haha, co do tego tu wyżej pokazanego
El Djazaira.
Jeździłam na Nim prawie 2lata. Żadnemu innemu koniowi nie zawdzięczam tyle co jemu. Pamiętam gdy pierwszy raz miałam na niego wsiadać.. Weszłam do boksu, a koń przy czyszczeniu biegał po boksie 3x3m kłusem z położonymi uszami, bojący się ręki i szczotki. BA! A co było z kopytami? "weź ty w ogóle mi nóg nie dotykaj! a fe! odejdź"
wsiadłam i.. mała maszynka do biegania, nerwowa, spięta i niewiedząca co i po co w ogóle ktoś na nią wsiada.
mimo to, jeździłam na Nim cały czas. po pół roku gdzieś zaczęliśmy się naprawde dogadywać. nie było dla nas parkuru, czy crossu który by nas pokonał. nie było rzeczy której nie postawilibyśmy czoła. sam ma 142cm wzrostu-jakiś niewyrostek jak na araba, a pod dosyć dużą mną, skoczył 130cm!
zawsze odważny, niczego się nie bał. dałaś mu serce, On oddał Ci swoje i wszystko co miał! jestem pewna, że gdybym chciała przeskoczyć płonącą obręcz-na Nim by mi się udało. To na nim po raz pierwszy jeździłam na kantarze, później na sznurku a w efekcie bez niczego
ah... wiele mu zawdzieczam!
w terenie nie było dla niego strasznych! mogłam jechać zaraz za grzejącą się kobyłą, ale On wiedział-kiedy przyjemność a kiedy jazda. na wybiegu z innymi końmi chodzi do dziś, nic się nie dzieje
a gdy go zawołam biegnie, gdy odchodzę i uciekam-idzie za mną. koń-marzenie!
niestety wyrosłam, ale oddałam w bardzo dobre ręce!
taaa. uwielbiam araby i to nie tylko dzięki El Djazairowi. poznałam ich kilka-niezbyt wiele, ale każdy miał w sobie to "coś" za co nei mogło się go nie kochać!
a na dodatek są takie piękne, szybkie, oddane...
dodaję jeszcze zdjęcie El Djazair (po Fawor, od Ematina po Pepton)
przeszkoda w Białym Borze, skakana w parze również z czystej krwii arabką-Ceritą
(po naciśnięciu na zdjęcie-powiększa się!
)