Cytat:"jakiekolwiek wypięcie przyzwyczaja konia do tego ,że wędzidło nie tylko istnieje ,ale też może działać, w zależnosci od patentu może dzialac różnie..."
Czy dobrze zrozumiałam, że sugerujesz, że koń dzięki podpięciu do patentu uczy się, że wędzidło "działa"? Mogę prosić o sprecyzowanie?
Zdrowy, w miarę poprawnie zbudowany koń nie potrzebuje żadnego patentu, żeby 'pracować' - to nie jest żaden naturalistyczny slogan, taka jest najprawdziwsza prawda. W 99% koni nie ma niczego złego co należałoby 'wypędzić' wypinaczami zanim zacznie się poważną pracę. Jeśli natomiast pracuje się już na poważnie i dalej wypina się konia do lonżowania to pracuje się niepoważnie albo za poważnie, a już na pewno mija się z sednem naziemnej pracy z koniem.
Zanim komukolwiek przyjdzie do głowy konia wypinać musi wiedzieć dokładnie:
- jaki mechanizm chce u konia uruchomić
- dlaczego chce uruchomić ten mechanizm - czy jest niesprawny?
- dlaczego mechanizm jest niesprawny
- co dokładnie musi się stać - na poziomie anatomii - żeby mechanizm zaczął sprawnie funkcjonować
- jak kompleksowo rozwiązać problem
- czy praca w wypięciu wchodzi w skład tego kompleksowego rozwiązania
- czy jest jakieś rozwiązanie alternatywne (w wypinaniu łatwo przecież o skutki uboczne)
I jeśli w toku takiego rozumowania wyjdzie na to, że tak, należy zastosować wypinacze, to trzeba wiedzieć też:
- jakich użyć wypinaczy
- gdzie je dokładnie przypiąć i względem jakich konkretnie mięśni (co wymaga na przykład zlokalizowania podstawy szyi u konkretnego konia - stawu między C7 a T1)
- na jaką długość wypinać
- na jak długo
- jakiego natychmiastowego/długotrwałego efektu się oczekuje
- kiedy należy zakończyć pracę z wypinaczami
A najgorsze jest to, że najpierw trzeba nauczyć się lonżować
A jak się już to umie, to ta potrzeba krępowania konia czymkolwiek samoistnie przechodzi. Bo się wie co się robi i wszystkie te abstrakcyjne dobra z piramidy ujeżdżeniowej w magiczny niemal sposób przychodzą same (w innej kolejności niżby chciała FEI, ale przychodzą).
Uczcie się o lonżowaniu. Zaczęłabym od tego co to się dzieje w tym koniu, kiedy tak chodzi i chodzi po tym kole - gdyby istniały studia hipologiczne to z "konia na kole" byłby osobny przedmiot