Ojej, ja też chcę nad morzem mieszkać. Chociaż wtedy cała rodzina byłaby na morzu - bo brat pływa, wuj jest kapitanem i pływa po całym świecie, kuzyn też pływa, ojciec pływał... Heh normalnie rodzina marynarzy.
Ja przez nich mam tęsknotę jakąś taką za morzem. Jak słucham ich opowieści, muzyki żeglarskiej, którą kocham, to chcę z miejsca płynąć z nimi następnym razem...Ale albo nie mam czasu, albo rejs zbyt zaawansowany. Uwielbiam być nad morzem w każdym razie. W Irlandii bralam konie już jak było ciemno i galopowałam po brzego oceanu - uwielbiałam to. Lubiłam też spacery leniwe stępem, jak koń szedł po pas w wodzie. Ale to było w maju jak trzeba było koniom forme budować, potem był juz sezon i jeździłam z klientami - tez to lubiłam, ale z klientami jest inaczej - musisz się na nich koncentrować, nie możesz na pewne rzeczy sobie pozwolić. Choc zdarzali się tacy, co całe zycie marzyli o jeździe po plazy i krzyczeli wręcz z radości gdy gnaliśmy galopem(jak byli zaawansowani oczywiście
i wtedy cieszyłam się niesamowicie razem z nimi).
KaJaa napisał(a):A ja mieszkam nad morzem i nigdy nie byłam konno na plaży, chociaż strasznie mi się to marzy. Tylko teraz za bardzo nie mam końskiego towarzysza do takiej wycieczki..
a gdzie mieszkasz? moze mozemy sie jakos zorganizowac i pojechac razem ??? :wink:
No.. ja tez mam grubasa.
A właściwie, to dwa grubasy :lol:
Większy, zimowy
Branka by się z nim dogadała :lol: Co prawa masą ja przebija, ale ona tez jak na swoje standardy poszła na całego :lol:
Morze, e tam morze, piasek woda i meduzy. Góry!! To jest to
ha ha (żartuję, zazdrość przemawia przeze mnie ). Ale już niedługo jak ktoś będzie chciał pozwiedzać sudety na swoim koniku to zapraszam do swojej stajni, zapewnie nocleg i wyżywienie konikom
(już niedługo
)
Straaasznie dawno tu nie zagladałam- tak się jakos złożyło, a szkoda, bo jak widzę na forum zawsze cos sie dzieje - no i miałam "małe" zaległości w czytaniu- dziś siedze tu ponad 3 godziny i przeglądam wątki.
Nie mam zbyt wielu aktualnych zdjec mojej koniny- jakos o fotografa trudno albo o ładna pogodę... Dlatego wrzucę coś z jazd początku stycznia
( " w stajni" i okolicy cały czas są osoby, które patrza na mnie jak na ....i pytają " po co jeździsz na kantarze albo ze sznurkiem? Co Ci to daje? Jak to co- ogromną radochę!! Miła odmiana dla mnie i konia- z jednej strony trzeba się bardziej skupić na tym co sie robi a z drugiej opanowuje mnie jakis taki pełen luz psychiczny, konina się rozluźnia, nie wścieka na pancie, która coś jej "gmera" w pysku i obie się uspokajamy. Najlepszym sposobem na humorki Grecji i jej niechęc do współpracy jest...wypiecie wodzy Nie raz wychodzę na jazdę z "normalnie" okiełznanym koniem ale gdy czuje że coś jej nie pasuje, jest sztywna i złości sie o byle co, wypinam wodze i przekładam przez szyje- od razu jejst poprawa... a regułą stało się już to że jeśli jednego dnia pracujemy jakos intensywniej, wymagam od niej dużego, dłuższego skupienia czy po prostu większego wysiłku , to na nastepny dzień używam do jazdy kantarka czy sznurka na szyji i obie odpoczywamy )
no a po jeździe był zasłuzony padoczek
No i padoczek z 17 stycznia- pogoda niespecjalna ale pobiegać po sniegu to zawsze frajda ( a przy okazji tak wspaniale czyści i chłodzi się nóżki po treningu)
Piękne zdjęcia i cudowny koń! Szczególnie podoba mi się to zdjęcie w mleczach.
A mnie "rozwalają" te zdjęcia na śniegu....ta przestrzeń!!... brakuje mi takich klimatów...ech! rozmarzyłam się!
Znów się przedstawimy ale w innym wydaniu bardziej artystycznym :wink:
Zdjęcia z niedzielnego spaceru.
na tle góry Szczebel
na tle góry Luboń Wielki
w troszkę starym wydaniu
kolaż czarno-biały
A tak wyglądał świat 1.02.2009r. w naszych okolicach. Było bajkowo.
To był nasz najpiękniejszy spacer
oj wiele bym dała, by mieć takie tereny...
a u nas to taka zima, że żal..
śniegu jak kot napłakał..
a u Was, pięknie i prawdziwie zimowo! tylko pozazdrościć!
Przepiękne okolice, super pogoda - na prawdę super warunki na wspólny spacer. Po raz kolejny zazdroszczę ( choć zawsze mi mówili w domu,że to nieładnie zazdrościc innym.....- ale to taka POZYTYWNA zazdrość
)
No i fajny pomysł! Swego czasu wykombinowałam sobie coś podobnego- nachrapnik szwedzki, do niego założyłam naczułek i do "kółek" z boku nachrapnika dopinałam wodze- fajnie się jeździło i skakało, choć przyznam ze czasem gdy w szeregu kobyłka się" nakręciła" i postanowiła sie rozpedzic to bywały kłopoty z przytrzymaniem - emocje brały góre a jednak miałyśmy mniejsze doświadczenie w jeździe "bez żelastwa w pysku". Teraz zdarza mi sie zdecydowanie cześciej tak jeździć- a to hak, a to kantarek, a to sznurek na szyi, od czasu do czasu popracujemy sobie na wedzidle- żeby się całkiem nie odzwyczaić ( głownie o mnie chodzi bo jak wsiadam na inne konie to czasem przezywam moment pt' ALE O CO CHODZI????! zanim znowu się przestawię)
Dawno mnie tu nie było,ale moje życie jest teraz bez reszty podporządkowane temu panu.To jest marzenie mojego życia.Od dziecka pragnęłam mieć fryza.... i oto mam.