Hipologia

Pełna wersja: Upsss [Rana - co robić]
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
byłam w terenie, i skakałam jeden nie udany skok i moja klacz się zraniła w przednią nogę przy samym prawie brzuchu (jak by pod pachą)rozcięła sobie, ale krew nie leciała dużo, martwię się bo to chyba spuchło co robić??!! :?: :?: Cry Cry Cry Cry Cry Cry dezynfekowałam to wodą utlenioną Sad Sad Sad Sad pomóżcie
natalka napisał(a):co robić?
Skontaktować się z weterynarzem.
to jedyne rozwiązanie? :? :? :?
Zależy jakie to duże i głębokie oraz czy nadaje się do szycia- jeżeli da się podnieść skórę i zobaczyć mięśnie- to tak. Jeżeli nie, to polecam dezynfekcję riwanolem i wsmarowanie w ranę maści tribiotic (z apteki dla ludzi, bez recepty). Gdy rana po kilku godzinach nie zasklepi się sama i krwawi- zasypać taką zasypką do pupy dla bobasów i zabezpieczyć opatrunkiem z gazy jałowej na plastrze omnifix-E- najważniejsze jest to że plaster ten trzyma się sierści, "oddycha" i nie odkleja się pod wpływem wilgoci. To samo gdy otwiera się podczas ruchu, ale nie krwawi- wtedy bez zasypki. Gdy jest duży wysięk z rany, dobrze jest wygolić sierść wokoło, żeby nie zlepiała się i nie tworzyła stanu zapalnego skóry. Potem dobrze jest to przemyć wodą z szarym mydłem. Dobrze jak zasklepiona rana wystawiona jest na działanie powietrza. Jak ranny koń nie da przy sobie nic zrobić, to nic ino piznąć się w płacz. Pozdrawiam

Dodatkowo warto przemyć jeszcze kilka razy riwanolem- zwłaszcza po nocy, albo w ogóle zrobić opatrunek z riwanolu. Jeżeli jest to rana cięta, zawsze staraj się tak zrobić opatrunek żeby brzegi rany ściągnąć plastrem do siebie.

P.S.
Nie rozumiem porad, typu "skontaktować się z weterynarzem", bo w moim rejonie jedyny doraźny weterynarz jest partaczem i działa na sugestie, lub w powiecie Wieluńskim, gdzie jeździmy z końmi na wakacje. Kiedy źrebak wytrzasnął skądś trutkę na myszy i zeżarł pół pudełka, to weterynarz przez telefon stwierdził: "To ma Pan cholerny problem"- na szczęście nic się nie stało, ale i tak dostał odtrutkę.

Osobiście nie polecam dzwonienia do weterynarza z byle czym bo za wizytę i "zużyte" materiały skasuje jak za zboże, a zrobi to samo co moglibyśmy zrobić sami.

Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam! Pamiętaj- do wesela się zagoi, chyba że wesele jest jutro! Big Grin
A ja bym zadzwoniła w takiej sytuacji, może to trzeba np zszyć? Chyba, że to małe i nic sie nie babrze. Ale ja mam do wyboru 20 weterynarzy we Wrocławiu....
W każdym razie każdy właściciel konia musi mieć coś do dezynfekowania ran. Był tu wątek o tym co powinniśmy mieć w ateczce, polecam goWink
Pierwsza pomoc: ogolić miejsce zranienia!- nawet bezpiecznymi (zaokrąglone czubeczki) nożyczkami, woda utleniona, rivanol następnego dnia (wysusza, odkaża). Zależy od rany- cięta głębiej- wet, może trzeba zszyć. Puder rzeczywiście pomoże zasklepić ranę.
Zauważyłam, ze gdy sama zastosuję Pudroderm (puder w płynie) na drobne skaleczenia, poza działaniem jak puder, jego zapach odstrasza owady, co istotne gdy koń jest cały czas na słońcu. A słońce też zrobi swoje :wink: i bardzo szybko się goi.
Na wodę utlenioną koń może zareagować zupełnym joblem, ja jestem za spłukiwaniem wodą o ile rana nie wymaga szycia. Przepłukać porządnie, popsikać/popudrować (co kto lubi) i powstrzymać się od gmerania.

A jak rana do szycia to też płukać wodą i dzwonić do weta.

A jak krew się leje ciurkiem to już wyższa szkoła jazdy - nie miałam do czynienia na szczęście i nie chce mieć.
trzeba golić? tam jest krótka sierść, no a to młody koń i trichę nie spokojny jak tam się dotykam ... ;/ nie leci krew
Ja rozumiem uwagę Klary, co do pytania weterynarza, bo jak się widzi takie pytanie, jak w tym wątku, to coś nie halo z kolejnością jest. Nie gniewaj się Natalko, ale chyba czas zdać sobie sprawę, że najpierw wiedza a potem koń! Chyba, że masz w stajni ludzi, którzy wiedzą o wiele więcej i potrafią Ci pomóc np. w takich sytuacjach, jak zranienie. Ten argument, że weterynarza nie ma blisko też do mnie nie przemawia. Czy to nie jest aby zbyt ryzykowne opiekować się końmi, mieć stajnie (to ogólnie, bo nie wiem jak jest z autorką wątku), a nie mieć obstalowanej dobre opieki weterynaryjnej? To co piszę wynika także z krytyki mojego własnego postępowania. Wzięłam się za własnego konia mając za mało wiedzy i nie myśląc, czy w tej stajni będzie dobry wet i kowal. Wiele szkód tak zafundowałam swojemu Cejlonowi. Po wszytskich swoich doświadczeniach, gdy zmieniałam stajnie, to pierwsza rzecz była dla mnie czy wet i kowal będa tam tez dojezdszac w razie godziny zero. Wcale nie mam ich super blisko, bo jeden 70km a drugi ponad 100km ale bardzo staram się żyć z nimi w przyjaźni, bo to Aniołowie Stróże mojego konia są. Ja rozumiem, że są trudniejsze przypadki, że byle jaki wet nie pomoże ale zranienie? Żeby nie było kogo zapytać o zranienie??

Przepraszam, irytuje mnie to, bo wczoraj byłam u gościa, co nie ma bladego pojęcia o koniach a sobie dwa kucyki kupił, w tym klaczke, co mu sie 6 dni temu wyźrebiła i ogierka, którego upalował, "bo co z nim zrobić ma?".
Konie to odpowiedzialność, dużej wiedzy potrzeba, jak jej nie mamy to błagam, nie bierzmy się za opieke nad koniem, jesli nie mamy obstalowanej doświadczonej osoby, co nam w każdej rzeczy może pomóc!
Cejloniara- Twoje wyjaśnienie otworzyło mi oczy. Korzę się i zwracam honor. Lecz mimo wszystko sprawa wydaje się na tyle oczywista- bo można nie umieć rozpoznać ochwatu czy nakostniaka- ale przecież koń rani się tak samo jak człowiek i wielkiej różnicy w rozpoznaniu i leczeniu.
ale człowiek uczy się na błędach i na praktyce,
co na przykład z tego jak ktoś od deski do deski wykuł wszystkie książki, a koni się boi i ich nie rozumie... ;/ :?: :roll:
Natalko! Owszem , człowiek uczy się na błędach ... ale dobrzy by było , by zwierzak nie cierpiał.
Właśnie miałam " okazję " widzieć skutek małej ranki , niezauważonej przez właściciela ... flegmonę. Dobrze , że nikt nie pytał " na necie" co to może być gdy noga spuchła jak balon , tylko od ręki zadzwonił do pobliskiego weterynarza ... takiego i od piesków i kotków. Sytuacja została szybko opanowana , a koniczka już czuje się lepiej.
Albo u nas w stajni ... konio nagle zaczął podnosić nogę tylną i ustawiać ją tak jakby dawał kowalowi do rozczyszczania. Wyglądało na jakiś straszny przykurcz ... a okazała się ropa w kopycie ( podbicie).

Nie piszę tego po to , by Cię tu w jakikolwiek sposób zdyskredytować , ale może czegoś nauczyć. :roll:
Dlatego i Klara zareagowała prawidłowo ... skoro się nie znasz , a krzywdy chyba nie chcesz zrobić , to dzwoń do weta. Chociażby takiego od piesków . Z całą pewnością pomoże bardziej niż my przez internet. 8)
P.S.
Cytat:co na przykład z tego jak ktoś od deski do deski wykuł wszystkie książki, a koni się boi i ich nie rozumie
Jeżeli miało to być o weterynarzu ... hmmm... w takich sytuacjach ( też się spotkałam , że wet się koni bał ) wystarczy , że obejrzy czy to groźne czy nie ... ewentualnie może coś przepisze. Gorzej jeśli trzeba szyć ... ale zawsze można dowiedzieć się , kto by się tego podjął. Weterynarze jak lekarze z reguły się znają ...
Anna Skalik napisał(a):Dlatego i Klara zareagowała prawidłowo ... skoro się nie znasz , a krzywdy chyba nie chcesz zrobić , to dzwoń do weta. Chociażby takiego od piesków . Z całą pewnością pomoże bardziej niż my przez internet. 8)
Dokładnie taka była moja motywacja Smile

To nie tak, że człowiek nie może rany przemyć, zdezynfekować czy zrobić czegoś innego przy koniu. Ale jeśli coś się dzieje - i nie jest pewny, co robić - to jednak lepszy telefon do weterynarza niż konsultacja z forum. Zwłaszcza w nagłych sytuacjach. A telefon do weterynarza nie musi od razu oznaczać wzywania go, czasem wystarczy ocenia sytuacji wg. opisu. Ustalenie, jak postępować i co uznać za ewentualne objawy niepokojące. Choć to już kwestia relacji właściciel konia - weterynarz. Tego, czy się nie nadużywa "darmowych porad", bo oczywiście i w tę stronę można przegiąć.

A z "książek" radzę się nie naśmiewać. Tylko zaopatrzyć w jakąś o pierwszej pomocy. Oby się nie przydała, tfu, tfu, ale lepiej być przygotowanym na różne sytuacje.
Zależy od konia- spłukać wodą, czasem jednak używam wody utlenionej, rivanolu, jodyny, nadmanganianu potasu- stężenie zależy od rany. Dobry jest Aluspray. Szkoda, ze nie dla ludzi, bo goi się szybciutko, wysusza i dezynfekuje. Zawsze mam go w apteczce.
Rok temu wet zaproponował mi do przemywania kłutej rany (ciężko się goiła) Płynu Oliwkowa, którego już na rynku nawet w aptece nie można zamówić. Podobno był często stosowany, skuteczny, ale nie ma obecnie jednego ze składników receptury. Maść Panaveyxal do smarowania (lek wył. dla zwierząt- u weta lub w sklepie wet.)- podobno ładnie się goją rany.
Postanowiłam też się w nią zaopatrzyć.
Wszystko to jednak służy doraźnej pomocy . Jeśli rany są małe, nie fatyguje weta, ale jeśli mam jakąkolwiek wątpliwość, czekam na wizytę.