01-19-2010, 11:46 AM
moze ten koncik pomoze jakiemus malemu przyjacielowi. jako pierwszy rusza Mastiff Cezar i jego smutna historia.
Cezary, mastiff, który chciałby poznać smak słowa DOM!
Któregoś lipcowego dnia, pokrętnymi drogami, dwie kobitki trafiły do pseudohodowli. Tego dnia jedyne, co mogły zrobić to wykupic z niej paromiesięczne szczenię mastiffa angielskiego. Ale obiecały sobie, że wrócą i pomogą wszystkim przebywającym tam psom. I słowa dotrzymały. Oczywiście potrzebny było do tego nakład sił i pracy większej ilości niż dwie osoby, ale małymi krokami udało już się zabrać stamtąd część psów, a te które zostały są pod opieką weterynarza, mają co jeść i szuka się dla nich domów.
Jednym z tych psiaków jest Cezary. Cezary to 6-7 letni mastiff angielski. Całe swoje dotychczasowe życie spędził w małym wybetonowanym kojcu, w zamarłej budzie, lub w ciemnej oborze. Nie poznał towarzystwa człowieka, nie doświadczał radości spacerów, zabawy, pieszczoty. Do tego wszystkiego prawdopodobnie w młodości przeszedł jakaś poważną chorobę, której skutkiem ubocznym były zmiany neurologiczne – wpłynęły one na sposób poruszania się psa.
Cezary chodzi chwiejnie i plączą mu się łapy. Jeszcze w pseudo, chodzenie sprawiało mu spory kłopot, często się wywracał i potykał. Kiedy się schylał, podwijał przednie łapy jak koń. Czasem nie był w stanie przejść paru metrów lub chodził na ugiętych przednich łapach. Przyznam, że byłyśmy załamane.
Cezara udało nam się zabrać na początku września. Trafił do psiego hoteliku podwarszawskiego. No i w pierwszej kolejności został pokazany weterynarzowi ortopedzie, który stwierdził że specyficzny chód Cezara jest następstwem jakichś zmian neurologicznych po przebytej chorobie (tą chorobę potwierdziła jego „właścicielka”). Okazało się ze Cezara łapki nie bolą i ogolnie nie ma w tym żednej bolesności, tylko taki niezborny ruch. Zostały też zrobione badania krwi, moczu i kału – wyszły zadziwiająco dobrze, szczególnie że Cezary był mocno wychudzony i miał widoczne zaniki mięśni. Trochę odetchnęłyśmy.
Cezary w nowym miejscu oglądał świat. Na początku był zadziwiony wielkim kennelem w którym mógł biegać sobie tam i powrotem. Co z wielkim upodobaniem czynił. Kiedy trochę oswoił się z sytuacją, zaczął być wypuszczany na ogród. I wtedy okazało się, że Cezary wprost uwielbia bieganie. I w ogóle nie przeszkadza mu to, że się potyka czy wywraca.
Minęły 4 miesiące. I dziś Cezary jest innym psem. Nadal chudym, ale już umięśnionym i poruszającym się o wiele sprawniej. Czy to wpływ lekók (Nivalin) czy dobrej karmy czy po prostu regularnego ruchu. Nie wiem. Wiem, że jest o wiele lepiej. I bardzo się cieszę.
To co w Cezarym jest najpiękniejsze, to to że on bezgranicznie kocha ludzi. Może się przytulać godzinami. I uwielbia podgryzać, za ucho, po rękach, po szyi. Jest bardzo kontaktowy, choć na swój kubusiowi-puchatkowy sposób. Bo Cezar jest trochę jak Kubuś Puchatek : ) Wielki i poczciwy.
Cezar, chyba jako chyba jedyny pies z tego pseudo, nie ma problemu z chodzeniem na smyczy. I bardzo się cieszy z każdego spaceru. I nawet jakoś strasznie nie ciągnie. I grzecznie wraca do hoteliku. I zatańczyłby i zaśpiewał za psi przysmak. Uwielbia jeść.
I tylko jednej rzeczy jeszcze nie poznał – co to znaczy mieć własny dom.
A dom by się bardzo przydał. Bo Cezar już jest nie najmłodszy, i dość wyniszczony przez życie, co chociażby mocno widać po jego zębiskach. Przydałby się ktoś, kto by o Cezara zadbał, zaopiekował się nim i stworzył mu dobre miejsce na tym świecie, gdzie mógłby on sobie spokojnie żyć. Bo Cezar nie potrzebuje wiele. Jedynie ciepły kąt, pełną miskę i człowieka, którego będzie mógł pokochać. Ale jak na razie takiego człowieka nie ma : (
A szukamy już 4 miesiąc. Dlatego zwracam się do Was z prośba o pomóc w szukaniu domu dla Cezara. Żeby mógł poznać smak słowa DOM.
Cezary jest przyjazny i zrównoważony. Wygląda na psa, który w miarę łatwo adoptuje się do nowych warunków. Do innych psów odnosi się spokojnie, akceptuje suki, Nie lubi kotów. Ładnie chodzi na smyczy, ale w ogóle nie zna „miastowego życia”. Nie lubi jeździć samochodem. Boi się burzy. Nie wiadomo jak z utrzymaniem czystości w domu, nie mamy jak tego sprawdzić, (ale jak wychodzi na spacer to na nim załatwia wszystkie swoje potrzeby). Najlepszy byłby dla niego dom z ogrodem i możliwością przebywania również na zewnątrz. Oraz mądrzy ludzie, których nie zniechęci specyficzny chód Cezarka i jego wiek. Ludzie, którzy by chcieli dać dom psiakowi, który w domu nigdy jeszcze nie mieszkał.
W sprawie adopcji Cezara proszę o kontak ze mną albo bezpośrednio z jego opiekunką w hotelu Beatą 0 609 441 928.
Mile widziana byłaby tez pomóc w ogłaszaniu psiaka : )
W tym samym hotelu przebywają tez dwa inne masie, 4 letnia Tosia i 3 letni Kanclerz. One również czekają na swoje domy.
Cezary, mastiff, który chciałby poznać smak słowa DOM!
Któregoś lipcowego dnia, pokrętnymi drogami, dwie kobitki trafiły do pseudohodowli. Tego dnia jedyne, co mogły zrobić to wykupic z niej paromiesięczne szczenię mastiffa angielskiego. Ale obiecały sobie, że wrócą i pomogą wszystkim przebywającym tam psom. I słowa dotrzymały. Oczywiście potrzebny było do tego nakład sił i pracy większej ilości niż dwie osoby, ale małymi krokami udało już się zabrać stamtąd część psów, a te które zostały są pod opieką weterynarza, mają co jeść i szuka się dla nich domów.
Jednym z tych psiaków jest Cezary. Cezary to 6-7 letni mastiff angielski. Całe swoje dotychczasowe życie spędził w małym wybetonowanym kojcu, w zamarłej budzie, lub w ciemnej oborze. Nie poznał towarzystwa człowieka, nie doświadczał radości spacerów, zabawy, pieszczoty. Do tego wszystkiego prawdopodobnie w młodości przeszedł jakaś poważną chorobę, której skutkiem ubocznym były zmiany neurologiczne – wpłynęły one na sposób poruszania się psa.
Cezary chodzi chwiejnie i plączą mu się łapy. Jeszcze w pseudo, chodzenie sprawiało mu spory kłopot, często się wywracał i potykał. Kiedy się schylał, podwijał przednie łapy jak koń. Czasem nie był w stanie przejść paru metrów lub chodził na ugiętych przednich łapach. Przyznam, że byłyśmy załamane.
Cezara udało nam się zabrać na początku września. Trafił do psiego hoteliku podwarszawskiego. No i w pierwszej kolejności został pokazany weterynarzowi ortopedzie, który stwierdził że specyficzny chód Cezara jest następstwem jakichś zmian neurologicznych po przebytej chorobie (tą chorobę potwierdziła jego „właścicielka”). Okazało się ze Cezara łapki nie bolą i ogolnie nie ma w tym żednej bolesności, tylko taki niezborny ruch. Zostały też zrobione badania krwi, moczu i kału – wyszły zadziwiająco dobrze, szczególnie że Cezary był mocno wychudzony i miał widoczne zaniki mięśni. Trochę odetchnęłyśmy.
Cezary w nowym miejscu oglądał świat. Na początku był zadziwiony wielkim kennelem w którym mógł biegać sobie tam i powrotem. Co z wielkim upodobaniem czynił. Kiedy trochę oswoił się z sytuacją, zaczął być wypuszczany na ogród. I wtedy okazało się, że Cezary wprost uwielbia bieganie. I w ogóle nie przeszkadza mu to, że się potyka czy wywraca.
Minęły 4 miesiące. I dziś Cezary jest innym psem. Nadal chudym, ale już umięśnionym i poruszającym się o wiele sprawniej. Czy to wpływ lekók (Nivalin) czy dobrej karmy czy po prostu regularnego ruchu. Nie wiem. Wiem, że jest o wiele lepiej. I bardzo się cieszę.
To co w Cezarym jest najpiękniejsze, to to że on bezgranicznie kocha ludzi. Może się przytulać godzinami. I uwielbia podgryzać, za ucho, po rękach, po szyi. Jest bardzo kontaktowy, choć na swój kubusiowi-puchatkowy sposób. Bo Cezar jest trochę jak Kubuś Puchatek : ) Wielki i poczciwy.
Cezar, chyba jako chyba jedyny pies z tego pseudo, nie ma problemu z chodzeniem na smyczy. I bardzo się cieszy z każdego spaceru. I nawet jakoś strasznie nie ciągnie. I grzecznie wraca do hoteliku. I zatańczyłby i zaśpiewał za psi przysmak. Uwielbia jeść.
I tylko jednej rzeczy jeszcze nie poznał – co to znaczy mieć własny dom.
A dom by się bardzo przydał. Bo Cezar już jest nie najmłodszy, i dość wyniszczony przez życie, co chociażby mocno widać po jego zębiskach. Przydałby się ktoś, kto by o Cezara zadbał, zaopiekował się nim i stworzył mu dobre miejsce na tym świecie, gdzie mógłby on sobie spokojnie żyć. Bo Cezar nie potrzebuje wiele. Jedynie ciepły kąt, pełną miskę i człowieka, którego będzie mógł pokochać. Ale jak na razie takiego człowieka nie ma : (
A szukamy już 4 miesiąc. Dlatego zwracam się do Was z prośba o pomóc w szukaniu domu dla Cezara. Żeby mógł poznać smak słowa DOM.
Cezary jest przyjazny i zrównoważony. Wygląda na psa, który w miarę łatwo adoptuje się do nowych warunków. Do innych psów odnosi się spokojnie, akceptuje suki, Nie lubi kotów. Ładnie chodzi na smyczy, ale w ogóle nie zna „miastowego życia”. Nie lubi jeździć samochodem. Boi się burzy. Nie wiadomo jak z utrzymaniem czystości w domu, nie mamy jak tego sprawdzić, (ale jak wychodzi na spacer to na nim załatwia wszystkie swoje potrzeby). Najlepszy byłby dla niego dom z ogrodem i możliwością przebywania również na zewnątrz. Oraz mądrzy ludzie, których nie zniechęci specyficzny chód Cezarka i jego wiek. Ludzie, którzy by chcieli dać dom psiakowi, który w domu nigdy jeszcze nie mieszkał.
W sprawie adopcji Cezara proszę o kontak ze mną albo bezpośrednio z jego opiekunką w hotelu Beatą 0 609 441 928.
Mile widziana byłaby tez pomóc w ogłaszaniu psiaka : )
W tym samym hotelu przebywają tez dwa inne masie, 4 letnia Tosia i 3 letni Kanclerz. One również czekają na swoje domy.