Nora Borodziej napisał(a):Dawno mnie tu nie było.
Dagmaro - pracowała tam wtedy już Justyna? Bardzo dobrze wspominam z nią jazdy.
Tak, była niejako zwierzchnikiem żuczków-stażystów
Nora Borodziej napisał(a):Agrestis - lewadę wspominam mieszanie, na pewno dużo mi dały jazdy tam, za to co do trenigów sportowców mam zastrzeżenia. ale nie odradzam, doświadczenie, to doświadczenie, a koni się tam raczej nie krzywdzi (wychodzą nawet na padoki, chyba nie wszystkie, ale wiele z nich)
Jeśli czegoś nie mieszam, to padokowanie koni ze sportowej zaczęło się jakiś rok czy dwa przed moim stażem, z inicjatywy Izy Lipski (to z kolei moja "instruktorka marzeń"
) i Gosi Morsztyn. Z kolei konie szkółkowe miały wtedy do dyspozycji jeden stosunkowo nieduży padok i trzeba było się trochę namęczyć, żeby każdy wyszedł przynajmniej na trochę na powietrze. Koordynację utrudniał fakt, że nie wszystkie się wzajemnie tolerowały
. Smutne jest to, że robiłyśmy to głównie z własnej inicjatywy i wiem, że jakimś stażystom, którzy przyszli po nas, już się tak nie chciało i biedaki kiblowały w boksach.
Bartel napisał(a):Kiedy czytam takie opinie cisną mi się na usta słowa niepubliczne...
Kto wstawia konie do takich stajni???
contra hippico bono
Niestety, z moich smutnych obserwacji wynika, że takie stajnie mają się doskonale.
Kurde, w Krakowie jest co najmniej 5 ośrodków jeździeckich, gdzie konie stoją w stanowiskach! :evil:
agrestis napisał(a):Dagmara Matuszak napisał(a):dużo roboty, wiele się nauczyłam, straciłam pewne złudzenia...
Chyba wiem o czym mówisz dlatego podchodzę do pomysłu ze stażem zachowawczo. Właściwie to chodzi mi o ustalenie czy w Lewadzie faktycznie wszystkiego mnie nauczą, bo nie chciałbym robić tam tylko za pomocnika od prostych rzeczy, których na pewno nie spartolę. Już raz się w coś takiego wpakowałam, ale nie zamierzam się zrażać
no stażyści są w sumie głównie od prostych rzeczy
nasz przykładowy dzień wyglądał tak:
7:00 karmienie + odprawa
8:00 konie sportowe na karuzelę, ogiery na spacer
9:00 śniadanie
od 10 jazdy obozowiczów, do nas należało pilnowanie porządku, pomoc dzieciakom, wydawanie sprzętu z siodlarni, sprawdzenie poprawności siodłania itd (aspektem, który najbardziej zapadł mi w pamięć, były dyskusje z nastolatkami przechodzącymi okres "burzy i naporu", które nie umiały np. za nic pojąć, że siodła po zdjęciu z konia nie zostawia się na trawniku
), no i gimnastyka z padokowaniem rekreantów i emerytów. Dodatkowo klasyczne zajęcia "stażowe" typu sprzątanie kup na terenie ośrodka czy mycie trybun
, że o nie kończącym się zamiataniu stajni nie wspomnę.
13:00 karmienie, obiad
od ok. 14:00 powtórka z rozrywki plus opieka nad przydzielonymi końmi (ja na przykład zajmowałam się m. in. kucem po operacji oka, z którym trzeba było chodzić na spacery; inne trzeba było czyścić, brać na trawę itp; )
19:00 karmienie, kolacja
od 20 do 22-23 zajmowałyśmy się leczeniem strzałek...
do tego różne nieregularne zadania dla stażysty
asystowanie przy zabiegach weterynaryjnych, pomoc na zawodach itp itd. Karmienie kotów
na jazdę, jak widać, wiele czasu nie zostawało...