczasowe negatywne doświadczenia w tym zakresie). Wyrażam tylko swoją opinię.

Minimalny dystans dla konia to 5 km dziennie (tak powiedział mi kiedyś Trener Mickunas i ja mu wierzę). To naprawdę niewiele i zajmuje niewiele czasu. Przebycie 20 km oczywiście trwa dłużej, ale już np. 10 km to godzinna jazda we wszystkich chodach i do tego spokojna. Wiem, że wszyscy współcześnie cierpimy na brak czasu. Jednocześnie jednak znaczna część z nas uprawia sporty np. w siłowni co też przecież zabiera czas. Zmierzam do tego, że PP to w istocie proteza. Proteza czasu, którego nie poświęcamy koniowi. Podobnie (to mój osobisty pogląd), protezą są metody naturalne, które mają zrobić coś szybciej w sytuacji kiedy jest potrzebny tylko czas i cierpliwość. Postępowanie zgodne z psychiką konia to nie metody naturalne to zwyczajnie prawidłowe zachowanie. Tak uważam. Smile

Ale powiem więcej - jeżeli nie mamy czasu na coś to tego nie robimy. Być może najbardziej naturalne w sytuacji permanentnego braku czasu jest rezygnacja z koni. Oczywiście nie piszę o sytuacjach kryzysowych. Każdy je miewa. Ale to jednak stan przejściowy.
A jeśli starasz się uzupełnić w naturalnym środowisku to, czego niby brak? Np rzucić kamienie, łupek, porozrzucać korę? Podobne rzeczy robiłam, bo musiałam wzmocnić kawałek skarpy i podjazd, zamiast użyć wszędobylskich płyt betonowych. Sprawdza się o'k. Było na początku obce w tych miejscach, ale po nawet dość krótkim czasie podłoże się zaadoptowało, częściowo zarosło i nikt mi nawet nie powie że tam tych kamyków nie było. Konie z ich powodu nie cierpią. Podobnie można postępować z roślinami prowadząc liczne nasadzenia wybierając gatunki, które łatwo się przyjmą. Nie trzeba i aż nie należy robić dziur w ziemi gliniastej starając się o "dziwaxy" na tym placu zabaw, ale pomóc w aranżacji terenu jaki mamy. Nic na siłę, bo rzeczywiście można zaszkodzić. Jeśli mam piach i sosny, samo się dzieje z podłożem, jeśli żwir- gdy urozmaicę podłoże tworząc kilka wzniesień, też nie będzie to ze szkoda dla koni. Akurat teren łódzkich wzniesień jest atrakcyjny na tyle, że możliwe, ze wystarczy tyko wytyczyć trasę i ścieżka gotowa- całkiem naturalna.
Ze Spahisem się częściowo zgadzam- pp to namiastka i "proteza", ale wspomniałam na początku o koniach zapomnianych, a tego problemu się nie rozwiąże. Niestety. Człowiek zwłaszcza w czasach notorycznej pogoni za "być i mieć" chce czasem uciec, a koń jest jedną z "rzeczy" (ładniej zabrzmi możliwości) która na to pozwala.
Zbiorczo odpowiem Spahisowi i Mazazel.
Otóż diabeł tkwi w sposobie utrzymania i, co być może ważniejsze, użytkowania naszych koni.
Wiadomo, że najlepsze jest to, co naturalne. Czyli paręnaście, -dziesiąt kilometrów przemierzonych codziennie przez konie po zróżnicowanym terenie we wszystkich możliwych chodach. Tu oczywiście pojawia się sprzeczność z tym, co możemy i chcemy zapewnić naszym czworonożnym przyjaciołom. Zatem jeżeli koń pracuje regularnie i ma możność zaznania każdego terenu, buduje, prócz muskulatury i kondycji, prawidłowy róg kopytowy, mocne kości, chrząstki, więzadła i co tam jeszcze natura mu dała. Szkoli się także w równowadze, doświadcza tysięcy bodźców - uczy się świata i siebie samego.
Taki natomiast bidulek, co to tylko "łazi" po pastwisku lub, co gorsza, czasem jedynie wychodzi z nudnej i śmierdzącej stajni na równie nieciekawy okólnik lub padoczek... Czyż trzeba więcej tłumaczyć?
Jasne, że "paddock paradise" to kolejny chwyt marketingowy, bo sugeruje niebiańskie warunki w tej tylko stajni, w której ów korytarz się stosuje. Jednakowoż zamierzenia są chwalebne. Chodzi po prostu o namiastkę natury zamiast złotych krat i kostki brukowej, otoczonej rabatkami kwiatów i koszoną misternie trawką, na którą żaden koń nie ma wstępu!

Uzupełnię jeszcze, że tym, czego mi brakuje w "pp" jest zwyczajna trawa, którą koń sam pobiera. Zamierzam zatem stworzyć u siebie pewną hybrydę, która zostanie wzbogacona w poszczególne kwatery pastwiska. Do nich, z korytarza dookólnego, konie będą miały dostęp jak w wypasie kwaterowym. Tak, by jadły trawę jak chce natura, wybierając sobie odpowiednie roślinki, a nie koszoną zielonkę czy siano. A jednocześnie miały zapewniony ruch i, po części, spełnioną potrzebę eksploracji.
asio napisał(a):Ze Spahisem się częściowo zgadzam- pp to namiastka i "proteza", ale wspomniałam na początku o koniach zapomnianych, a tego problemu się nie rozwiąże. Niestety.

Nie ma przecież tylko dwóch kategorii koni - te chodzące w teren i te zapomniane. Są też konie z takich czy innych przyczyn "niejezdne" (lub nieujeżdżone), dla których taki padok to doskonałe wyjście.

Bodajże aktualna mistrzyni Niemiec w rajdach długodystansowych Sybille Markert-Baeumer trzyma konie, na których startuje, na urozmaiconych, górzystych padokach i ogranicza trening do 2-3 jazd tygodniowo.
Spahis, ja dobrze wiem, że jest to coś w rodzaju "protezy", jeśli ktoś uważa, że puszczenie konia na padok i niejeżdżenie codziennie jest złe. i mimo że zastrzegałeś, że nie pouczasz nikogo, to ja poczułam się pouczona, głównie dlatego, że opuszczam mojego konia na dłużej. na kilka miesięcy, może na rok lub dwa. i staram się zapewnić jej maksimum, które mogę jej zapewnić. nic nie mogę na to poradzić, że mnie nie będzie i nie będę mogła poświęcić jej czasu, jedyne co mogłam zrobić, to znaleźć jej taką stajnię, w której będzie jej najlepiej. a poza tym...no cóż, jeśli konno mogliby jeździć tylko Ci, którzy mają dla swoich koni mnóstwo czasu, tzn. codziennie kilka godzin, to chyba za wiele osób nie mogłoby jeździć w ogóle. ale czy koniom szkodzi to, że sobie chodzą po padoku, a nie są zabierane na jazdę, to nie wiem. znaleźliby się i tacy, którzy by powiedzieli, że jest odwrotnie (przynajmniej w niektórych przypadkach). oczywiście żadne skrajności nie są dobre.

i nie uważam, że spalenie siodeł i wypuszczenie koni na step jest jedynym słusznym rozwiązaniem Wink

co do tych kilkometrów, to oczywiście nie będę dyskutować z mądrzejszymi ode mnie, ale ja niestety na wszystko patrzę z perspektywy kopyt, więc dlatego rzuciłam taką a nie inną ilość kilometrów.
Dagmara Matuszak napisał(a):Bodajże aktualna mistrzyni Niemiec w rajdach długodystansowych Sybille Markert-Baeumer trzyma konie, na których startuje, na urozmaiconych, górzystych padokach i ogranicza trening do 2-3 jazd tygodniowo.
A teraz dygrasja z mojej strony, czyli OT. Z całym szacunkiem, ale trening do rajdów długodystansowych dwa razy w tygodniu nie wynika z urozmaiconych padoków, lecz z fizjologii. Organizm po treningu wytrzymałościowym odbudowuje siły 3-4 dni i stąd te dwa razy w tygodniu; a pod koniec odbudowa następuje z nadwyżką (superkompensacja). Ale to działa tylko w tej dyscyplinie, gdzie najwięcej zależy właśnie od treningu wytrzymałościowego i żywienia. W innych dyscyplinach bardziej technicznych takie coś jak jazda dwa razy w tygodniu by się nie sprawdziło.
Śledząc temat widzę że nieświadomie mam paddock paradise.Kilka lat temu przywieźliśmy piasek do budowy gdy już się zużył reszta rozsypała się po podwórku, potem przywieźliśmy kostkę granitową i jest zwalona w jednym miejscu ale żwir i inne takie tam kamorki również się poroznosiło powłaziły w ziemię i ją skutecznie utwardziły, potem sobie na tym wyrosła trawka ale coś tam zawsze się urodzi pomiędzy kępami. A więc mamy miejsce piaskowe gdzie koń namiętnie kilka razy dziennie się tarza, urozmaicone podłoże trochę kamieniste, lekkie błotko w jednym miejscu jak dobrze popada również wspaniałe na kąpiel błotną idąc dalej mam tunel do sadu gdzie jest ok 10 duużych drzew owocowych o dziwo nie zjadanych przez konia, pełno trawy a następnie przejście na łąkę.Brakuje mi tylko górki. Koń przebywa w takim środowisku całymi dniami zamykam go jedynie na noc bo różnie to bywa ( chodzi o np. kradzież co się zdarza lub o złośliwe wypuszczenie na zewnątrz) Oczywiście dostęp do wody w postaci wanny obok studni. Raj. Myślę że koń nie narzeka. Taki PP to fajny pomysł. Big Grin
Sądzę, że nie do końca masz u siebie "pp".
Założeniem tego systemu jest KORYTARZ, którego długość oraz urozmaicenia wymuszają na koniach ruch - w odróżnieniu od pastwiska, na którym konie głównie stoją, drzemiąc lub jedząc. Zwolennicy tego pomysłu są głównie pośród tzw. naturalnych strugaczy, albowiem chodzi o pracę kopyt. Pracę w różnych warunkach jeśli idzie o podłoże.
Spahis napisał(a):A teraz dygresja z mojej strony, czyli OT. Z całym szacunkiem, ale trening do rajdów długodystansowych dwa razy w tygodniu nie wynika z urozmaiconych padoków, lecz z fizjologii. Organizm po treningu wytrzymałościowym odbudowuje siły 3-4 dni i stąd te dwa razy w tygodniu; a pod koniec odbudowa następuje z nadwyżką (superkompensacja). Ale to działa tylko w tej dyscyplinie, gdzie najwięcej zależy właśnie od treningu wytrzymałościowego i żywienia. W innych dyscyplinach bardziej technicznych takie coś jak jazda dwa razy w tygodniu by się nie sprawdziło.

Niestety brak mi wiedzy, żeby się do tego odnieść. Być może to skrót myślowy ze strony S. M-B., ale z jej słów wynikało, że ruch na padoku traktuje jako integralny element treningu. Moje tendencyjne Wink pytanie - czy jest całkowicie obojętne, co się dzieje z koniem w owych 3-4 dniach między treningami?

Jeszcze troszkę pociągnę OT, bo mnie to intryguje - jak już kiedyś pisałam na forum, jeździłam na koniach trenowanych do rajdów długodystansowych. Te konie chodziły codziennie 20-30 km, w tygodniu poprzedzającym zawody dodatkowo co najmniej raz przechodziły dystans ok. 70 km. W tym okresie zajęły 1 i 2 miejsce w Mistrzostwach Polski (plus nagroda Best Condition), 2 miejsce w Mistrzostwach Niemiec (ze stratą ok. 2 sekund do zwycięzcy...) i 16 miejsce w Mistrzostwach Świata. Czy w ich wypadku taki trening interwałowy, o jakim piszesz, mógłby dać jeszcze lepsze rezultaty?
Oczywiście zgadzam sie z Tobą Bartoszu.Nie zupełnie jest to PP ale cieszę sie żę to nie jest zwykłe kwadratowe pastwisko.Nawet nie będę dyskutować o tym bo nigdy nie miałam w zamiarze stworzenia takiego PP u siebie ale niemniej jednam mój koń ma dość urozmaicone otoczenie bo ma i drzewa i piasek i błotko i łąkę nie do przejedzenia a wszystko nie jest w jednym miejscu tylko jedno przechodzi w drugie.Czyli ma kilka elementów takiego końskiego raju zupełnie przypadkiem Smile
Na treningu koni rajdowych się nie znam. Wiem tylko o dwóch zagadnieniach - po pierwsze odbudowa sił po wysiłku. Następuje międzu 3 a dniem. Oczywiście koń nie stoi uwiązany, a jedynie nie ma treningu; może być natomiast LSD (ang.) czyli skrót od długiego, wolnego (stęp) dystansu. Ważne jednak, by tętno nie wzrosło powyżej pewnego poziomu (niski wysiłek).

O treningu dwa razy w tygodniu możesz zaś przeczytać w książce doc. Ewy Szarskiej "konne rajdy długodystansowe". Ja rozmawiałem też z Autorką osobiście pod kątem treningu wytrzymałościowego do wkkw. I wtedy właśnie Pani Docent potwierdziła o tych zagadnieniach fizjologii o których pisałem. Zwracała jednocześnie uwagę, że konie rajdowe muszą mieć regularne badania krwi i poziomu wszystkich wskaźników. W innych dyscyplinach daje to obraz wytrenowania konia oraz stopnia zmęczenia, w rajdach chroni jego życie (spadek np. potasu może doprowadzić do zawału i zgonu).

To co zaś pisałaś o okresie przed zawodami to zwyczajnie BPS (bezpośredne przygotowanie startowe). Ten okres jest ustawiony inaczej niż pozostałe, przynosi wspaniałe rezultaty, ale można stosować tylko do najważniejszych imprez sportowych w roku (max 2 razy) i tylko u zaawansowanych zawodników. BPS u koni to poziom MP.
Spahisie, pełen szacunek dla Twojej teorii co do czasu pracy nad koniem, chciałabym, a jednak nie dam rady :| . Mam konie we własnym ogródku, ale zwłaszcza latem bywa tak, że prace przygotowawcze do zimy wymagają z mojej strony sporo czasu i pracy. Nie mam na tyle rozwiniętego gospodarstwa by kogoś zatrudniać. Ale dążę do tego. Dziś zastosowałam wcierkę i bandaż na przepracowany nadgarstek. Poza tym trzeba coś zarobić. Dlatego też uważam, że zróżnicowanie wybiegów, czyli pozostawienie łąk i wydzielenie korytarzy do łażenia jest bardzo dobrym pomysłem. I nie tylko tym zapomnianym przez właścicieli jak to konkretnie ujęłam, ale wszystkim "zapomnianym " z różnych powodów i pozostawionym pod czyjąś opieką, zdrowym koniom.
Tak się zastanawiam.
Bo obie strony maja moim zdaniem swoje racje.
Mam tylko takie pytania.
Co jest zdrowsze – bardziej naturalne?
Ciągły ruch w czasie pobytu na padoku na zróżnicowanym podłożu rozłożony na cały dzień?
Czy też „załatwienie” tej odległości w ciągu np. godziny czy dwóch treningu?
Ile tak naprawdę nasze konie mają wspólnego z dzikim koniem którego naturalne warunki taki „rajski padok” miałby odwzorowywać? – Czy jest ktoś wstanie w linii genealogicznej swojego konia odnaleźć to pokolenie które zostało złapane jako dzikie gdzieś na stepie?
Paddock paradise ma odwzorowywać warunki, w jakich żyją mustangi. Czyli nie dzikie konie, tylko konie zdziczałe, wywodzące się od koni hiszpańskich konkwistadorów - w większości andaluzyjskich, arabskich i berberyjskich, z domieszką innych "domowych" ras, na przykład folblutów, dolaną na przestrzeni wieków. Są wyizolowane stada które nadal są prawie identyczne pokrojowo z rasami hiszpańskimi.

Więc tak naprawdę można się dogrzebać koneksji Smile, biorąc pod uwagę że chyba każdy folblut, a co za tym idzie praktycznie każdy szlachetny koń wierzchowy na kontynencie europejskim ma wśród przodków te same 3 ogiery arabskie Big Grin.

maku napisał(a):Co jest zdrowsze – bardziej naturalne?
Ciągły ruch w czasie pobytu na padoku na zróżnicowanym podłożu rozłożony na cały dzień?
Czy też „załatwienie” tej odległości w ciągu np. godziny czy dwóch treningu?

no właśnie.
Stron: 1 2 3