Hipologia

Pełna wersja: Dworus
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
rozumiem że koń wiele przeszedł na torach, ale czy stwierdzenie o jego nieufności do człowieka i chowaniu się w kąt boksu nie jest trochę przesadzone?
Nie znam konia i nie wiem jak było, ale jestem skłonna uwierzyć w to (i wierzę). Nie takie rzeczy widziałam i słyszałam. Wszystko zależy od opieki. Naprawdę konia można bardzo zepsuć, tak że zacznie "schizować"...

Jak kogoś interesuje to mogę opisać niektóre przypadki.
Przyznam ,że trochę mnie zaskoczył temat wywołany przez Ismenę.
Być może nie spotkała się z takimi końmi. Koń, dla którego człowiek nie jest wrogiem, a wręcz przeciwnie , kiedy dostrzeże , lub usłyszy "ludzia" , podchodzi do kraty boksu żeby sprawdzić "kto zacz?" i swoim zachowaniem zdaje się "mówić" " hej! kto ty? przychodzisz może do mnie?". Bywają jednak konie , które na odgłos świadczący o zbliżaniu się człowieka , wolą udawać ,że ich nie ma w boksie z nadzieją,że może pójdzie sobie ten ktoś dalej , myśląc ,że ten boks jest pusty. Są też konie , które na widok zbliżającego się "intruza" robią "strasznie groźne miny" , lub nawet atakują zębami kratę " wołająć" ;"wynoś mi się z tąd i nie próbuj do mnie wchodzić bo cię zjem.!"
Takie zachowania nie biorą się z nikąd, lecz mają zwykle swoją genezę.
Może Ismena spotykałaś tylko takie konie , którym kontakt z człowiekiem kojarzył się wyłącznie pozytywnie , a tak powinno właśnie być.
Tarisa. Myślę ,że mogłoby być ciekawie, gdybyś zechciała opisać swoje doświadczenia w tej materii.
To napiszę Big Grin
Jak byłam w Irlandii to do naszej stajni czasami przywożono prywatne konie "do zrobienia". Zazwyczaj to było po aukcjach, a wiadomo jak tam się ma kwestia koni. Często były półdzikie i w dodatku ze złymi doświadczniami (bo ludzie tam biją konie).

2 letni siwy ogierek- tak bał się człowieka, że wystarczył jeden gwałtowniejszy gest i w boksie galopował, uciekał w kąt. Nie dało się przy nim nic szybciej zrobić, bo popadał w panikę- chował zad i uciekał. Nie dało się go pogłaskać po głowie. Dobrze, że był młody i ciekawski. I chyba akurat go nie bili, więc się po jakimś czasie uspokoił.

3 letni wałach- jak przyjechałam to już się w miarę normalnie zachowywał; tzn dalej miał odchyły typu, że wszytkiego się bał (to nie był normalny strach- on potrafił przechodzić obok jednej rzeczy tysiące razy, wąchać to, dotykać, a już następnego dnia coś się mu przestawiało i bał się panicznie; tak samo na jeździe- zawsze to samo otoczenie, a on notorycznie wystraszony belki która o milimetr leży inaczej niż wcześniej, a czasami nawet nie wiem czego...). Do człowieka jak tam się dostałam to w miarę miał zaufanie, ale wcześniej to podobno z boksu nie chciał wyjść, chował się w kąt, a jak się do niego weszło to "chodził po ścianach". Wiem, że to prawda, bo widziałam jak się zachowywał. Raz przy goleniu stał spokojnie, nic nie robił, ale w pewnym momencie ogarnęła go panika i skoczył przednimi kopytami na osobę go trzymającą...

4 letni ogier- gdy widział człowieka wchodzącego do boksu chował się w kąt i stawał tyłem (strach lub niechęć przed wędzidłem).

Klacz już 10 letnia- podchodzisz do boksu ona kładzie uszy po sobie, jak ją dotkniesz to gryzie z "paszczą" otwartą na maksa. Ogólnie ona jest ok, ale tak głęboko ma zakorzenioną niechęć do człowieka, że na każdego tak reaguje. Ale gdy staniesz przy niej bez podnoszenia ręki to kładzie pysk na ramieniu (tym osobom które zna). A głaszcząc ją przez kraty boksu, po lewym boku, kopie. Ma tam szramę, wygląda jak od bata...
I jeszcze 5 letni wałach- też bał się ludzi. Gdy pierwszy raz weszłam do niego do boksu potrzebowałam czasu, żeby pozwolił do siebie podejść. Uciekał. Potem trzeba było wszystko powoli i spokojnie, ale i tak był nieufny. Wcześniej najprawdopodobniej źle traktowany, bo i na jeździe był niepewny. Dopiero jak zaufał (co trwało długo) sie uspokajał. Bał się jak ktoś na niego wsiadał. Raz mnie poniósł, bo wsiadłam na maneżu (był przyzwyczajony żeby to robić przy stajni). Nie można było się za bardzo ruszać w siodle, bo uciekał. Pogłaskać go poszyi trzeba było powoli, spokojnie i mówiąc. Drugą dziewczyna z którą pracowałam znała go wcześniej niż ja- Star nie reagował na wędzidło, bał się i uciekał. Był niezatrzymywalny.

7 letnia klacz- znerwicowana, bo stawiano dla niej za duże wymagania. W boksie tkała. Uzależniona od siostry. Gdy tamta poszła na jazdę, Rose tak się denerwowała że bardziej tkała i ciągle rżała. Człowiekowi pozwalała się dotknąć, ale sama pysk trzymała w drugą stronę ("nie znam cię, nie widzę, zostaw w spokoju"). Na jeździe nakręcała się i wyłączała myślenie. Czasami było lepiej czasami gorzej. W taki jej lepszy dzień, wystarczyła jedna pomyłka i koniec- znowu nakręcanie się, byle do przodu i brak myślenia, zero zaufania. A pomyłka to było: za mocne użycie wodzy, galop zbyt wcześnie. Najlepiej się czuła jak człowiek był z dala od niej...

Roczny ogierek- nie pozwalał się dotknąć, bo kopał.

6 letnia klacz- nie dała do siebie podejść, założyć kantara. Gryzła, gdy ktoś chciał ją dotknąć.

Cry Cry Cry
(niektóre przypadki też są z Polski)
Tarisa! zareagowałaś błyskawicznie.
Ja też znam wiele relacji świadczących bardzo źle o Irlandczykach i o tym jak się tam traktuje konie. Aż dziwne , bo mają w hodowli koni sukcesy , no i wspaniałe warunki ( pastwiska zielone przez kilka miesięcy w roku) .
tarisa napisał(a):To napiszę Big Grin
Jak byłam w Irlandii to do naszej stajni czasami przywożono prywatne konie "do zrobienia". Zazwyczaj to było po aukcjach, a wiadomo jak tam się ma kwestia koni. Często były półdzikie i w dodatku ze złymi doświadczniami (bo ludzie tam biją konie).

Może nie wkładaj wszystkich do jednej szufladki.
Wszędzie na świecie są źli i dobrzy ludzie oraz złe i dobre stajnie i sposoby traktowania koni.
Mieszkałam dwa lata w Irlandii (Kilkenny, a Ty gdzie?) i nie widziałam, żeby ktoś bił konie, a przebywałam wyłącznie wśród koni, w różnych miejscach.
Wręcz przeciwnie o konie dba się bardzo, są wychuchane, wypieszczone, zadbane aż do przesady momentami.
Zdaję sobie sprawę z tego, że to kwestia tego gdzie się trafi.
Wierzę Ci, że spotkałaś się ze złym traktowaniem koni, ja na szczęście nie, ale stwierdzenie "w Irlandii bije się konie" jest niesłuszne.
W Polsce też "się bije konie", niestety w wielu stajniach.
Mam nadzieję, że tak jak w Irlandii - w znaczniej większości nie.
Ja niestety wszystko złe co widziałam, było w Polsce, ale to nie powód, żeby wszystkich określać tym samym mianem.

Zrazić konia do człowieka nie jest trudno.
Z mojego doświadczenie wiem, że najwięcej błędów popełniamy, bo chcemy za dużo na raz, jesteśmy niecierpliwi, nie mamy czasu.
Szybko zajeździć, szybko podszolić, szybko osiodłać, szybko uzyskać wyniki.
A koń potrzebuje czasu i spokoju, żeby zaufał.
Dla niewielu z nas konie są wystarczającym źródłem dochodu i dlatego ciągle gdzieś gnamy, co się potem odbija na psychice koni.
No, ale dobrze, że w Polsce jest coraz lepiej i że mamy coraz więcej "naturalsów", widzę, że ogólne podejście zmienia się na lepsze.
Faktycznie może trochę za bardzo uogólniłam. Przepraszam.
Ja w Irlandii byłam krócej. Na Connemarze. Moja koleżanka pracowała w Carlow. I jej opinia jest podobna jak moja.
Faktycznie zdarza się, że konie są wychuchane aż za bardzo. Są dobrze karmione- to prawda. Ale co z tego jak w wielu miejscach są bite? Nie chodzi mi o jakieś szczególne znęcanie się, ale jeśli koń czegoś nie robi, zachowuje się nie tak, to dostaje.
Jeździłam na pony showy (jako groomer) i jakoś tam jest na porządku dziennym, że zanim zakłusuje się z koniem w ręku to dostaje "na dzień dobry" batem po zadzie! Gdy koń nie chce stać dostje po zębach wędzidłem. Dzieci biją konie przed wjazdem na ring, a gdy koń nie chce wejść do przyczepki też dostaje lanie. To nie są odosobnione przypadki...
Na skoki widziałam jak koniom zakładali pelham+wytok+czarna wodza. I przy tym nie mieli delikatnej ręki.
Zostawiają konie w trailerach, a sami idą pogadać, coś zjeść. I to nie na chwilę. Raz koń się przwrócił w przyczepce i wpadł między przegrody. Dopiero po dłuższym czasie ktoś podszedł, ale i tak tylko na konia pokrzyczeli żeby wstał. Nikt nie otworzył, nie sprawdził czy coś się mu stało (koń sam wstał).
Dziewczyna z którą pracowałam jest w Irlandii 3 lata. Sama co nieco mi opowiadała.
I czemu do naszej stajni przywożono do zrobienia wiele koni, które się bały ludzi?
Widziałaś może saile? Ja nie, ale też słyszałam co nie co.
I jak po tym wszystkim mam powiedzieć, że tam się dobrze traktuje konie?!

W Polsce też nie jest super, ale myślę, że jest to podejście na innym poziomie.
Nie, przez 2 lata w Irlandii nie spotkałam się ze złym traktowaniem koni.
Bywałam na targach, zawodach, w dużych stadninach i stajniach sportowych w ramach szkoły, którą skończyłam.
Miałam szczęście?

Przepraszamy za OT, to ma być temat o Dworusie.
chodzi mi o to ze znam go za czasow jak biegal i nigdy nie widzialam zeby nie chcial podejsc do czlowieka i chowal sie w drugi kat boksu... raczej byl zadziorny, ciekawski, towarzyski i zawsze wesoly
ismena napisał(a):rozumiem że koń wiele przeszedł na torach, ale czy stwierdzenie o jego nieufności do człowieka i chowaniu się w kąt boksu nie jest trochę przesadzone?

Rzeczywiście , może jest trochę przesadzone, ale nie chciałem opisywać innych jego zachowań , szczególnie pod siodłem , by nikogo nie urazić z tych , którzy na nim jeździli i próbowali go tych zachowań "oduczyć".
Fakt jest taki ,że Darii się to udało dzięki zastosowaniu inych metod niż te , które stosowano wcześniej.
hmmm,uogólnienia często bywają krzywdzące, na zachodzie Polak to pijak np,a nie wszyscy przecież jesteśmy alkoholikami ,tym niemniej coś z tą Irlandią jest nie tak. Nie byłam wprawdzie osobiście, ale mogę opisać pewne zdarzenie. Odwiedziło nas przypadkiem małżeństwo Szwajcarów w średnim wieku.Byli na Wyspie i zwiedzając ją trafili na nas i nasze stadko.
Oprowadziłam ich, a wizytę na pastwiskach skwitowali stwierdzeniem : " że jak byli oglądać konie w Irlandii to na pastwiskach tylko ogony z daleka zobaczyli"
Myśe, że nie ma co szukac takich przykładów daleko.
W Polsce jest ich całkiem sporo.
Sa i konie, które stają sie agresywne, na skutek kontaktów z człowiekiem- to konie z dominujacym charakterem.
Mój jeden z koni jest taki.
Nieciekawa przeszłosć, łącznie z atakami na ludzi spowodowała u niego takie niemiłe objawy, jak" szczurzenie się " , agresywną postawę - nie miał zwyczaju ustępowania z drogi człowiekowi , nie pozwalał dotknać głowy czy tylnych nóg
Jest teraz zupełnie innym koniem, ale charakter dominujący zachował.
To oznacza , ze nie jest koniem dla każdego i cos tam w głębi u niego tkwi
Przepraszam, że piszę w tym temacie długo już nieaktywnym, ale mam jedno pytanie dotyczące jednej z wypowiedzi.
tarisa napisał(a):Widziałaś może saile? Ja nie, ale też słyszałam co nie co.
I jak po tym wszystkim mam powiedzieć, że tam się dobrze traktuje konie?!
Co oznacza słowo "saile" tutaj użyte?
Stron: 1 2