Hipologia

Pełna wersja: Problemy z alfą
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Do WM
Witam Pana
Proszę o pomoc przy klaczy alfa. Zakupiłam ją 4 miesiące temu. Bardzo szybko udało mi się ją podporządkować. Jest bardzo inteligentna i chętna do pracy. Przerobiłam z nią wszystkie 7 gier, byłam pełna podziwu jak doskonale się rozumiałyśmy. Od niedawna klacz stoi w innej stajni. Ze względu na panujące tu warunki zmuszona byłam spryskać ją na owady. Tu pojawił się problem. Panicznie się boi. Strach jest tak wielki, że koń nie pozwala się dotknąć mokrą ręką. Wspina się i próbuje gryź.W grę nie wchodzą również maści ani rolonyn nie wspomnę o wizycie weterynarza. Widzę jak zaczyna się zmieniać. Są dni w których nie pozwala się złapać w boksie i na padoku. Traci do mnie zaufanie i dzieje się to z dnia na dzień.Do tej pory bardzo mi ufała i okazywała ulegość. Klacz ma 5 lat. Przed zakupem dokładnie się jej przyglądałam i zauważyłam, że gdy klacz się spoci to na jasnej sierści na wysokości kłębu są dwa duże białe place. Prawdopodobnie była odporzona. Proszę o pomoc jak wpłynąć na jej psychikę by nie stracić tego co z takim trudem osiągnęłam.
Witaj Tamirxo!

Moja rada jest taka : ważniejsze jest zaufanie Alfy do Ciebie niż problem much czy komarów, które jej dokuczają . Wobec tego odłóż te zabiegi na przyszłość i wróć do zabawy w gry . Pewno będziesz musiała uzbroić się w cierpliwość i poczekać na efekt , a to może potrwać . Niestety utracić zaufanie można dużo szybciej niż je odzyskać . Niczego jednak nie staraj się przyspieszyć i zadowalaj się maleńkimi kroczkami . Musisz ją "przeprosić" za swój błąd , a z pewnością po czasie dostaniesz "rozgrzeszenie". Konie pamiętają bardzo długo ale potrafią przebaczać.
Dziękuję bardzo
Będę się stosować do zaleceń, zdecydowanie odstawiam preparaty. Odezwę się jak tylko zobaczę poprawę. Do usłyszenia. Smile
Wojciech Mickunas napisał(a):Konie pamiętają bardzo długo ale potrafią przebaczać.

To prawda, aż łza mi się w oku zakręciła. My tylko musimy dać im czas na przebaczenie za błędy innych ludzi.

Moja pierwsza baba nie akceptowała wielu przedmiotów i czynności, sprayów również. Po rocznej pracy z nią do dziś spryskuję i smaruję ją na łące/padoku, całkiem gołą i aż zastanawiam się, czy zdaje sobie sprawę z tego, że to przynosi jej ulgę :?: .
A ja przerabiałam kwestię psikaczy wszelkich z jednym z koni wstawionych do nas do treningu w tym roku latem. Koń dość dominujący (wałach 3,5 roku), bardzo rozpuszczony przez właściciela. Najpierw koń został przyzwyczajony do mycia wodą z węża. Robię to na zasadzie odczulania, czyli zabieram wąż jak tylko koń na momencik znieruchomieje. W pierwszym momencie kopał w wodę i kręcił się, ale w normie, tak jak większość koni nie znających tej czynności. POtem jeszcze wpadł na pomysł, że nie podejdzie do miejsca gdzie się go myło (raz musiał zostać "zmotywowany" przez drugą osobę:-) i odpuścił, więcej problemów nie było.
Kwestię spraju zauważyłam jak koń sie lekko skaleczył, troszkę się to przypaprało i chciałam mu to psiknąć CTC. O mało mnie nie zabił w boksie! Za pierwszym razem psiknęłam go tak trochę na siłę (całe szczęście tam gdzie on stał sufit jest niski i nie mógł się wspinać, rana była na przedniej nodze i w efekcie atakował mnie przodem) i z doskoku, przemyślałam temat i stwierdziłam że trzeba to zrobić porządnie a nie na siłę. Dodam, że koń absolutnie nie bojący się człowieka, taki "taran", czyli zero szacunku było jak do nas przyszedł ale w zasadzie nie agresywny. Tzn atakował wtedy kiedy człowiek chciał coś na co on nie miał ochoty, takie "spadaj w buraki, ja nie bede!". Np przy kopytach usiłował Tomka kopnąć jak mu się znudziło nogi trzymać.

No więc po treningu i po umyciu konia, wzięłam sobie opryskiwacz ręczny taki do kwiatków, nabrałam letniej wody i popsikałam go w zasadzie bez większych problemów (dokładny opis jest na moim blogu, koń OKey). Potem przeszłam na zimną wodę, potem na taki opryskiwacz z pompką, dający już pewne ciśnienie i wydający ów charakterystyczny dźwięk który tak złości konie i zgodził sie na to bez większych zastrzeżeń. Oczywiście za każdym razem odczulanie było prowadzone do skutku, czyli do momentu całkowitej akceptacji. I potem spróbowałam z normalnym sprejem i poszło bez większych zastrzeżeń.
Jaki stąd wniosek wyciągam: da się, byle stopniowo, krok po kroku, zaczynając od czegoś co koń w miarę jeszcze akceptuje i zwiększając trudność. I zawsze trzeba uzyskać pełną akceptację każdego kroku. Tyle razy trzeba powtórzyć jeden element (np mycie z węża) aż ten konkretny element będzie akceptowany przez konia bez stresu, koń będzie posłuszny i SPOKOJNY w trakcie wykonywania czynności.
No i za wskazaniem Moniki Damec, niczego, co obce koniowi, dla jego i własnego bezpieczeństwa nie robię w boksie- tam jest zbyt mało miejsca, koń jest osaczony, poza tym jego "pokój" ma wzbudzać w koniu poczucie bezpieczeństwa. Są korytarze i miejsca przed stajnią. Ale rozumiem, ze czasem nie ma innego wyjścia i zdarza się, że koń nas zaskoczy. Inna sprawa gdy koń ufa, choć również staram się w boksie uszanować koński spokój. A woda i spryskiwacz to dobra metoda, bezpiecznie, bez dodatków i o każdej porze roku Big Grin .
Przyznaję, że po prostu nie spodziewałam się że koń zrobi problem. Koń ogólnie bardzo odważny, jak sądzę problem z psikaniem został trochę wyprodukowany przez błędne postępowanie, bo nic w zachowaniu konia nie wskazywało na to że będzie. Koń sie nauczył, że jak czegoś nie chce i się przy tym uprze to człowiek mu odpuści. A ja nie doceniłam na ile koniowi było wszystko wolno.
Następną sprawa to taka,że konia nie powinno się zaskakiwać - miałam do czynienia z różnymi końmi, czasami nie było czasu na zabawy. Moja metoda była taka: pokazywałam ten przedmiot , pryskałam w powietrze (nie w nozdrza :mrgreen: ), następnie na zdrową część skóry (jeżeli używałam sprayu odkażającego) i dopiero później na ranę. Niektóre i tak odskakiwały. Czasami liczył się odpowiedni refleks (wiadomo spraye te niekoniecznie są przyjemne w zetknięciu z raną - sama na sobie je sprawdziłam Wink. Jeżeli przy "próbach" koń zachowywał się niebezpiecznie w stosunku do mnie, wołałam o pomoc drugą osobę i wychodziliśmy z koniem poza jego boks.
p.s.
nie starłam się przyzwyczajać koni do zabiegu, ale starłam się żeby zaufały mi - nie zawsze wychodziło, ale ...nie ma ideałów.
Mnie czeka wiosenna wizyta stomatologa (nie mnie, a raczej moje baby :wink: ...). Z jedną będzie ok- znamy się i ufamy, genialna współpraca podczas zabiegu, rozumiemy się itd, a druga- cóż... Już teraz zaczynam zabawy z dziąsełkami i ząbkami, tym bardziej, ze będzie to wet, na którego siwa reaguje dość panicznie (wet FEI, z wielkim doświadczeniem itd), ale może zapach nie ten (?). Coś jej nie pasuje. Wet w innym rejonie Pl nie miał z niczym problemu. Widać, jak wiele od nas zależy. Ale zawsze można poświęcić czas na przygotowanie do zabiegu, wspólnie spędzony czas nigdy nie jest straconym Big Grin .

Poza tym jeszcze jedno: inteligentny koń wymaga większego zaangażowania :mrgreen: