Postanowiłam się przywitać

Na imię mam Marta, rocznik 1986.
Forum czytam z przerwami już od trzech lat. Moja historia z końmi zaczęła się w 1996 roku, kiedy namówiłam rodziców na pierwszą lekcję jazdy konnej. Jako dziecko niestety nie trafiałam na dobrych instruktorów (olewanie, czyli zostawianie jeźdźców "samym sobie" na ujeżdżalni, prowadzenie jazd przez inne dzieci itp., nawet bywanie w stanie "wskazującym" podczas prowadzenia jazd). Jedynie jazdy prowadzone przez byłego wojskowego posiadającego swoje trzy konie coś mi dały, ale niestety ten pan był w okolicy tylko podczas jednych wakacji, a później już nie miałam z nim kontaktu.
Dlatego na prawie 10 lat moja pasja została odłożona na bok.
Ponownie zaczęłam uczyć się jeździć konno (łącznie z ponowną lonżą) jakieś 3 lata temu. Ale nadal w okolicy nie mogę znaleźć stajni, gdzie mogłabym się nauczyć czegoś innego niż "jak nie idzie, to trzeba walnąć palcatem, a jak nie chce skakać to trzeba założyć ostrogi". (ale to nie jest temat, aby rozwijać tę kwestię) Choć tam, gdzie obecnie "stacjonujemy" nie jest tak źle, nawet w większości wypadków jest dobrze. Z tym, że jeśli coś idzie "nie po myśli", jeśli koń wyraźnie nie chce czegoś zrobić, wtedy zaczyna się szukanie mniej fajnych sposobów już nie koniecznie zachęcenia, a raczej zmuszenia konia do zrobienia czegoś.
W wakacje, w lipcu byłam na cudownym kursie prowadzonym przez panią Monikę Damec, więc zobaczyłam "na żywo", że można inaczej i rezultaty sa dużo lepsze.
W listopadzie los zetknął mnie z Herezją, klaczą, która jest już moja, ma prawie 4 lata. Jest to słodko- gorzkie wspomnienie, bo kupiłam wtedy również ogierka Pixa, ale w wyniku powikłań po kastracji, umarł (ale to też nie jest miejsce, aby rozwijać ten temat) i nadal nie mogę sie z tym pogodzić.
Postanowiłam zapisać się na LETNI OBÓZ SZKOLENIOWY 25 czerwca - 9 lipca 2011, aby nieświadomie nie krzywdzić mojego konia.
I postanowiłam się wreszcie przedstawić na forum, bo nie mam ani umiejętności ani doświadczenia i mam nadzieję, że będę mogła zadawać czasami nieco dziwne dla Was pytania, na które odpowiedzi są dla Was oczywiste.
A także mam nadzieję "poznać" osoby, które też wybierają się na ten obóz.
To Herezja
A tu zdjęcie z Pixem
Posiadam jeszcze jamnika krótkowłosego standarowego, dwie kotki (tydzień przed Pixem umarła w wyniku potrącenia trzecia) i dwie szynszyle.
Mam nadzieję, że wybaczycie długi post.
W razie "forumowych" wpadek proszę o wybaczenie i wyrozumiałość, bo choć czytam je już od dłuższego czasu, nadal mogę czasami popełniać błędy.