04-20-2009, 05:28 PM
Jadąc dziś rowerem do stajni zastanawiałam się nad kilkoma zdarzeniami z moim pierwszym koniem. Są to dziwne wydarzenia, z pozoru błahe, a jestem człowiekiem więc analizuję i wyciągam wnioski. A koń tego podobno nie robi i nie ma możliwości analizy przyczynowo-skutkowej. Dlatego aby zrozumieć konia, musimy wykazać się empatią i starać stać się koniem... Kiedyś słyszałam, że poziom inteligencji dorosłego konia ocenia się na 3-4 lata w życiu rozwojowym człowieka. Nie wiem jak to zbadano, obliczono, ale polemizowałabym - oczywiście zależnie od sytuacji :wink:.
Chodzi mi właściwie o przyczynowość- skutkowość oraz pewnego rodzaju... hm...troskę, opiekuńczość (?) ze strony konia. Nazwałam to właśnie tak, uczłowieczyłam niektóre cechy charakteru konia.
Trzy zdarzenia:
- pokazuję moim kózkom, ze pastuch pod napięciem kopie (oczywiście same się przekonają, ale tak chciałam się zabawić), podbiega Frajda, reaguje lekko tykając nosem moją rękę. Ja nie reaguję. Koń ponownie, ale mocniej- już zwróciłam uwagę, ale nadal macham wyraźnie w stronę pastucha. Koń wepchnął się pomiędzy mnie a pastuch odpychając mnie i stanął zasłaniając taśmę.
- Idziemy na spacer w ręku. Linka 4m. Mała sfora psów, widać było ją z daleka. Koń stanął za mną, zaczął prychać, fukać. Ruszyłam gwałtownie w stronę psów, koń już obok mnie - widać, ze naładowany. Niefart- 2 psy nas doskoczyły. Były agresywne, a ja bałam się o siebie i konia. Co zrobiła F? Obroniła mnie i siebie- linka 4m pozwoliła na wykonanie kilku ataków na psy.
- Zbieram kupy z padoku na którym są moje 2 kobyłki. Frajda asystuje i dokładnie śledzi mój ruch: taczka- zbierak- kupa-taczka itd... Nie wiem, czy analizuje, nie wiem co w jej główce siedzi, ale podchodzi do następnych kup, wali następne paczki na stos i odchodzi. Kiedyś wcelowała w zbierak :oops: Przypadkiem? Chciała pomóc?
To co napisałam może wydawać się dziwne, ale mnie takie proste sprawy zastanawiają. Wiem, że przypisywanie ludzkich cech może być nie na miejscu i może być źle odebrane, ale jestem ciekawa co sądzicie o tym na podstawie własnych przygód z końmi?
ps- Dlatego powstał "Kubuś Puchatek"
Chodzi mi właściwie o przyczynowość- skutkowość oraz pewnego rodzaju... hm...troskę, opiekuńczość (?) ze strony konia. Nazwałam to właśnie tak, uczłowieczyłam niektóre cechy charakteru konia.
Trzy zdarzenia:
- pokazuję moim kózkom, ze pastuch pod napięciem kopie (oczywiście same się przekonają, ale tak chciałam się zabawić), podbiega Frajda, reaguje lekko tykając nosem moją rękę. Ja nie reaguję. Koń ponownie, ale mocniej- już zwróciłam uwagę, ale nadal macham wyraźnie w stronę pastucha. Koń wepchnął się pomiędzy mnie a pastuch odpychając mnie i stanął zasłaniając taśmę.
- Idziemy na spacer w ręku. Linka 4m. Mała sfora psów, widać było ją z daleka. Koń stanął za mną, zaczął prychać, fukać. Ruszyłam gwałtownie w stronę psów, koń już obok mnie - widać, ze naładowany. Niefart- 2 psy nas doskoczyły. Były agresywne, a ja bałam się o siebie i konia. Co zrobiła F? Obroniła mnie i siebie- linka 4m pozwoliła na wykonanie kilku ataków na psy.
- Zbieram kupy z padoku na którym są moje 2 kobyłki. Frajda asystuje i dokładnie śledzi mój ruch: taczka- zbierak- kupa-taczka itd... Nie wiem, czy analizuje, nie wiem co w jej główce siedzi, ale podchodzi do następnych kup, wali następne paczki na stos i odchodzi. Kiedyś wcelowała w zbierak :oops: Przypadkiem? Chciała pomóc?
To co napisałam może wydawać się dziwne, ale mnie takie proste sprawy zastanawiają. Wiem, że przypisywanie ludzkich cech może być nie na miejscu i może być źle odebrane, ale jestem ciekawa co sądzicie o tym na podstawie własnych przygód z końmi?
ps- Dlatego powstał "Kubuś Puchatek"