Hipologia

Pełna wersja: Kiedy koń zawali się w boksie i jesteśmy sami... ?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Dziś mi się to przydarzyło - koń (Darco) zawalił się na tyle skutecznie, że nie było opcji aby wstał - prawdopodobnie tarzał się i zaklinował między drzwiami a ścianą - zad "na plecach" - przód "na boku"... Próbowałam sama przewrócić to przód to tył i ... nie było szans a zwierz już robił pod siebie i ciężko dyszał . Próbowałam spętać nogi i prewrócić sama, w końcu odciągnąć chociaż pół konia od ściany... i nic :-( Szczęściem mam super sąsiadów, zadzwoniłam i w 5 minut było po kłopocie... Ja za tył, sąsiad (biedny, nieprzytomny o 6 rano) za przód i przewróciliśmy głupola...
Wiem, że w razie Wu mogę liczyć na sąsiadów - ale mam pytanie - czy macie jakiś sposób, aby w takiej sytuacji dać sobie radę samemu? Próbowałam jakoś z liną - plącząc ją o przód i tył konia, ale kurcze młody jednak waży swoje - nie dałam rady Undecided ale może jest jakiś patent aby jednak przewrócić konia na drugi bok w takiej sytuacji?
Hm może jakoś baloty podłożyć pod konia i powoli przewracać? Na to wpadłam dopiero w tej chwili... nie wiem czy coś by to dało...?

Jako uzupełnienie - poniżej paintowa ilustracja jak to wygladało - proszę nie smiać się z mojego beztalencia ;-)
[Obrazek: zawalonyko.jpg]
Tylna część konia jest na grzbiecie, przód leży na ziemi...
Rozebrać ścianę. Smile
Oczywiście to żart. Sprawa jest skomplikowana, bo jedna osoba ma marne szanse na przewrócenie dużego konia. Miałam podobne przypadki dwu- lub trzykrotnie. Jeżeli leży na grzbiecie to trzeba złapać za przednią nogę tą od ściany (nie tą na którą ma się przekulnąć, bo można uszkodzić w łopatce).Trzeba przy tym bardzo uważać, bo można samemu oberwać, bo koń w panice nie czeka aż odejdziemy, tylko się zrywa nie bacząc na nic.
Kiedyś,pamiętam, odciągałam koniowi głowę do tyłu, jak leżał prawie na boku,a on krótkimi ruchami odpychał się od ściany przodem.Najważniejsze,zeby przód uwolnić, bo koń najpierw wstaje przodem ( w przeciwieństwie do krowy,która,żeby wstać musi najpierw podnieść zadek)
Najlepszy sposób to wezwać sąsiada jednak. :lol:
Dziwna sprawa.. Trochę nie umiem sobie tego wyobrazić bo mnie sie koń w boksie nie zaklinował ale wiem co czułaś bo u mnie z kolei moja artystka zaklinowała się na pastwisku..
I też miałam pomoc sąsiada i taty.
U mnie koń się tarzał i grzbietem wpadła w rowek po wyoranej bruździe w sadzie między jabłonkami i ani w jedną ani w drugą... Ja byłam w domu ale zwykłam co jakiś czas patrzeć co u koni. Jak zobaczyłam w oddali same 4 nogi wystające do góry to normalnie prawie umarłam bo myślałam że koń mi padł!! Nie wiem jak to zrobiłam ale w kilka sekund byłam już przy niej i okazało się że żyje... uf odetchłam, zaraz za mną przybiegł tata - ale we dwójkę nie daliśmy rady żeby ją wydostać i zawołaliśmy sąsiada, w końcu się udało.
Drugi raz był podobny tyle że byłam sama ale już wiedziałam co robić (przeanalizowałam poprzednią sytuację), jak już zobaczyłam 4 nogi w górze to szpadel w rękę i dopiero po konia. Ratunek odbywał się w ten sposób że z jednej strony ją trochę odkopałam tak aby mogła się odrobinę poruszyć - nabrać pędu do przekręcenia na bok i jakoś wstała. Ale strachu było co niemiara.. Więcej już mi takiego numeru nie wykręciłaSmile
Ale w boksie to może być problem z podkopaniem bo większość boksów jest betonowana. Nie mam pomysłu jak sobie z tym samemu poradzić :roll:
Krysiu problem polegał na tym, ze ja mam wysokie drzwi w Darcowym boksie - młody leżał przodem na ziemi w tyłem bardziej na plecach - taki poprzekręcany. Próbowałam oczywiście przewrócić przód ale nie dałam rady :-( jak dobrze mieć sąsiadów!! Z tą ścianą, też przyszło mi do głowy, ale ściana mocna ;-) trzeba by było chyba piłą motorową ją ruszyć ;-)

Ewo - Darco też dwa razy wykopał sobie wielki dołek (taki, ze jak człowiek wszedł do środka, to było powyzej kolan Confusedhock: ) i się klinował na plecach - i też trzeba było go wyciągać w 2 osoby... Ale chyba się już nauczył , bo (tfu tfu) od 2 lat z tym mam spokój... No i fakt - betonu nie podkopię ;-) Jedyne, co mogłam zrobić czekając na sąsiada to uspokajać konia, a sąsiad - normalnie kochany sąsiad, ma do mnie jakieś 300 - 400 m na około a był migiem - pomimo pobudki o nieludzkiej porze :-) i tego, ze koniarzem nijak nie jest

Szczęściem nie panikowałam, bo nieraz spotkałam się z zawaleniem konia w stajni (chociaż w mojej po raz pierwszy). Tyle, że zawsze był ktoś do pomocy...
Ja miałem taki numer.
Kobicie zachciało się wytarzać w boksie po jeździe, i tak się nie fartownie przekręciła, że ułożyło ją w kształt litery "L". Krótsze ramię literki czyli głowa na drzwiach boksu, kłoda z rapetami na przegrodzie. Jak wróciłem z siodlarni po 2-3 minutach, kiedy odnosiłem sprzęt, to mi kopara opadła, patrze a tu nie ma kobyły w boksie, jak zajrzałem do środka to całkiem zbaraniałem. Otworzyłem drzwi i zrobiło się jeszcze ciekawiej, bo cała szyja wylądowała na korytarzu, co nie poprawiło sytuacji, bo mniej więcej na wysokości kłębu zapierała się o słupek frontu i nie mogła się odepchnąć od przegrody. Szczęście, że sąsiad jeszcze nie poszedł do pracy i we dwóch ciągnąc za ogon, odsunęliśmy ja na tyle, że mogła samodzielnie odepchnąć się i podnieść.
Gdyby nie było sąsiada, to pozostałaby tylko jedna opcja, pocięcia frontu i przegrody, żeby kobyłkę uwolnić. Na szczęście mam drewniane więc nie było by większego kłopotu.
U nas w stajni dwa miesiące temu zablokował i leżał tak całą noc - odwracały go 3 osoby. W sumie nie ma techniki, bo konie się zawalają w różne kształty ;) Z pierwszej stajni pamiętam jak koń pokopał się z sąsiadem i przebił się nogą między kratami i tak wisiał do odkrycia podczas porannego karmienia. Albo konie zaplątane i utknięte na amen w bardzo nieskomplikowanym ogrodzeniu pastwiska - najczęstsze przypadki :)
Gosia, najlepszy patent to takiego "sąsiada" mieć w domu chyba :D Albo dwóch :)
Stary masztalerski sposób na "zawalonego" konia : (jeden silny chłop da radę) Trzeba dojść do ogona ,okręcić go sobie dookoła dłoni , zaprzeć się nogami o podłoże i mocnymi pociągnięciami odciągać konia od sciany do momentu aż będzie mógł wyprostować przednie nogi . Kiedy będzie mógł wyprostować przednie nogi i będzie miął dość swobody na ruchy szyi i głowy to się podźwignie. Ratowałem w ten sposób wielokrotnie konie "zatoczone" pod ścianę boksu podczas tarzania . Aby zapobiegać takim przypadkom powinno się w boksie ścielić tak ,żeby pod ścianami zawsze było więcej ściółki niż na środku. W wielu stajniach widuję sytuacje odwrotną. Na środku boksu "góra" słomy ,a pod ścianami doły. Kiedy pracowałem jako stajenny na Woli w latach 60-tych, za takie pościelene w boksie koniuszy Marian Kowalczyk dawał 10% "po premii."
Kurcze wydawało mi się, że ja "jedna silna baba jestem", ale Pańskim sposobem Trenerze przesunęłam Darco o jakieś 1,5 milmetra może ;-) wiem, że to nielogiczne i głupie, ale bałam się , że prędzej urwę mu ten ogon, niż go przesunę :? minusem było to, że część ogonowa leżała bardziej na plecach , niewiele na boku - a część grzywiasta - na boku... ale to akurat pomogło odwrócić konia na drugą stronę - złapałam za zadnie nogi, sąsiad za przednie i bez problemu daliśmy radę go obrócić, zwłaszcza że ładnie współpracował...
U mnie w boksach trociny , które w nocy "żyją własnym życiem" bez względu na to jak pościelę Undecided ale prawdą jest, że na środu ścielę wiecej, niż po bokach :oops:

Trenerze myślałam o innej opcji - gdyby sąsiada jednak telefon nie obudził... sama daję radę obracać tylko początek, lub koniec konia - gdyby tak obrócić kawałek przodu i podłożyć balot - później kawałek tyłu i balot i tak do skutku - to może dałoby radę tak go odwrócić? Dodam, że Darco pozwala w takich sytuacjach dosłownie wszystko zrobić ze sobą, nawet kiedy próbowałam sama go podnieść, to tak machał nogami, że mnie nie zahaczał za specjalnie.... (albo to sobie wmawiam znając życie ;-))

Kolejna ekstremalna sytuacja , która dobrze się skończyła i czegoś uczy... chociaż sądzę, że minie trochę czasu, zanim Darco postanowi się wytarzać w boksie - zobaczymy jutro rano czy trocyny będą wtarzane w konia ;-)
no proszę ciekawy sposób i dobrze, że jest...bo ja już oczywiście zaczęłam panikować czytając te wypowiedzi... Sad

Małgosiu jesteś silna baba, a nie chłop! Big Grin Mam nadzieję, że konikowi nic się nie stało??????

słomę zawsze tak ściele, że dużo na bokach...ale z wygody. Bo jak trochę gdzieś potem trzeba dorzucić tego to nie trzeba maszerować aż pod wiatę....No i zawsze mi się wydawało , że taka słoma po bokach jednak izoluje od chłodu bardziej. Mniejsze ryzyko przeciągu, bo drewno najszczelniejsze może w ciągu zimy jednak się rozejść trochę.
Okropnie to musi wyglądać - na szczęście nie miałam takiego przypadku, mimo, ze obydwa stoją w jednym boksie.

Czy ciągnięcie konia za ogon nie wyrwie mu go ??

Swoja drogą ... konie powinny mieć większe boksy- tak żeby mogły się swobodnie wytarzać.

Moje nigdy nie tarzały się w boksie, poza kucem, kiedy miał lekką kolkę.
A i tak tarzał się tylko w mojej obecności.
Ja zresztą zawsze dziwię się , jak one bezpiecznie śpią.
Kuc oczywiście ma mnóstwo miejsca , a Kuba?
Nie wiem, ale wydaje mi się, że one śpią na leżąco na zmianę, bo obydwa kładą się - zawsze to widać na sierści.

Zresztą widuję je, jak śpią na stojąco też na zmianę.

Maję jeden kąt na sypialnię , drugi w tym czasie pilnuje drzwi Big Grin

Moje konie same rozgarniają sobie słomę pod ściany , właśnie jak leżą.
I dlatego ja więcej kładę słomy na środku- rano i tak więcej jest po bokach.

A już po jeździe...
Lepiej zostawić konia na wybiegu, żeby to zrobił w bezpiecznym miejscu.
moje mają dwa boksy, ale wiecznie otwarte i nie za duże. Bo w planach miały być hucuły, ale za bardzo pożałowałam Lunki na mięso...brrrrr i kupiłam ją.

Jak był Miron to dwa konie spały w jednym boksie leżąc! jak one to robiły....np. w momencie kładzenia się /bo leżały i przy mnie chętnie/ nie mam bladego pojęcia!!!!!!!!!!!!

Ale to latem jak duże słońce i owady, w innych miesiącach śpią na śniegu, deszczu, wietrze...NIgdy w szopie!
Magda Gulina napisał(a):Swoja drogą ... konie powinny mieć większe boksy- tak żeby mogły się swobodnie wytarzać.
3,4 na 4,8 m lub 5,2 m (nie pamiętam :oops: ) - to boks Darco
3,6 na 4,8 m lub 5,2 m (nie pamiętam :oops: ) - to boks Karej
mało?? Confusedhock:
U mnie wszystkie śpią na leżąco, z resztą jak wchodzę rano to z reguły koni nie widać ;-) leżą

Duchowa - koń zaklinował się "bezpiecznie", nic mu nie jest Smile
a z tym ogonem ciekawe czy dałabym radę przy większym samozaparciu... baba nie baba "parę w łapkach mam" jednak ;-)
hihi, ale na rękę i tak byś mnie nie położyła! Big Grin

Najważniejsze, że konik cały i zdrowy!
Małgosiu- masz rzeczywiście wyjatkowo duże boksy. Smile
Przeważnie są duuzo mniejsze i takie miałam na myśli.

Ale mam wrażenie, że boks Darco ma jakieś zakrzywienia , zaułki ? , bo inaczej jakby się zaklinował?
Boksy są w kształcie prostokątów, bez zaułków...

Darco tarzał się - przewracajac się z boku na bok trafił na ścianę tak nieszczęśliwie, że nie miał jak się odepchnąc, a przednie nogi weszły pod za wysokie drzwi Undecided dlatego nie miał najmniejszej szansy sam wstać :-( Wielkość boksu ułatwiła zadanie podniesienia konia, bo był do niego dostęp z 3 stron ;-)
Stron: 1 2