Hipologia

Pełna wersja: Lonżowanie konia bez używania ogłowia z wędzidłem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Hedone napisał(a):Intuicja podpowiada mi żeby niczego dodatkowego nie zapinać, a ze zazwyczaj mnie nie myli Smile Jeśli jednak ktoś znalazłby mocny argument na czasowa prace z dodatkowymi pomocami - na pewno to rozważe.

Mogę podać mocny argument przeciwko pracy z dodatkowymi pomocami Smile. Dr Robert Stodulka, niemiecki wet - specjalista od biomechaniki:

"Musimy pozwolić koniowi odnaleźć własną równowagę na kole, i to BEZ wsparcia wodzy pomocniczych. Tylko w ten sposób nauczy się korzystać właściwie z szyi i równoważyć się. Wypinacze zmieniają tylko wygląd konia, jego równowaga nie ulega wcale poprawie, wręcz przeciwnie - jedyne, co można uzyskać, to usztywnienie w potylicy, bo nie pozwalamy koniowi poruszać się we własnych, swobodnych ramach."


PS. Bardzo ładna fotka Smile
? sprawa chyba jednak bardziej dyskusyjna - widziałam także pozytywne wypadki użycia pomocy - chociaż też z góry zakładam, że są mało potrzebne...
ps
skąd ta metoda lonżowania na dwóch linach (mam na myśli zdjęcia w postach) ?
pozd.
Tez wychodzę z założenia ze wszystkie patenty znajdują zastosowanie w określonych przypadkach i mogą pomoc. Moje wątpliwości wynikają z tego ze utarł się taki schemat wypinania młodego konia żeby "pracował", a ja myślę ze pracuje i bez tego, ale chciałam o zdanie prosić bardziej doświadczone osoby Smile
zgadzam się , że jest dużo przeciwko wypięciom, ale moim zdaniem jakiekolwiek wypięcie przyzwyczaja konia do tego ,że wędzidło nie tylko istnieje ,ale też może działać, w zależnosci od patentu może dzialac różnie...
tylko trzeba wiedzieć co i jak stosować.
Ok, z tym ze każde wypięcie jest jakby "martwe", a taka ręka jeźdźca nie powinna być w zadym wypadku.
masz rację Wink

dlatego ja lonżuję bez niczego, moje dwa konie chodza ładnie zaangażowane i rozluźnione...
lonzuję je na mostu zaczepionym do zwykłego kantara, bo kawecanu nie posiadam, na wędzidle nie lubię, a zwykły kantar się przekręca Tongue
Od niedawna lonżuję na cordeo (własnej roboty) i muszę przyznać, że dużo lepiej mi się współpracuje z koniem. Co do dodatkowych pomocy, to kiedyś je używałam, ale muszę się zgodzić, że:
Dagmara Matuszak napisał(a):"Musimy pozwolić koniowi odnaleźć własną równowagę na kole, i to BEZ wsparcia wodzy pomocniczych. Tylko w ten sposób nauczy się korzystać właściwie z szyi i równoważyć się. Wypinacze zmieniają tylko wygląd konia, jego równowaga nie ulega wcale poprawie, wręcz przeciwnie - jedyne, co można uzyskać, to usztywnienie w potylicy, bo nie pozwalamy koniowi poruszać się we własnych, swobodnych ramach."
Faktycznie, bo co w sytuacji kiedy koń straci równowagę i nagle się okazuje, że trzymają go sztywno pomoce?
Mi na cordeo może byc z tym osobnikiem trudno, bo chętnie obniża szyje i pracuje w takim wyluzowanym ustawieniu - wiec by nam spadło. Kantarek za to sprawdza się kapitalnie.
Cytat:"jakiekolwiek wypięcie przyzwyczaja konia do tego ,że wędzidło nie tylko istnieje ,ale też może działać, w zależnosci od patentu może dzialac różnie..."

Czy dobrze zrozumiałam, że sugerujesz, że koń dzięki podpięciu do patentu uczy się, że wędzidło "działa"? Mogę prosić o sprecyzowanie?

Zdrowy, w miarę poprawnie zbudowany koń nie potrzebuje żadnego patentu, żeby 'pracować' - to nie jest żaden naturalistyczny slogan, taka jest najprawdziwsza prawda. W 99% koni nie ma niczego złego co należałoby 'wypędzić' wypinaczami zanim zacznie się poważną pracę. Jeśli natomiast pracuje się już na poważnie i dalej wypina się konia do lonżowania to pracuje się niepoważnie albo za poważnie, a już na pewno mija się z sednem naziemnej pracy z koniem.

Zanim komukolwiek przyjdzie do głowy konia wypinać musi wiedzieć dokładnie:

- jaki mechanizm chce u konia uruchomić
- dlaczego chce uruchomić ten mechanizm - czy jest niesprawny?
- dlaczego mechanizm jest niesprawny
- co dokładnie musi się stać - na poziomie anatomii - żeby mechanizm zaczął sprawnie funkcjonować
- jak kompleksowo rozwiązać problem
- czy praca w wypięciu wchodzi w skład tego kompleksowego rozwiązania
- czy jest jakieś rozwiązanie alternatywne (w wypinaniu łatwo przecież o skutki uboczne)

I jeśli w toku takiego rozumowania wyjdzie na to, że tak, należy zastosować wypinacze, to trzeba wiedzieć też:
- jakich użyć wypinaczy
- gdzie je dokładnie przypiąć i względem jakich konkretnie mięśni (co wymaga na przykład zlokalizowania podstawy szyi u konkretnego konia - stawu między C7 a T1)
- na jaką długość wypinać
- na jak długo
- jakiego natychmiastowego/długotrwałego efektu się oczekuje
- kiedy należy zakończyć pracę z wypinaczami

A najgorsze jest to, że najpierw trzeba nauczyć się lonżować Wink A jak się już to umie, to ta potrzeba krępowania konia czymkolwiek samoistnie przechodzi. Bo się wie co się robi i wszystkie te abstrakcyjne dobra z piramidy ujeżdżeniowej w magiczny niemal sposób przychodzą same (w innej kolejności niżby chciała FEI, ale przychodzą).

Uczcie się o lonżowaniu. Zaczęłabym od tego co to się dzieje w tym koniu, kiedy tak chodzi i chodzi po tym kole - gdyby istniały studia hipologiczne to z "konia na kole" byłby osobny przedmiot Wink
Julio,tak mi się przynajmniej wydaję,ale ja na przykład nie jestem za tym ,żeby wypinać Wink albo inaczej nie wypinam , bo tego nie potrzebuję i nie mam doświadczenia
jednak uważam ,że np czambon pomaga koniowi zrowumieć działeanie późniejsze ręki i pozwała mu trochę "odpuścićć" nie tylko dzięki naciskowi na potylicę .
Wypinacze moim zdaniem tak samo, tylko jak ktoś słusznie zauważył one są martwe ,ale jednak koń uczy się jak oprzeć się na nich i jak się wygiąc.
Ja to tak rozumiem Wink
Ok. To w takim razie oprócz lonżowania trzeba pojąć najpierw istotę kontaktu. Jeśli stosuje się popularną technikę napędzania konia na zamkniętą rękę to rzeczywiście - wypinacze mogą pomóc koniowi zrozumieć jak się dostosować do tej blokady w pysku - czyli jak się schować za wędzidło albo jak się na nim zaprzeć, ewentualnie jak napiąć mięśnie całego ciała tak, żeby powodować jak najmniejsze turbulencje w pysku. To się świetnie sprawdza w sporcie ujeżdżeniowym - możecie tak jeździć i nikt nigdy nie zwróci Wam uwagi - a ryby i konie głosu nie mają.

Jeśli ktoś ma trudności z byciem 'pod włos' i otworzeniem rąk to proponuję wielkimi literami wydrukować sobie i powiesić przy łóżku taką oto krótką sentencję: "Moim jedynym sędzią jest mój koń.". Niech się powoli przesącza do środka głowy i wdrukowywuje.

Co do chambonu to... nie jestem jakoś okropnie przeciwna, ale naprawdę nie widzę sensu ubierania konia w to ustrojstwo. Żeby koń się wyluzował i opuścił głowę wystarczy stworzyć mu do tego warunki. Zacząć od siebie, od obniżenia swojej energii, przestawić fale w mózgu na jakąś spokojną melodię, potem znaleźć zaciszny zakątek (o ile koń nie ma problemu z odchodzeniem od stada) i na koniec zacząć dawać bardzo przejrzyste sygnały, żeby koń nie musiał rozwiązywać zagadek zamiast się wyluzowywać. A jeśli chodzi o chambon vs akceptacja działania ręki to ja myślę, że są lepsze metody (np. działanie ręki z umiejętnym dawkowaniem i odpuszczaniem nacisku i nagrodą - z ziemi i z powietrza Wink ).

http://academicartofriding.com/ - polecam stronę pełną filmików i darmowy e-book Marijke de Jong (z prawej strony). Marijke trenuje konie w duchu wyższej szkoły jazdy i pokazuje, że jest to metoda również dla zwykłych śmiertelników. Jeśli komuś nie odpowiada ujeżdżenie sportowe i nie ma ambicji skakać przez przeszkody, a jazda terenowa to za mało - ma alternatywę zostać adeptem wyższej szkoły Wink Koniowi na pewno będzie to na rękę.
Czuje się zobligowana do rozjaśnienia przyczyn poruszenia tego tematu. Wypinać czy nie wypinać - miałam wątpliwość, bo Forest jest pierwszym koniem którego robię od samych podstaw i zupełnie wg własnego pomysłu. Niestety w moim zacofanym regionie częściej stawia się na "wypinać" uzasadniając to przeróżnymi bzdurnymi najczęściej teoriami. Nie widzę żadnej potrzeby wspomagania mojej pracy z tym koniem dodatkowymi pomocami, ale zwróciłam się z tym do bardziej doświadczonych, bo nie chce popełnić jakiegoś bezsensownego błędu.
Polecam:

http://www.youtube.com/watch?v=gxscB9a3_Ok

Koń od samego począteczku szkolony za pomocą nagród i z użyciem jak najmniejszej ilości sprzętu Smile
hmmm...
a co z zasadą współpracowania z koniem? koń nie ma być "wytrenowany", lecz współpracować z nami.
zabwa, współpraca, wszystko da efekty nawet lepsze niż wypinacze, czambon czy inne patenty
Stron: 1 2