Hipologia

Pełna wersja: Równowaga konia w ruchu naprzód
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mam młodego konia, którego już powtórnie zajeżdżam, na kantarku sznurkowym. Wszystko idzie ku dobremu, koń rozluźniony, wygina się na kołach, odpowiada na dosiad. W tej chwili chodzi w dwóch chodach: stęp i kłus. Galop jeszcze w marzeniach (to znaczy nastawiamy się, że go na razie nie będzie i to jeszcze jakiś czas). Trochę pracy na drągach na ziemi położonych (jeszcze nie podwyższamy). Generalnie jestem bardzo zadowolona z naszej pracy i efektów Smile

Jednakże, kiedy proszę go o ruch do przodu PROSTO, koń spływa na boki. Trochę na prawo, trochę na lewo. Wyjątkiem jest jazda po śladzie, ale z pewnością dlatego, że ślad jest głęboki i spływanie było by trudniejsze niż pójście prosto. Tak samo mam, kiedy po prostu daje mu wolną rękę - spływa na prawo i lewo i prawo i trochę prosto i lewo... i tak w kółko. Wiem, że to jest związane z równowagą, w tej chwili i tak ma lepszą niż kiedykolwiek i jestem z niego dumna Smile Ale zastanawiam, się jakie konkretnie ćwiczenia stosuje się na poprawę równowagi konia? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, wszelkie ćwiczenia wprowadzałam intuicyjnie, ale ciekawi mnie to. Może mogłabym to przeprowadzić lepiej, gdybym wiedziała Smile

Nie myślę, o równowadze, która prowadzi do zebrania (w sensie przerzucamy ciężar ciała do tyłu) tylko o takiej, żeby koń ustawiony prosto szedł prosto z minimalnym oddziaływaniem pomocy. Arbor się stara, ale widzę, że po prostu mu się spływa...

Sprzęt jest dobrany - wykluczam złe działanie sprzętu. Problem zdrowotny? nie sądzę, chociaż ma trochę krzywe (do wewnątrz) przednie kopytka, ale od paru miesięcy regularnie jest strugany i prostowany (gołym okiem widać efekty). Moja równowaga? wykluczam, jest niezła.
Polecam tę lekturę:

Lessons from Woody: on Teaching Your Horse to Carry Himself Straight

tej samej autorki, która napisała popularniejszy tu (bo przetłumaczony na polski) artykuł o dojrzewaniu szkieletowym koni.
Problem nie musi wcale wynikać z braku równowagi. Jeżeli koń był już wcześniej jeżdżony, to po prostu mógł być nienauczony chodzić prosto (nieujeżdżony koń z reguły "pływa" na boki gdy nie czuje "oparcia" w pomocach, lub ścianie ujeżdżalni. Jeżeli koń był jeżdżony w stałym kontakcie, to mógł nie mieć okazji się tego nauczyć i po oddaniu wodzy nie wie co ma zrobić . Ja zaczynam od jazdy w lekkim kontakcie, przy rękach trzymanych szeroko, a gdy koń już idzie prosto próbuję na kilka kroków oddać równo obie wodze. Przy próbie zejścia z linii prostej szybko nabieram obie wodze i prostuję konia, jednocześnie przenosząc ciężar lekko na stronę , w którą chcę skierować konia i dotykam łydką z przeciwnej strony (zakładam, że koń jest nauczony ustępowania od łydki w bok w zatrzymaniu; ręka nie powinna w żadnym wypadku działać do tyłu, lecz jedynie w bok i ewentualnie lekko w górę) Można posłużyć się również drągami ułożonymi co kilka metrów dokładnie w prostej linii i prowadzić konia dokładnie na środek każdego z nich i stopniowo je usuwać , pozostawiając 2 skrajne. Z początku trzeba wymagać ruchu na wprost po stosunkowo krótkich liniach , np na krótkiej przekątnej i w zakończeniu półwolty, później na linii środkowej a na koniec w odległości 1.5-2 m od ściany. Trzeba unikać powtarzania tych ćwiczeń w tych samych miejscach ujeżdżalni, aby koń nie pracował na pamięć.Łatwiej jest utrzymać prostą linię przy chodzie wydłużonym, mocniejsze wysłanie konia naprzód prostuje go, lecz nie trzeba tego nadużywać.
P.S. Dlaczego nie chcesz na razie galopować?
Dzięki Aniu, interesujące na pierwszy rzut oka, ale niestety nie łyknę tego od razu, tylko muszę powoli przebrnąć przez nieznane angielskie słówka...

Tomku, faktycznie, może tak spływa, bo nie wie, że ma iść prosto, chociaż staram się go jechać prosto (wzrok prosto, ciało prosto, minimalne pomoce). Ponieważ robimy to na kantarku sznurkowym kontakt jest minimalny albo nie ma go wcale. Spróbuję zastosować Twoje metody. Ustępowanie od łydki mamy. Powtórzeń i schematów unikamy, bo koń szybciej się ich uczy niż ja to zauważam Tongue

Dlaczego nie galopujemy? Hmmm... Już samo to, że jest powtórnie zajeżdżany o czymś świadczy. Kupiwszy konia prawie rok temu galopowałam na nim parę razy, ale potem zaczęły się schody. Nie chcę wnikać w szczegóły, ale skończyło się to tym, że Arbor odmówił galopu na jedną stronę, zaczęło się brykanie, stawianie oporu... Mnóstwo popełnionych błędów, których nie zauważyłam, na przykład treningi z trenerką, na które koń nie był przygotowany. Plus „ciotki dobre rady”, których nie powinnam słuchać. Plus metody, z którymi teraz się całkowicie nie zgadzam. Ale nie ma to jak pierwszy koń.

Po tym wszystkim po prostu powiedziałam DOŚĆ, odstawiłam konia od jazd na 3-4 miesiące i zaczęłam od nowa. Od pracy na ziemi, poprzez przewieszanie się przez konia, przyzwyczajanie do ciężaru, do siodła, do stania spokojnie przy wsiadaniu, od 10min stępa do godzinnej jazdy w stępie i kłusie. Efekt? Niesamowity Smile

W tej chwili zaczynamy galop na kole na linie, przy czym zagalopowanie dopiero zaczyna wyglądać jak zagalopowanie (a nie bryknięcie, wyrwanie liny, itp). I kiedy galop na linie będzie super, koń będzie gotowy i ja będę gotowa, wtedy zaczniemy. Bo oprócz jego psychicznych barier ja mam też swoje bariery. A teraz? Nigdzie nam się nie śpieszy, powolutku realizujemy plan Smile
Nie powiem co masz robić, bo sama najlepiej do tego dojdziesz. Powiem tylko co ja bym zrobił - odpuścił drągi i jazde po wolcie, a zaczął tylko jazdę na wprost. I może teren? Oczywiście jeżeli to możliwe.

Powodzenia
Martyna, czytałam ostatnio, że jeźdźcy uczący konie według klasycznej hiszpańskiej szkoły jazdy rozpoczynali zagalopowania dopiero w momencie, kiedy koń potrafił: a) łopatkę do wewnątrz w stępie i kłusie; b) zad do wewnątrz conajmniej w stępie - masz czas Wink
Co do problemów z chodzeniem prosto - jazda w terenie pomaga załapac koniom linię prostą, ale po ścieżkach, unikaj otwartych pól, gdzie nie widzą przed sobą żadnej linii ani nie mają ograniczenia typu las-las


A w ogóle fajnie, że się cofnęłaś o krok, że dajesz koniowi czas i robisz wszystko tak spokojnie Smile
Ja się dowiedziałam, że według jednej ze starych klasycznych szkół (nie pamiętam, której) jeżdżono na młodych koniach 18 miesięcy stępem i wykonywano wszystkie ćwiczenia w tym czasie jak łopatki do wewnątrz, zwroty, półpiruety, etc. i dopiero po tym czasie przechodzono do kłusa i galopu. I podobno takie podstawy w stępie pozwalały szybko nauczyć się kłusa i galopu i ćwiczeń w tych chodach bez problemu. W sensie, że konie były zrównoważone, spokojne, po prostu przygotowane do dalszej pracy. Tak więc wcale się nie martwię tym galopem Smile

Teren w planach, do tej pory po prostu mojemu koniowi nie ufałam, zaczęliśmy powtórną pracę pod siodłem dopiero jakiś miesiąc, dwa temu. A na razie spacerki w ręku bez siodła uskuteczniamy, żeby zobaczyć jak się koń zachowuje w lesie. Oczywiście, że w końcu pojadę w ten teren, ale dopiero zaczynam przywykać do tej myśli Wink Jak będzie ładna pogoda, mąż pod ręką, koń spokojny, to jedziemy!

Galop widzę w głowie na wiosnę po roztopach... ale znając życie mój koń mnie zaskoczy Smile

No jak mogłam mu nie dać szansy? Smile

Spahis, ja się nie pytam co mam zrobić Tongue Ja się pytam, co mogę zrobić Smile I dziękuję za pomysły.

To dzisiaj głównie jazda PROSTO, zobaczymy co Arborek na to.
Ja bym była raczej za prostowaniem za pomocą wyginania. Tekst Nancy Nicholson na ten temat, który chyba ma więcej ilustracji niż tamten:

Straightness with Bend: Roundness, Engagement, Impulsion, Mobility

W poprzednim tekście też jest o tym wspomniane.
Ale "wyprostowanie konia", to nie to samo, co utrzymywanie kierunku !! Koń wyprostowany, to koń równo postawiony na pomoce i równo giętki na obie strony i praca na łukach rzeczywiście stanowi drogę do prostoty konia. Koń może być w powyższym sensie prosty, lecz nie umieć samodzielnie utrzymywać kierunku (będzie tak, jeżeli jeździec będzie zawsze "trzymał konia w pomocach" nigdy nie dając mu okazji do samodzielności) , koń może też dobrze trzymać kierunek nie będąc wyprostowany.
Wyprostowanie konia to problem fizyczny, zaś utrzymywanie kierunku leży bardziej w sferze psychologicznej, jako jeden z elementów poddania się konia woli jeźdźca. Oczywiście aby ujeździć konia trzeba pracować i nad jednym i nad drugim.
Dlatego zaczęłam od łuków, wolt itp., żeby pomiędzy jednym a drugim wygięciem szukać tej "prostości". W ogóle uważam, że uginanie jest ważniejsze od wyprostowania w tej początkowej pracy. Po za tym Arborek za często i za długo był prosty wszędzie (na kole, wolcie, półwolcie, zakręcie, etc.).

A teraz zależy mi na utrzymaniu kierunku na wprost.

Dzisiaj szło nieźle, przynajmniej w stępie, spływanie całego ciała ograniczyło się do bujania głowy, za to jaki zamach brał... No i widzę, że spływa mu się lepiej na końcu ściany, w sensie ścina zakręt, ale to chyba każdy koń tak próbuje na początku. Ale widać, że się starał, zad mu się mniej bujał Smile

Przestał się starać Paskud w kłusie, dziś mieliśmy mały regres w trzymaniu tempa, ale wybaczam, było zimno (aż się pańcia cała trzęsła), wietrznie i chyba nie do końca go wyciszyłam po szalonych galopach na linie...
Pozostanę tą, co linkuje Wink tym razem po niemiecku: Dual Aktivierung

To kiedyś podlinkowała Dagmara, tylko nie pamiętam czy na tym forum. Łączy psychologiczny aspekt krzywości (ocenianie otoczenia "lepszym okiem", o którym jest napisane w pierwszym tekście) i fizyczny (gimnastyka). Podobne do tego są ćwiczenia z różnymi szmatkami na kijach (w pierwszym tekście jest zdjęcie młodego konia galopującego za drugim koniem, którego jeździec ciągnie za sobą wielką płachtę) no i targetowanie.
Do wyginania - fajnym ćwiczeniem jest wstawianie tylnej nogi pod pępek, zwane łopatką do wewnątrz. Ważne żeby robić jeden krok naraz i starać się trafiać dokładnie pod pępek - idealne ćwiczenie klikerowe, a przy tym klasyczne jak mało co Smile

[Obrazek: gueriniere2.jpg]
François Robichon de la Guérinière
Meine Liebe Smile

No teraz to już mnie zabiłaś, po niemiecku umiem parę słów Tongue

Co do wyginania, to radzimy sobie całkiem nieźle, nie wiem co oni robią na tych fotkach z tą torebką na kijku, ale my mamy podobny patent do pracy na kole. Ponieważ mój koń usilnie wpychał się do niedawna na mnie łopatką na kole, nawet z odległości paru metrów (ach ta ogierza dominacja!) dostałam od instruktorki SH nowe narzędzie do pracy. Carrot stick zakończony torebką foliową, którą koń bardzo szanuje. Nie chodzi o jego zastraszenie, chodzi o to, że jeżeli nie reaguje na zwykły carrot, to jego działanie można wzmocnić. Torebką właśnie.

Łopatkę do wewnątrz planujemy w najbliższym czasie z ziemi. Jeszcze naturalnie, chociaż może uda nam się do tego czasu rozklikać konia (kliker już jest Smile

A z siodła też się wyginamy nieźle.

Czy jak jadę prosto (i jest to faktycznie prosto, takie na 90%), a on tą głową z rozmachem wywija na prawo i lewo, ale idzie prosto to jest to dobrze, czy źle? Kontaktu nie mamy, w łydkach nie jest zamknięty, tylko jak zbacza z trasy to mu pomagam - na zasadzie: "wiesz o co Cię proszę, weź za to odpowiedzialność". Czy ja już jestem przewrażliwiona, bo za dużo analizuję?
Myślę że jeśli jedziesz bez kontaktu, koń macha głową i idzie prosto-to niech sobie macha...
Też mamy jednago takiego "machacza". Po prostu nauczyłyśmy go że nie wolno tego robić w okreslonych okolicznościach. A jest to koń sportowy, więc nie może sobie zacząć machać np w trakcie przejazdu... Ale na spacerze na luźnej wodzy-czemu nie? Jak dla mnie to jest takie samcze-ten nasz był długo ogierem, nawet z licencją i krył....
Czyli jestem przewrażliwiona, to dobrze Smile

Mój ani nie krył, ani licencji nie miał, ani nie ma czym już od ponad roku, ani grama testosteronu we krwi... A ogierzy jak mało który.

Gdzie tam sportowy kuń, to moje ukochane, nigdy parkuru czy czworoboku nie zobaczy Smile Po prostu za długo mu się przyglądam i się doszukuję, jak to ja, a potem za dużo myślę...