Hipologia

Pełna wersja: Transport młodych koni
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Witajcie ( Gdyby temat był bardzo proszę o przeniesienie posta )
Czas biegnie szybko i przygotowujemy się do przeprowadzki.... To pierwszy załadunek młodej do bukmanki a mój ogromny stres z tego powodu. Młoda ( 12 miesięcy) rzadko bo rzadko ale czasem wyrwie się z uwiązem i leci....Moje obawy to załadunek poradzilibyście jakieś wypróbowane sposoby z góry mówię ze środki uspokajające raczej odpadają czeka nas dość długa droga.
Poćwiczyć!
Czyli krótko mówiąc nauczyć konia wchodzenia do przyczepy wcześniej, przed planowanym transportem, na spokojnie i bez stresu. NAwet jeśli trzeba w tym celu pożyczyć przyczepę!
Ja wiozłam Rudego gdy był młodzieniaszkiem i choć też miewał dziwne pomysły to poszło gładko, a nie mieliśmy możliwości poćwiczyć wcześniej czego bardzo żałuję. Wszystko na spokojnie i bez pośpiechu, ważny jest rozsądny przewoźnik który nie będzie co minutę patrzył na zegarek i wprowadzał nerwowej atmosfery. Nam się udało na smakołyki i koń całkiem nieźle zapamiętał to wydarzenie bo gdy po pół roku jechał przyczepą po raz kolejny załadunek trwał 10 minut.
Karesowa czy bukmana była podstawiana pod drzwi stajni czy twój rudzielec wchodził z marszu z podwórka? Troszkę mnie uspokoiłaś.
Cytat:Poćwiczyć !
Słuszna rada pod warunkiem ,że zrobimy to we właściwy sposób , a to wymaga ; czasu ,wiedzy , doświadczenia , cierpliwości , empatii i jeszcze kilku czynników.
Złe przeprowadzenie takiego szkolenia może dać gorszy efekt od jego braku .
Moja rada : jeśli jesteśmy w sytuacji konieczności załadowania do przyczepki konia, który nigdy do niej nie wchodził , lub takiego , co do którego spodziewamy się problemów - przyczepka cofnięta w drzwi stajni , tak by nie było możliwości przejścia obok , na głowę konia ogłowie zaprzęgowe z okularami ( może być bez kiełzna , bo chodzi o okulary) . Ograniczenie pola widzenia konia przez okulary bardzo pomaga mu w podjęciu decyzji o ruchu w przód za człowiekiem . Wielokrotnie sprawdzone z różnymi końmi, zawsze z pozytywnym efektem. ( nawet z końmi, które nigdy do przyczepy nie wchodziły). Oczywiście nadal obowiązuje spokój i cierpliwość Smile i przyjazne nastawienie . Smile
Dziękuje panie Wojciechu za cenne rady skonsultuję to z osobą przewożącą mam nadzieje, że wszystko pójdzie dobrze Big Grin
Gdy jechał pierwszy raz, wszedł z marszu na podwórku za marchewką, gdy zmienialiśmy stajnie powiedziałam Pani która mi Go wiozła że to młody ogier i miewa dziwne pomysły i podjechała od razu pod drzwi stajni i do bukmanki wszedł praktycznie z korytarza, dodam że jechaliśmy rano a Pani od transportu zabroniła Karesowi podawać na śniadanie owsa, sama jednak przyjechała z owsem w każdej kieszeni więc Rudy pokochał ją natychmiast miłością wielką a za każdy kroczek na trapie dostawał od niej garstkę, wszystko poszło super ale przewoźnik był genialny, wykazał się cierpliwością, świetnym podejściem do koni i życzliwością do ludzi, widząc moje przerażenie w oczach-bo w odróżnieniu od konia stresowałam się okropnie, zaproponowała mi papierosa i poradziła żebym odeszła parę kroków i nie przekazywała koniowi swojego stresu. Na miejscu pomogła konia bezpiecznie z przyczepy wyładować-także na spokojnie i powolutku. Dlatego zadbaj o odpowiedniego przewoźnika, dobre nastawienie i pójdzie ok. A kiedy ten wielki dzień??
Chyba wszystko zostało powiedziane, więc ja tylko trochę uzupełnię. Samo wchodzenie do przyczepy jest dla konia stresem, warto chyba pamiętać o jeszcze trzech kwestiach.

Po pierwsze - zaraz po wejściu powinna nastąpić nagroda - poklepanie, dobre słowo i np. garść owsa. To nie jest przekupstwo, lecz wynagrodzenie za wykonaną pracę, dające pozytywne wzmocnienie.

Po drugie - nie warto natychmiast wprowadzać konia do przyczepy lecz - o ile to możliwe - zrobić trzy kółka przed rampą. Chodzi o to żeby nie wystraszyć. Chyba, że wchodzimy wprost ze stajni.

Po trzecie - koń powinien być przed wyjazdem występowany, a jeżeli droga jest dłuższa to nawet 20 minut. W transporcie są odczuwane drgania z istoty nieprzyjemne, a u młodego powodujące mikrourazy. No i nie rozgrzany koń gorzej poradzi sobie w razie konieczności hamowania.

Wydaje się również, że warto by wejście było z ciemnego w jasne (ze stajni do przyczepy). Można nieco sobie to ułatwić otwierając boczne drzwi, ale wtedy trzeba pilnować konia żeby nie próbował wyjść taką "mysią dziurą".

Wejście do przyczepy z młodzikiem jest w sumie proste, koń jest na etapie potrzeby eksploracji wszystkiego i jeżeli umiejętnie to wykorzystamy, to problem jest z głowy. Smile

Powodzenia :!:
Bardzo burzliwie dyskutowałam z koleżanką na temat przewozu i w praktycznie pomysły takie same. Generalnie chcę ją przewozić z rana na głodniaka bezpośrednio ze stajni. Wcześniej pojedziemy i pochodzimy z nią by była rozchodzona. A przewóz za parę dni ....
Ja niestety nie będę miała wpływu na sposób wprowadzania małej (2 lata), którą sprowadzam niebawem do domku z przedszkola na Mazurach. Liczę na pomoc tamtejszej opiekunki małej i mojego zaufanego i sprawdzonego kierowcy. Jeszcze 2 tygodnie, a ja już teraz mocno się zastanawiam jak to będzie. Pierwszy załadunek miał miejsce gdy miała pół roku. Weszła ładnie za matką, jednak matkę wyprowadziłam, dziecko zostało. Niestety innej możliwości niż odsadzenie i wywiezienie nie miałam. Zastanawiam się, czy na dzień dzisiejszy koniowóz może sugerować traumę rozstania z matką :?: .
"]Można nieco sobie to ułatwić otwierając boczne drzwi, ale wtedy trzeba pilnować konia żeby nie próbował wyjść taką "mysią dziurą".
[/quote]

Te drzwi muszą być otwarte tak aby osoba wprowadzająca konia , szczególnie młodego mogła wyskoczyć przez te drzwi !
To może się komuś wydawać dziwaczne bo ufasz swojemu koniowi , ale należy pamiętać że koń to jest zwierzę uciekające. Młody koń kiedy wchodzi do przyczepy może sie wystraszyć np zamykania rampy , ruszającehj się przyczepki i wskoczyć na jej przód - brak otwartych drzwi i tragedia gotowa.
Sama widziałam jak młody koń zawisł na przodzie przyczepki , następnie zerwał kantar spadł na plecy i wysunął się pod tylnym zapięciem .
My przy załadunku młodych koni mamy zawsze kilka dodatkowych osób . Zawsze jesteśmy 1000 razy bardziej ostrożni . Uwarzamy nie tylko na siebie ale także na to by koń nie miał nie miłych doświadczeń związanych z pierwszym transportem .
Zgadzam się co do jasności przyczepki . Koń z reguły wchodzi lepiej tam gdzie widzi , pewnie wynika to z klaustrofobi .

Jeśli się nie ma doświadczenia lepiej nie eksperymentować .
No straszcie mnie :/ ja zapewne nie będę się brała za wprowadzanie powierzam to ludziom z wiedzą
Musisz miec wyobrażenie ych dobrych stron jak i tych złych Smile
Spokojnie wyciągac wnioski , choć widzę ze masz zdrowe podejscie do sytuacjii.
Będzie wszystko dobrze sama zobaczysz że nie taki diabeł straszny Smile
My trzymamy kciuki za Ciebie Smile
I za Twojego wierzchowcaSmile
Ja z natury jestem ciemno widzem Big Grin ( tak mnie natura stworzyła ) i raczej na pierwszy sort idą te rzeczy złe jakby miało się coś stać stąd ten temat to raz a dwa pomoc ludzi którzy mają pojęcie o przewozie. Mam nadzieje, że młoda cało i szczęśliwie dojedzie do celu...

Dzięki za kciuki za wsparcie i za wiedzę przekazaną
nie będę zakładac nowego tematu, mimo że mój koń ma już 4 lata Wink
wybieram się na obóz hipologii w czerwcu i od jakiegoś miesiąca (odkąd mam starą używaną, ale w dobrym stanie bukmankę) próbuję jakieś 2-3 razy w tygodniu wejść z koniem do przyczepki. o ile na początku był to dla niej stres (tak naprawdę samo stanie przy przyczepie było dla niej stresujące), duży stres: stała na trzesących się nogach i cała się spociła. o tyle teraz bukmanka nie wywołuje w niej tak skrajnych emocji. jednak chyba gdzieś popełniłam błąd, bo jedyne, co udało mi się osiągnąć to postawienie dwóch przednich kopytek na rampie. przyczepka jest niewielka, jednokonna, więc nie jest to najbardziej komfortowa bukmanka do wchodzenia dla konia, jaką można sobie wymarzyć, ale niestety na nic innego nie mogę liczyć.
z tego co wiem, to ona jechała tylko raz przyczepką z innym koniem, dosyć daleko, bo około 500 km. teraz też czeka nas mniej-więcej taka podróż.
nie pomagają sposoby z wychodzeniem prosto ze stajni, nie pomaga, gdy przyczepka jest na wolnym placu- wtedy nawet wkłada głowę do środka, ale stojąc na ziemi z boku rampy. próbowałam nawet z klikerem, ale dla Herezji w tym momencie marchewka czy jabłko to żadna motywacja. wczoraj udało mi się w ciągu 5 minut przekonać ją do chodzenia po dwóch europaletach. ale przy przyczepce w pewnym momencia staje i zapiera się "jak osioł". i nie mam pomysłu jak ją ruszyć do przodu. ona wtedy stoi, zupełnie nie wykazując objawów stresu, nie wygląda, żeby się jakoś bała tej sytuacji. w momencie, gdy z tyłu ktos np. pogrzechocze butelkami plastikowymi, to też nic sobie z tego nie robi (odczulanie robi swoje...). poprostu nie chce przestawić nóg.
najgorsze jest to, że gdy ludzie kręcący się koło stajni udzielają mi "rad". że zawsze można przylać, żeby weszła. że można ją wprowadzić na dutce. że można dać jej "głupiego jasia" (tak, szczególnie na drogę o długości prawie 500 km). albo, że skrzykną kilka chłopów ze wsi i mi ją "wniosą".

teraz około 2 tygodni mnie nie będzie najprawdopodobniej w stajni, więc obawiam się, że będzie tylko gorzej...
już się zaczęłam poważnie zastanawiać czy nie będę musiała pojechac na obóz sama, co nie bardzo mnie cieszy, bo miałam nadzieję, że razem coś wyniesiemy z tego obozu...

w sumie sama nie wiem czego oczekuję pisząc ten post, bo przecież nie ma "cudownego sposobu" na wprowadzenie konia do przyczepki, a przez internet niewiele możecie mi pomóc. ale może jest jeszcze jakiś sposób, którego nie próbowałam, a który mógłby pomóc...

z góry dziękuję za odpowiedzi Smile
Stron: 1 2 3