Hipologia

Pełna wersja: Początki, czyli szkolenie 'zielonych'
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5
Jula napisał(a):... zwyczajnie w pełnym siadze w kłusie nie umiem sobie dać z nimi rady, noga mi lata cała /no, może nie ma tragedii, ale jednak nie jest to tak porządnie ułożona i stabilna łydka jak w czasie innych zadań/, a jak jadę bez strzemion to jest OK... Przy okazji - poradźcie coś, jak temu zaradzić!); (1)
[...]

(przy okazji - co mówicie jeźdzcom, żeby wytłumaczyć anglezowanie? jak to obrazujecie?), (2)

[...]
A przy okazji, a propos jazdy bez strzemion - w jednej stajni, gdzie jeździłam zawsze kazano jeździc z zupełnie rozluźnioną nogą, by była "jak najdłuższa", w innej - z ułożoną jak w strzemieniu - różnica jest oczywista, płynące z każdego z tych ćwiczeń korzyści też. Co Wy polecacie i na którą wersję ćwiczenia kładziecie większy nacisk w pracy z początkujacymi? (3)

3:
Ja uważam, że jedno i drugie, bo się wcale nawzajem nie wyklucza.
Noga ma być i długa i rozluźniona i ułożona jak w strzemieniu. 3 w 1 :-)
A dlaczego? Bo jakby nogi miały być wyłącznie długie i rozluźnione, to nie dotykałyby boków konia.
A nogi mają być przy koniu,a nie obok czy z przodu, jeśli chcemy z nim precyzyjnie rozmawiać, prawda?
Jeśli jedziemy bez strzemion, to "pięta w dole" nie jest za wszelką cenę istotna, ale może być w dole, why not? :-)

1:
(To też się wiąże z 3)
Zrób takie ćwiczenie:
Najpierw bez strzemion, w stępie układasz nogi tak żeby były długie i kompletnie rozluźnione, bez "pięty w dół".
Odrywasz kilka razy na sekundę nogi (uda) w bok od siodła. Jak boli przywodzący uda, to dobrze, "no pain, no gain" ;-)
Następnie rozluźniasz nogi i bez zmieniania ich pozycji lekko zginasz w kolanach i dajesz palce do góry. Ważne- palce do góry, nie piętę w dół. Takie ułożenie nogi i w strzemieniu i bez jest dobre.
Następnie ze strzemionami w stępie: Odrywasz kilka razy nogi w bok.
Następnie sprawdź w kłusie czy masz dobrze ustawione nogi, czyli pojedź sobie na stojąco (ciut wyżej niż półsiad).
Jeśli jesteś w stanie bez wysiłku stać, to jest bosko i przechodź na zmianę od kłusa ćwiczebnego do półsiadu.
W momencie, w którym czujesz, że w ćwiczebnym coś lata odrywaj minimalnie nogi w bok - uda w bok, pięty na zewnątrz. Tak jak w tym ćwiczeniu w stępie, tylko że leciutko i dosłownie na ułamek sekundy.
Myśl o długich i rozluźnionych, ale lekko naciskających na strzemię nogach.
A potem daj znać czy pomogło! :-)

2: Lubię wykorzystywać w tym momecie kogoś, kto jeździ obok i proszę nowicjusza, żeby zobaczył jak wygląda anglezowanie. A słowami po prostu: Wstawanie i siadanie, ale do przodu, a nie w górę.
A ja jeszcze chciałabym was zapytać o Wasze początki: jak wspominacie swoje pierwsze lekcje (te najpierwsiejsze), od czego zaczynaliście naukę, z czym mieliście największą trudność, jacy byli Wasi instruktorzy... co ślina na język przyniesie Smile Rzadko się o tym mówi, a to okropnie ciekawe Smile
nie wiem czy w dobrym temacie pisze, no ale piszecie o początkujących czyli o mnie, więc mi może coś doradzicie. wprawdzie Julia już mi trochę prywatnie radziła, ale moja frustracja wzrasta;/ otóż mam problem wagi światowej :lol: kiedyś już jeździłam i obecnie powróciłam do jazdy. moja edukacja zatrzymała się na poziomie "kiepski kłus". problem mój jest dwuczłonowy przy czym drugi człon jest najbardziej irytujący:

1. czy to normalne że "wybieram "sobie konie? po prostu na jednych czuję się bezpiecznie a z innego chcę zejść jak najprędzej. np. koń "c...."- kłus ma wolny i miękki, sama umiem na nim kłusować - czyli zachowuję równowagę. czemu zachowuję równowagę? bo czuję się bezpiecznie??? - no takie skojarzenie mi się tu nasuwa...bezpiecznie= rozluźniona= potrafię zachować równowagę??? czy to jakaś demagogia czy tak naprawdę jest???
2. wiec umiem kłusować czy nie umiem? moim zdaniem nie umiem! męczę się na koniu s. od kilku lekcji i nadal nie potrafię puścić siodła (rekami :oops: )- bo czuję że stracę równowagę;/ żal.pl !!! ostatnio konik s. (na menażu) zaczął mi kłusować ot tak, nie umiałam go zatrzymać, próbowałam skręcić i bach na ziemie;/(koń mnie wysadził z siodła bo skręcił;/ ) zero utrzymania równowagi... zaczynam się wkurzać na siebie bo ileż można ćwiczyć ten kłus??? dlaczego na jednym koniu umiem kłusować a na innym za chiny ludowe??? a na koniku mojej koleżanki nie zakłusuję bo wiem że nie ma to sensu- tak się boję - nie ufam temu konikowi i koniec, nie umiem się przełamać..

może to głupie pytania, ale szczerze mówiąc czuję że stoję w miejscu...to naprawdę załamujące...czy to sprawa psychiki czy może jednak konia? a może mój dosiad jest kiepski? jako instruktorzy możecie dać mi jakieś wskazówki???
Wiesz kucyku coś w tym jest, że na jednym koniu czujemy się lepiej niż na innym. Ja tak miałam gdy pojechałam do instruktorki ze swoim koniem. Najpierw uczyłam się na doświadczonym koniu (chodziło tu o kwestie zebrania), a potem na swoim (Mój konik jeszcze nie potrafił). I co ciekawe po kilku jazdach szło mi dużo lepiej z moim własnym koniem niż z tym, który był bardziej wyszkolony i teoretycznie powinno być łatwiej, a nie było. Strasznie się męczyłam na tej klaczy, a na moim Orfeuszu nie. Instruktorka oczywiście to zauważyła i później jeździłam tylko na swoim koniu. Po prostu na tamtej klaczy zupełnie mi nie wychodziło NIC, nawet zakręty Confusedhock:
Teraz jak na to spojrzę, to wydaje mi się, że to kwestia znajomości z koniem - swojego konia znałam bardziej i dlatego było mi łatwiej z nim pracować. Poza tym koń też jest przyzwyczajony do pomocy określonego jeźdzca i wiadomo, że reaguje szybciej na to co zna.
rozbrykany kucyk napisał(a):po prostu na jednych czuję się bezpiecznie a z innego chcę zejść jak najprędzej
Kwestia zaufania też jest zasadnicza. Wiedziałam czego mogę się spodziewać po moim koniu, a czego po ów klaczy - niekoniecznie. Ty pewnie masz podobnie, nie z każdym koniem potrafisz się "dogadać".
Co do sposobu poruszania się konia, to również ma wpływ. Ja mam przykładowo konia, który bardzo "twardo" kłusuje, wręcz wysadza z siodła. Orfeusz natomiast ma zupełnie inny kłus, który spokojnie wysiedzę nawet na oklep. Dlatego początkujący powinni mieć odpowiednio dobranego konia, aby mogli się spokojnie nauczyć równowagi, dosiadu. Z czasem będzie łatwiej również na innych koniach.
Tak myślę... Smile
rozbrykany kucyk napisał(a):może to głupie pytania, ale szczerze mówiąc czuję że stoję w miejscu...to naprawdę załamujące...czy to sprawa psychiki czy może jednak konia?

w swoim wątku: "Ratunku! nie wiem co robić" opisałam podobny problem...
Jak Julia pisała, większość zależy od nas samych, niekoniecznie od konia. Dużo problemów jest w naszej głowie (wreszcie sama to zrozumiałam). W moim przypadku trzeba było się przełamać i koniec. U Ciebie może być pomocna zasada małych kroczków. Innym pomaga chwilowa przerwa i powrót do danej kwestii ze świeżym umysłem. Wiem to po sobie, na prawdę pomaga. Smile

A co do konia, to tak jak pisałam wyżej. Może rzeczywiście jest potrzeba zmiany konia na takiego, któremu ufasz i czujesz się lepiej. W końcu nic na siłę, bo tylko się zniechęcisz, a przecież nie o to chodzi. Z czasem będzie Ci łatwiej.
Martha dzięki tak właśnie zrobiłam i już jest lepiej! ostatnio jeżdżę nawet na ogierku arabskim który jest tylko jednej panci i trzeba go oswoić z innymi jeźdźcami.. jest coraz lepiej! nawet na nim kłusowałam ostatnio:mrgreen: ale zanim to zrobiłam trochę z nim sobie "pogadałam"Wink myślę że to dobry sposób żeby przełamać opór dwóch stron- bardzo szkoda że szkółki nie uznają czegoś takiego- pierwsze lekcje zawsze powinny być z ziemi...ale to tylko dlatego że znam osobę prywatną która ma konia, w szkółce żadnej by na to nie poszli ;/ Sad i dalej bym się męczyła pewnoSad
A'propos kręgosłupa do wymiany: posiadam taki i jeżdżę. Jak nie jeżdżę, czuję się gorzej!
Jazda konna jako sport absolutnie symetryczny (stawiający takie same wymagania prawej i lewej stronie ciała ) jest wspaniałą pomocą przy leczeniu zarówno skolioz jak i zmian zwyrodnieniowych. Jak już wcześniej napisano, ruch stępa napędza bierne napinanie mięśni kręgosłupa kolejno na wszystkich odcinkach.ruch bierny w mniejszym stopniu poddaje się nawykom, czyli np. oszczędzaniu pewnych partii mięśni z powodu bólu, albo po prostu przyzwyczajenia.Jazda konna stabilizuje kręgosłup również poprzez antagonistyczne działanie mięśni brzucha i grzbietu, ich praca powoduje chwilowe zmęczenie czyli spęcznienie mięśni co daje efekt podobny do ściągnięcia kręgosłupa sznurkiem - napięte mięśnie umieszczają na miejscu dyski i uwalniają korzenie nerwów.Kręgosłup szyjny dobrze jest ochronić przed zbyt dużymi przyspieszeniami zwykłym kołnierzem Schanza, nie przeszkadza , za to wymusza piękną postawę z brodą wysoko noszoną, gdy boisz się o dolny odcinek - gorsecika nikt nawet nie zauważy....Stęp w każdej formie, kłusa ćwiczebnego jak najmniej, anglezowanego ostrożnie, galopu ile lubisz,pod warunkiem ,że na prawą i lewą nogę, skoki tylko takie które nie wymagają nic więcej poza wydłużeniem fuli.wygodne siodło i rozumny koń i regularne jazdy.Zniszczone dyski w kręgosłupie co prawda nie odrosną, ale i tak warto.
Młodociani kandydaci rozpoczynają u mnie jazdę konną od konia w kantarze na otwartej przestrzeni: przechodzimy pod koniem na czworakach, zjeżdżamy po szyi, dotykamy, oglądamy podnosimy nogi i spadamy z konia . czasem stajemy na siodle lub jeździmy tyłem do przodu (stęp), potem kłusujemy kilka kroków. gumka uwiązana do kantara i "dogonienie " prowadzącego, również przeszkody (koperty) 30 cm.Dopiero po takiej zachęcie idziemy na męki, czyli lonża, dosiad, pięty i te wszystkie mało przyjemne rzeczy..( ten sposób zapewnia więcej entuzjazmu dla monotonnych ćwiczeń, zmniejsza strach przed upadkiem, rozdeptaniem, kopnięciem, zrzuceniem i tymi wszystkimi potwornościami o których kandydat na jeźdźca przeczytał w literaturze fachowej. Oczywiście wymagania stawiane koniowi są wysokie) Pozdrawiam wszystkich, których coś boli a i tak jeżdżą! Barbara
basikonik napisał(a):Pozdrawiam wszystkich, których coś boli a i tak jeżdżą!
Hahaha dokładnie Smile też mam problem z kręgosłupem (skolioza), ale cooo tam...i tak jeżdżę. Jak dla mnie jazda to prostowanie. Schodzę z konia i jestem bardziej prosta... Fakt, że mam problem większy na lewą stronę, dlatego muszę poświęcić na nią więcej czasu, ale i tak jest ok.
Nie chcę zakładać nowego wątku, więc jako ta zielona napiszę tutaj. Szukam stajni, do której mogłabym przyjechać na jakiś turnus, ale nie interesuje mnie to co stajnie/ ośrodki zwykle proponują. Chcę spróbować prawdziwej jazdy konnej. Polećcie proszę jakieś ambitne miejsca (nie chodzi o sport tylko o podejście do kursanta)- takie gdzie instruktorowi zależy by nauczyć ludzi jeździć porządnie, bo ja się jeszcze z czymś takim nie spotkałam (choć stwierdzam to na podstawie doświadczeń z zaledwie kilku stajni). pozdrawiam
Basikonik polecasz konie na dyski ? A to nie lepiej z jakimś dobrym lekarzem pogadać ? Czy może dobór konia też jest istotny ?
pozdrawiam
Obóz ujeżdzeniowy Lewady, organizowany w lecie. Uczą bądź doszkalają. Tyle co oni, nie dały mi 2-3 lata w rożnych szkółkach, a obóz był 10 dniowy polecam serdecznie.
Nauczyłam się poprawnego dosiadu i wysiadywania skręcana oddziaływania łydkami itd.
Za rok tez na pewno na turnus się wybiorę bo naprawdę niesamowicie dużą dają.

Mam nadzieję że teraz lepiej.
Miałam włączony nie ten słownik i nie podkreśliło błędów.
Więc najmocniej przepraszam i postaram się pamiętać na przyszłość.
Ja mam wielką prośbę, żeby uważniej pisać (włącznie ze znakami interpunkcyjnymi), bo tu można się tylko domyślać, jaki jest sens tej wypowiedzi.

Edytuję po poprawce.- Już lepiej, ale jeszcze nie do końca :wink:
Krystyna Kukawska napisał(a):Ja mam wielką prośbę, żeby uważniej pisać (włącznie ze znakami interpunkcyjnymi), bo tu można się tylko domyślać, jaki jest sens tej wypowiedzi.
Ech...
Groch o ścianę. Cry
agrestis napisał(a):Nie chcę zakładać nowego wątku, więc jako ta zielona napiszę tutaj. Szukam stajni, do której mogłabym przyjechać na jakiś turnus, ale nie interesuje mnie to co stajnie/ ośrodki zwykle proponują. Chcę spróbować prawdziwej jazdy konnej 'bez ściemy'. Polećcie proszę jakieś ambitne miejsca (nie chodzi o sport tylko o podejście do kursanta)- takie gdzie instruktorowi zależy by nauczyć ludzi jeździć porządnie, bo ja się jeszcze z czymś takim nie spotkałam (choć stwierdzam to na podstawie doświadczeń z zaledwie kilku stajni). pozdrawiam

właśnie ja też dużo słyszałam o lewadzie. na razie mnie nie stać ale może za rok :oops: natomiast mogę agrestis podać rękę- ja wiele stajni przeszłam i raz lepiej raz gorzej, ale nigdy to nie było to... "masz konia i albo dasz se rade albo nie" Confusedhock: nie wiem czego szukasz konkretnie, ale ja np. doszłam do wniosku że najlepiej uczyć się u kogoś prywatnie- wtedy ma czas na ploty i głupoty końskie, masz szanse naprawdę konia poznać a to dużo daję i jest ważne(przynajmniej dla mnie) a instruktor nie patrzy na zegarek ile zostało do końca lub widząc że wciąż popełniasz ten sam błąd daje sobie spokój z dalszym tłumaczeniem bo "i tak zaraz będzie inny kursant";/
Osobiście jeżdżę w szkółce kolo Leszna gdzie godzina jazdy czasami potrafi zamienić się w 2-2,5 bo na przykład instruktorka uważa że nie dość dużo odebraliśmy z lekcji. Bardzo indywidualnie podchodzi tez do każdego, co mi bardzo odpowiada, oraz dzięki jej podejściu po lekcji zawsze można wszystko omówić jak i również poplotkować. Czuje się tam praktycznie jak w prywatnej stajni i taka tez jest tam atmosfera. Mam tam praktycznie swojego konia na którym jeżdżę ja i 2 inne osoby i pozwala to naprawdę poznać zwierzaka.

Co do Lewady może i droga ale naprawdę warto bo dawno żadne jazdy nie dały mi tyle co ona, jednakże ponieważ są klubem ujeżdżeniowym nie nauczyli mnie skakać co czasami przy treningu skokowym (który najczęściej jest dodatkiem raz na 3-4 lekcje-kilka skoków, tak na wszelki wypadek jak bym była zmuszona skoczyć w terenie) daje się odczuć bo większość stwierdziła ze skacze jak ujeżdżeniowiec i trudno mi się tego oduczyć.

Lewada jednakże nauczyła mnie wysiadywać i przestałam się bać wysokich koni.
Stron: 1 2 3 4 5