Z zatrzymaniem to jest tak: to koń się zatrzymuje , odpowiadając na mój sygnał , bo go wcześniej zrozumiał i wie co on oznacza. Ja koniowi mogę oprócz zasygnalizowania prośby "zatrzymaj się" jeszcze podpowiedzieć jak ma to zrobić by stanąć "elegancko" a nie "byle jak".
Ważne jest by pamietać ,że to nie ja zatrzymuję konia , lecz koń zatrzymuje się na mój sygnał. Ja mogę zatrzymać samochód powodując zaciśnięcie się szczęk hamulcowych i unieruchomienie kół. Koń musi sam "włączyć hamulce" realizując moje polecenie. Jak nie będzie chciał się zatrzymać to marne moje szanse , będę musiał ewakułować się w biegu.
Widać to wraźnie na filmie jak Mundek zatrzymuje się , bo odbiera właściwie zamiar Małgosi. Ona chciała sie zatrzymać , on jej sygnał właściwie zrozumiał i zatrzymał się.
- eeeee - zaczęła inteligentnie - czuję, że rozumiem - i zaczęła biebać po pokoju szukając w sobie zamiaru zatrzymania się :-)
Jeśli można się wtrącić co do tego zatrzymywania konia to jest to prostsze niż mi się pierwotnie wydawało. Prawda jest taka że jeśli się jeżdzi wiele koni to lepiej bo człowiek się szybciej uczy korzystać z własnych pomocy. Ja jakieś 4 lata temu jeździłem przez dwa tygodnie ferii 16 koni(w centrum hipiki Jaszkowo trener wie gdzie to jest a inni może też) dziennie co daje 224godziny przez 14 dni. To było trudne kosztem snu itp. ale potem czułem się na końskich nogach pewniej niż na własnych. jeżdząc jednego konia dziennie by mi to zajeło prawie rok i nie było by to to samo i też się nie spotkałem z dwoma takimi samymi końskimi charakterami. Pewnie prędzej bym znalazł takich samych ludzi niż konie. Ale wracając co do tego zatrzymania wtedy wszystko polegało na tym żeby się odchylić do tyłu i dać sygnał koniowi przez wodze. Nigdy nikt mi nie powiedział żebym jeszcze coś myślał czy coś. Dopiero pan W.M. mi powiedział że zanim będe coś robił wodzami żebym pomyślał o tym że chce zwolnić i dał koniowi czas na odczytanie moich myśli i odziwo zadziałało. Czym częściej tak robiłem to koń coraz szybciej ragował na moje "myśli". Teraz czasami też używam wodze do zatrzymania ale na młodych koniach jest to prawie nie potrzebne prędzej na koniach które zostały zrażone do ludzi ale nigdy nie robie tego już przedtem nie pomyśląc o tym.
Wierzcie albo nie ale konie na prawdę "potrafią czytać nam w myślach"
Pozdrowienia dla wszystkich
Cejloniara napisał(a):i zaczęła biebać po pokoju szukając w sobie zamiaru zatrzymania się :-)
Mogę dorzucić małą dygresję?
Parelli na jednym ze swoich filmów ("My horse won't go") proponuje takie ćwiczenie w wyobraźni, żeby poczuć, jak to jest z tym rodzeniem się w nas chęci do ruchu i chęci do zatrzymania się. Wyobraź sobie, że siedzisz na kanapie, oglądasz losowanie lotto. W ręku masz swój kupon i porównujesz cyferki... Pierwsza się zgadza (mrowienie w brzuchu...), druga się zgadza (ekscytacja rośnie), trzecia się zgadza (aż świerzbi), czwarta się zgadza (molekuły szaleją)... Piąta się nie zgadza... (napięcie uchodzi, flak, molekuły się uspokajają).
Potem można podobnego entuzjazmu (hurra! zakłusujmy!) szukać podczas jazdy. I podobnego wspólnego obniżenia energii. Skupić się na energii (i jej poziomie) w sobie. Najpierw poszukać podstawowych literek: energia - brak energii. Potem pownikać w to, co pomiędzy. Mniej energii, więcej... Ja wierzę, że takie nawet drobne zmiany w naszym nastroju, energii, chęciach itp., jakoś się przekładają na to, co robi nasze ciało (chociaż możemy nie obejmować tego świadomością) - a że konie świetnie nas czytają, to to odbierają. I można mieć wrażenie, że reagują na nasze myśli. Fajne wrażenie :-)
(Tylko przy okazji warto pamiętać, że zmiana poziomu energii i zmiana chodu nie zawsze są połączone. To raczej taki wstęp do harmonizowania się nas z koniem a konia z nami, do uzgadniania poziomu energii.)
To tak troche, jak z tym, że gdy głaszcze Cejlona stojąc obok niego i chcę go na maksa uzpokoić i wyciszyć, głaszcze go powoli i rytmicznie i sama mimowlonie przymykam oczy, jak do spania??
sokolowskipiotr napisał(a):16 koni(w centrum hipiki Jaszkowo trener wie gdzie to jest a inni może też) dziennie co daje 224godziny przez 14 dni.
Czyli przez dwa tygodnie po 16 godzin dziennie i codziennie w siodle?
Czyli - jeśli bez przerwy na cokolwiek - codziennie np. od 6:00 do 22:00?
(A jeśli z przerwą na cokolwiek, to odpowiednio dłużej.)
Niewiarygodny wyczyn.
Pozwolę sobie powtórzyć tutaj moje pytanie do Trenera:
Cytat:Na co trzeba patrzec i jak "to" odczytywac?
które wynikło ze stwierdzenia, iż widać po koniu, że Nevzorov nie stosuje "prądu i rozżarzonego żelaza".
Albo jeszcze inaczej: czy można po czymś poznać, że koń nie robi tych wszystkich sztuczek bo musi, tylko bo chce - czym głownie przechwalają się "zaklinacze"?
Zakładam przy tym, że koń szkolony nie przez "zaklinacza" - czyli z użyciem "środków przymusu" takich jak choćby kiełzna wszelkiego rodzaju, wodze, wypięcia itede itepe - wcale nie wygląda na pokazie jak zbity pies. A w każdym razie nie musi. No i efektem końcowym takiego tradycyjnego szkolenia też może być pokaz na sznurku.
Co do tych 16 koni to nie do końca od6 do 22 bo jeszcze dochodzi szybkie czyszczenie siodłanie itp. Więdz było to mniej więcej od3 do24 dlatego tylko dwa tygodnie to trwało bo snu troche brakowało ale i tak nadal żeby się dobrze czuć to na te cztery koniki wsiąść trzeba.
Pozdrawiam T.B.
Cytat:Na co trzeba patrzec i jak "to" odczytywac?
Pytanie do Pana Trenera wprawdzie,ale napiszę na co ja patrzę /proszę się nie śmiać/ na zdjęciu patrzę głównie na oczy i uszy.I na ułożenie ciała konia-ale to czasem na fotce jest niewidoczne.
Hi!hi! Tu bym miała problem z uszami.
Jak widać na obrazku uszy bywają różne. Akurat dziś na zakupach w Tesko zobaczyłem gościa , który miał uszy chyba o 2 numery większe od uszu znanego onegdaj rzecznika prasowego. Trudno się było powstrzymać ,by nie przygladać mu się . Gdyby umiał nimi poruszać pewno by odleciał.
Ten konik nie ma zbyt dużych uszu , ale za to przedziwnie wykręcone do wewnątrz.
Jeśli chodzi o to na co patrzeć i jak odczytywać to polecam lekturę książęk Lindy Tellington Jones.
W zdobyciu umiejętności odczytywania z twarzy konia i z innych miejsc na jego ciele , potrzebne jest doświadczenie zdobywane przez oglądanie wielu koni w różnych okolicznościach.
Dużą wiedzę w tej materii mieli kiedyś pracujący w stadninach, często z dziada pradziada, masztalerze.
Ostatnio przeczytałem w jakiejś książce przy zdjęciu konia też z uszami "załamanymi" do wewnątrz może nie aż tak mocno ale miał i było to widoczne gołym okiem. Troche śmiesznie to wygląda!! :lol: .
Ale nie o to chodzi napisali tam że takie konie mają szczególnie spokojny charakter i że są pozytywnie nastawione do ludzi czy jakoś tak. Coś w tym musi być bo sami mamy podobnego konika i jest bardzo fajny do rekreacji i do nauki ludzi ale napisali też żeby strzec się wyjądków. To może wszystkim nerwowym koniom powyginajmy uszy do środka i staną się spokojne???
Pozdrawiam
Ja odnośnie książki Lindy:
czy to nie jest trochę przesadzone, że charakter można rozpoznać po wyrazie pyska?
Mam tą książkę i czytałam. Zastanawiam się czy to jest prawda. Sama doszłam tylko do tego, że chyba nie koniecznie się charakter objawia na pysku tylko stan emocjonalny. Linda uważa że się nie da zmienić konia o danym wyrazie pyska. A ja zauważyłam, że np jedna z klaczy którą się zajmuję ostatnio miała małe, trochę zapadnięte oczka. Jeśli dobrze pamiętam to by to znaczyło że ona jest niechętna do pracy i niezbyt inteligentna (dokładnego opisu nie pamiętam). Normalnie tak nie ma. Ale teraz się przeziębiła i raczej nie czuje się najlepiej.
Albo inna klacz- cały czas marszczy nozdrza. Nie pamiętam co to było, ale coś z nerwowością. ok jest nerwowa. Ale chyba nie dlatego że ma takich charakter, ale została zepsuta przez ludzi.
Niech mi ktoś pomoże. Bo ja nie jestem w tej materi doświadczona.
To o czym pisze Linda T J to jest suma doświadczeń wielu pokoleń koniarzy. Po obserwacjach czynionych przez wielu wysnuto takie wnioski. Oczywiście to nie jest tak że 100% musi sie zgadzać , ale życie pokazywało wilokrotnie, że tak bardzo często bywa.
Jeśli ktoś posiada wiedzę i potrafi dostrzegać pewne cechy fizyczne konia , takie jak np. wygląd oczy, kształt uszu itp. może sobie wyrobić wstępną opinię o koniu . Ja też jak podejmowałem decyzję o kupnie konia , patrzyłem na wiele szczegółów tego typu, a mniej na takie ogólnie znane detale jak postawa kończyn itp. Fizyczne niedoskonałosci
są łatwiejsze do zrekompensowania , czy poprawienia , od niedoskonałości psychicznych. Koń żeby być sportowcem prze duże S , czy koniem wybitnym w innej przez człowieka wymyslonej dziedzinie , musi mieć to "COŚ". To coś często wyraża się spojrzeniem konia i jego ogólnym wyglądem. Przykładem takiego konia , który miał prawie wszystkie możliwe wady fizyczne jakie znają ci co oceniaja eksterier, była klacz xx Via Vitae , hod. SK Kozienice. Nie przyjęto jej swego czasu do rzeźni , bo "nie trzymała wgi" . Chciano ją tam wysłać ze wzgledu na wady budowy i wyjatkową niechęć do ścigania sie na Służewcu.
Po latach okazała się wybitna w skokach wygrywając pod Wisławem Dziadczykiem wiele konkursów. Znany jest jej wyczyn w potedze skoków podczas zawodów CSIO gdzie skoczyła mur 220 cm. Na początku nikt się na niej nie poznał. Tak bywa.
Jak już jest mowa o koniach niedoskonałych fizycznie ale mających w sobie to przysłowiowe"COŚ" to nie należy zapomnieć o fajnej książce lub filmie "NIEPOKONANY sybiskłit" (zapomniałem jak się pisze prawidłowo więc nie improwizuje tylko pisze jak się czyta) Drugim koniem ale tu z kolei z wadami w psychice jest również ciekawy film "Zaklinacz Koni" Ach tych filmów można wymieniać i wymieniać ale przyznacie że niektóre są piękne.
Ja naprawdę nie jestem w tej dziedzinie doświadczona i dlatego się pytam. Bo na pierwszy rzut oka to trochę dziwnie wygląda, że po pysku można charakter poznać. Dziękuję za odp- moje wątpliwości zostały rozwiane