Magnez można tak czy siak dawać, bo w stresie bardzo szybko organizm go traci. Tak samo zresztą jak ludzki. Więc czy uspokoi, czy nie, to lepiej mieć niż nie mieć... ja czasami dodaję magnez do meszu, wtedy kiedy nie dodaję czosnku. Słyszałam że czosnek wypłukuje magnez, więc teoretycznie po meszu z czosnkiem powinna być bardziej pobudzona, a po meszu z magnezem - spokojniejsza. Ale nawet jeśli jest jakaś różnica, to chyba minimalna. Inna sprawa, że dostosowuję trochę do tego swoje plany. Jak chcę ćwiczyć zebrane rzeczy, dzikie zabawy, mobilizować ogólnie, to daję czosnek. Jak robimy siodłanie, idziemy na spacer, jest zła pogoda, albo robimy coś co trzeba przemyśleć "na spokojnie" raczej, to daję magnez
też jak uczę nowych ćwiczeń rozciągających; fighter mi wtedy niepotrzebny, bo jeszcze coś sobie nadwyręży. Albo wsiadanie.
Ogólnie podejrzewam że przed wsiadaniem raczej będę dawać magnez niż czosnek, nawet jeżeli nie działa 8)
Natomiast mam skuteczne narzędzie do uspokajania, co jest koniecznością bo konia potrafi być nerwowa. Dziś już jest odważna, rozważna i myśląca, ale wiem że bardzo przeżywa wszystko co ją stresuje. Ostatnio tak było kiedy zaczynał już się dosyć silny wiatr, furgotały folie, konie za płotem mówiły co jej zrobią jak ją złapią, a koło stajni pracowały dwa traktory i koparka...
Przy czyszczeniu zapatrzyła się na furgoczącą folię i wyglądała jakby miała wyskoczyć z siebie i stanąć obok. Nie miałam wyraźnych planów na ten dzień, więc postanowiłam zrobić końskie zen - klikać za spokój 8)
Wzięłam ją na długim sznurku i poszłyśmy zobaczyć pierwsze, jeszcze nie najstraszniejsze, złe Mzimu - drewno które przed chwilą wywalił traktor. Konia obniżyła głowę chcąc je powąchać - klik, nagroda.
"Acha,", powiedziała konia, "dzisiaj ćwiczymy spokój".
Zerknęła na koparkę, potem na mnie i pochyliła głowę. Klik, nagroda.
Potem poszła na łatwiznę i zrobiła samo obniżenie głowy, jak "chambonowanie". Poza kontekstem, nie było nagrody. Opuściła ją nadzieja na rozbicie banku z nagrodami, więc przymknęła oczy i spojrzała na ziemię - klik, nagroda.
Rozluźniła chrapy, pokiwała uszami - klik, nagroda.
Wydłużyła krok, rozluźniła mięśnie - klik, nagroda.
Poszłyśmy odwiedzić drugie złe Mzimu, to, na które się zapatrzyła i o mało co
naprawdę nie spłoszyła. Podniosła głowę, ale rozluźniła chrapy i powieki (jak jest "soft eye" po polsku?
) - klik, nagroda.
Spojrzała na konie, powiedziała "nie boję się was" (trudno opisać...) - klik, nagroda.
Potem przeszłyśmy koło wszystkich innych złych Mzimów, posprawdzałyśmy czy zatrzymanie i ruszanie wszędzie działa, stanęłyśmy pośrodku i zastanawiałam się co dalej. Konia zrobiła nasze ostatnie ćwiczenie rozciągające - szpagat. Klik, nagroda. Zrobiła je jeszcze parę razy, rozbijając bank
i poszłyśmy dalej. Kończyły mi się nagrody, więc poszłyśmy do koparek i traktorów i pomyślałam że poproszę coś bliżej zebrania; ciekawe, czy otwarcie tej furtki wywoła tą "destrukcyjną" mobilizację, czy może nie. Stęp hiszpański. Zrobiła - tak jakby w zwolnionym tempie, patrząc gdzieś przed siebie, miękko i płynnie - byłam z niej dumna jak nie wiem
Potem konie rzeczywiście ją pogoniły, jak wróciłyśmy na padok... ale jak przestały, to wcale nie była zestresowana i nawet chciała jeszcze i kiwała głową tak jak wtedy kiedy zaprasza do zabawy