Julio
To wszystko prawda, zakładając że masz do czynienia z koniem z którym systemtycznie i rozsądnie pracowano.
Natomiast ta kobyła o której pisałam-ta która przyszła do nas zepsuta-miała 10 lat! I conajmniej przez 6 lat była jeżdżona w sposób nazwijmy to...niezbyt profesjonalny... I dlatego twierdze że takie zachowanie po prostu weszło jej w nawyk: stało się narowem. I widzę jak ten koń chodzi teraz a więc po prawie 5 latach, bo jest u nas cały czas i pracuje w rekreacji. I koń się w terenie nie płoszy! Z całą pewnością był z nią problem kompleksowy, zarówno braku posłuszeństwa jak i braku zaufania do człowieka. Ale ten jeden element został również po ustaleniu z nią dominacji i jakiegoś porozumienia (przy czym do dziś to porozumienie jest takie...fizyczne, nie ma w tym subtelności i obawiam się nigdy nie będzie). Dlatego twierdzę że był to narów.
A-i ona ni w ząb nie jest nadaktywna, generalnie koń jest raczej zrównoważony i stabilny psychicznie, o skłonnościach do dominowania nad człowiekiem.
Zresztą odmowa wchodzenia w zakręt w określoną stronę może świadczyć o jakimś problemie fizycznym ale raczej u starszego konia. U młodego konie raczej bym szukała problemów psychologicznych, tzn np większej sztywności konia z jednej strony, obawy człowiek z jednego boku itp.
Albo o tym że ktoś kto próbował coś robić z koniem przedtem nie radził sobie z lonżowaniem konia w prawo i robił to tylko w lewo!
Co do mojej 4 latki: ona nie eksploduje! Nie wskakuje mi na głowę, nawet jak nas zaatakuje coś bardzo strasznego to się za mnie schowa i poczeka. Nie ucieka, nie ponosi, nawet się nie szarpie! Jest bardzo jezdna i skupiona na człowieku, współpracująca. Ale dużych samochodów się boi i już. Chociaż dziś notujemy sukces: podeszłyśmy do dużego ciągnika z pługiem obracalnym! I nawet dotknęła nosem kółka od pługa
Co prawda drugi koń (byłyśmy we dwie z córką) już prawie wsiadł do kabiny i odjechał :lol:
I z nią mam świetny kontakt, bardzo subtelną współpracę, koń reaguje na bardzo delikatne sygnały zarówno z ziemi jak i spod siodła. Co więcej: mamy padoki blisko drogi asfaltowej, niezbyt ruchliwej. I jak się pasie, to jak jedzie duże auto to też się go boi i odchodzi na drugi koniec łąki. Mimo że inne konie są zupełnie obojętne. JAk samochód jest oddalony o jakieś 10 m to już będzie ok. I tak samo mam pod siodłem, jak ją prowadzę to podejdę i bliżej. Przy czym prędzej podejdzie za mną niż za innym koniem.
I jeszcze: ja wiem co mam z nią robić i wiem jak, to po prostu wymaga czasu...
Z jej matką (która była bardzo słaba psychicznie) uzyskałam bardzo dużo!