Hipologia

Pełna wersja: Wzmacnianie mięśni grzbietu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Cejloniara napisał(a):Zastanawiam się nad tym, ile koni, które nie chodzą pod siodłem, np. klacze hodowlane żyjące na rozległych łąkach w stadninach, w swobodnym kłusie po tejże łące wkracza pod kłodę dźwigając swój ciężar miast się tylko odpychać?

Pewnie niewiele, ale one nie muszą poruszać się z niestabilnym plecakiem Smile

Są koni mające "od początku" dobrze rozwiniete mięśnie grzbietu , pozwalające na bezproblemowe przyjmowanie ciężaru jeźdźca.
Oczywiście , jeśli koń jest szkolony prawidłowo od młodości, to problem słabych mięśni nie powinien zaistnieć.

Ale takich koni nie ma zbyt wiele, bo większość hodowców chce jak najszybciej i najtaniej podszkolić konia, który jest sprzedawany. jako "zajeżdżony" ( okropne słowo).

Są konie , które ze względu na swoją budowę, nigdy nie będą głęboko wkraczać.
Takie konie pracują dobrze nogami i też mają miękkie chody , a praca z jeźdźcem nie musi być wtedy bolesna.

Mam wrażenie, że często " wkraczanie ", staje się celem samym w sobie.

Celowa praca z chambonem powinna służyć raczej korekcie , wzmacnianiu stopniowo mięśni , a nie uzyskaniu za wszelką cenę głębokiego wkraczania, zwłaszcza jeśli nie trenuje sie ujeżdżenia.
Zresztą jeśli ma sie taki zamiar, to lepiej kupić konia z predyspozycjami do tego sportu.


Kuc np naturalnie wkracza bardzo głęboko, natomiast Kuba , ze względu na budowę , oraz zaniedbanie i nieumiejętności ludzi , w kłusie ledwo dokracza .
Ale jak rozluźni się, to chód ma miękki i wygodny .
Choć najładniejszy i najprzyjemniejszy ma stęp i galop.
Kłus to praca długich mięśni, właśnie grzbietu.
Jeśli koń ma te mięśnie niedostatecznie rozwinięte i ma już swoje lata , to zdecydowanie woli galop niz kłus.
Obserwuję, że Kuba zawsze wybierze galop niż kłus i potrafi galopować wolno , luźno , nawet za kłusującym kucem

Zresztą mam wrażenie, że te dwa chody są bardziej naturalne u większości koni.
Uważam, że nie należy kształtować konia dla własnych celów, nie zwracając uwagi na jego możliwości
Oczywiście, że się z Tobą Guli zgadzam. Moje pytanie bardziej było podytkowane wątpliwością co do oceniania kłusa tej klaczy z filmików. Skoro koń człapie sobie luzem, zupełnie swobodnie, to co ma go skłaniać do wkraczania i uwypuklania grzbietu? Nie bardzo rozumiem sens tej oceny. Chyba, że chodzi o ocenę jakości chodu u konia, który ma jakieś problemy.

Ciekawe to, co napisałas o kłusie i galopie. Ciekawe tym bardziej, że mój koń na bank ma słaby grzbiet a galop wybiera w ostateczności. Jego ulubiony chód to bardzo wyciągnięty kłus, wręcz z taką fazą zawieszenia. Konie po pastwisku galopują a on z nimi kłusuje taką samą prędkością ... hmmmm how intresting... :-)
Pisałam o większości koni, ale nie o wszystkich Smile

Albo pisze się o własnych koniach, które znamy, albo uogólnia się.
Chyba nie da się inaczej.
Oczywiście, że są konie tzw "kłusaki" , jak np większość hucułów ( nie wszystkie!) , kuc mój też jest niezmordowanym kłusakiem- może to cecha ras prymitywnych.

Oczywiście konie rajdowe szkoli się właśnie pod kątem uzyskania luźnego ,swobodnego kłusa, którym przemierzana jest większość trasy.

Przyjrzyj się w tym chodzie, która grupa mięśni głównie pracuje.

Jeszcze odnośnie kłusa z zawieszeniem.
Często ludzie się nim zachwycają, mimo, że przeważnie ( celowo pogrubiłam ) jest oznaką podniecenia, a nie rozluźnienia.

To uwaga ogólna, a nie pod adresem Cejlona
Jeśli chodzi o bolący grzbiet to mojej klaczy bardzo pomagają masaże i widać że koń to lubi . Dzięki masażom klacz zaczeła podczas pracy na czambonie w kłusie wkraczać a nawet przekraczać ślady przednich kopyt tylko wydaje mi się że nie pracuje grzbietem a wręcz jest sztywna ponieważ jak zaczyna kŁusować to tak jak by mięśnie grzbietu się kurczyŁy i pokazuje się kręgosłup.Jeśli zaś chodzi o przyczyny słabo rozwiniętych mięśni to wydaje mi się ze w przypadku mojej klaczy przyczyną jest pastwisko które jest proste jak stół ,a klacz się na nim wychowała więc nie miała gdzie rozwinąć tych mięśni.
Nie no Guli wcale nie kwestionuje tego co piszesz. Naprawde to bardzo ciekawe i zastanawiam sie na głos, czy może taka miłość do kłusowania u mojego konia jest pozytywnym objawem :-)
Magda Gulina napisał(a):Są konie , które ze względu na swoją budowę, nigdy nie będą głęboko wkraczać.
Takie konie pracują dobrze nogami i też mają miękkie chody , a praca z jeźdźcem nie musi być wtedy bolesna.

Mam wrażenie, że często " wkraczanie ", staje się celem samym w sobie.

Celowa praca z chambonem powinna służyć raczej korekcie , wzmacnianiu stopniowo mięśni , a nie uzyskaniu za wszelką cenę głębokiego wkraczania, zwłaszcza jeśli nie trenuje sie ujeżdżenia.

O pracy z czambonem nic nie napiszę, bo się na niej nie znam, a z pracy z jakimikolwiek wypinaczami dawno zrezygnowałam. Aczkolwiek majaczy mi się, że czambon ma za zadanie, jak to się ładnie mówi, "pokazać koniowi drogę w dół", i z wkraczaniem pod kłodę bezpośrednio nie ma wiele wspólnego. Natomiast kombinacja "wkraczanie + pójście w dół" nie jest sztuką dla sztuki - służy rozciągnięciu więzadła karkowego i nadkolcowego, uwypukleniu grzbietu, amortyzacji wstrząsów przez zgięcie w stawach biodrowo-kolanowych, a co za tym idzie bezpiecznemu dźwiganiu ciężaru jeźdzca. Wydaje mi się, że nie należy tego bagatelizować i niezależnie od budowy konia pracować nad tym - w końcu ma to znaczenie nie estetyczne, a funkcjonalne.

Polecam książkę Kerstin Diacont "Jak rozmawiać z koniem", tam te mechanizmy są bardzo dobrze opisane.
Dagmara Matuszak napisał(a):Aczkolwiek majaczy mi się, że czambon ma za zadanie, jak to się ładnie mówi, "pokazać koniowi drogę w dół", i z wkraczaniem pod kłodę bezpośrednio nie ma wiele wspólnego. Natomiast kombinacja "wkraczanie + pójście w dół" nie jest sztuką dla sztuki - służy rozciągnięciu więzadła karkowego i nadkolcowego, uwypukleniu grzbietu, amortyzacji wstrząsów przez zgięcie w stawach biodrowo-kolanowych, a co za tym idzie bezpiecznemu dźwiganiu ciężaru jeźdzca. Wydaje mi się, że nie należy tego bagatelizować i niezależnie od budowy konia pracować nad tym - w końcu ma to znaczenie nie estetyczne, a funkcjonalne.


Pokazanie koniowi drogi w dół nie służy wyostrzeniu wzroku :wink:

Poprzez opuszczenie głowy koń przenosi ciężar ciała na tył i uwypukla grzbiet , wkraczając głębiej
Nie jest więc sztuką dla sztuki , tylko służy gimnastyce o której pisałaś.

Ale to nie oznacza , że każdy koń będzie wkraczał głęboko , nawet jeśli zacznie lepiej pracować grzbietem.

Nigdzie nie bagatelizuję gimnastyki końskiej, tylko uważam, że rozwój, czy poprawę można osiągnąć w inny sposób też.
Bo to również , a może przede wszystkim odpowiednia jazda na koniu, zmuszająca go do większego angażowania zadu.
Jazda przez koziołki , skoki , górki.

Ale można się dużo napracować bez większych efektów , bo koń ma taką. a nie inna budowę, z wadami.
Na dodatek niektóre konie usztywniają się przy np chambonie , czy innych wypięciach i trzeba wiele czasu, żeby najpierw pokonały własny psychiczny opór , a potem zaczęły opuszczać głowę.

Wróce do budowy konia, która ma naprawdę ogromne znaczenie .
Krótka łopatka da zawsze krótki krok i miesiące pracy tego nie zmienią w sposób znaczący
Magda Gulina napisał(a):Pokazanie koniowi drogi w dół nie służy wyostrzeniu wzroku :wink:

Poprzez opuszczenie głowy koń przenosi ciężar ciała na tył i uwypukla grzbiet , wkraczając głębiej
Nie jest więc sztuką dla sztuki , tylko służy gimnastyce o której pisałaś.

Nie jestem przekonana, że to się dzieje tak automatycznie. Owszem, opuszczenie głowy jest elementem tego procesu, ale samo w sobie nie wyzwala przeniesienia ciężaru na tył. Wydaje mi się, że początkowo jest raczej na odwrót.

Edit:
A z kolei - gdy ćwiczę z koniem podstawianie zadnich nóg w "stój" - coś w stylu tzw. kozicy, tyle że przednie nogi są prosto, nie podsiebnie - to sam opuszcza szyję i głowę. Ale nie wiem, czy to działa ogólnie, czy osobniczo Big Grin. Myślę, że na tym etapie to ułatwia utrzymanie równowagi, no a efektem pozytywnym jest rozciągnięcie górnej linii.

Kozica netowa:

[Obrazek: kari_bergziege2.JPG]

Magda Gulina napisał(a):Nigdzie nie bagatelizuję gimnastyki końskiej, tylko uważam, że rozwój, czy poprawę można osiągnąć w inny sposób też.
Bo to również , a może przede wszystkim odpowiednia jazda na koniu, zmuszająca go do większego angażowania zadu.
Jazda przez koziołki , skoki , górki.

Ale można się dużo napracować bez większych efektów , bo koń ma taką. a nie inna budowę, z wadami.
Na dodatek niektóre konie usztywniają się przy np chambonie , czy innych wypięciach i trzeba wiele czasu, żeby najpierw pokonały własny psychiczny opór , a potem zaczęły opuszczać głowę.

Dlatego też myślę, że warto szukać rozmaitych sposobów, które i koniom mniej predestynowanym pozwolą osiągnąć podstawienie.
Sama uważam wypinacze za "kontraproduktywne" - jestem zdania, że skracają mięśnie zamiast je rozciągać.

Magda Gulina napisał(a):Wróce do budowy konia, która ma naprawdę ogromne znaczenie .
Krótka łopatka da zawsze krótki krok i miesiące pracy tego nie zmienią w sposób znaczący

Może spróbujemy uściślić, jakie uwarunkowania sprzyjają, a jakie przeszkadzają koniowi w treningu w kierunku podstawienia i zaangażowania zadu?
Zastanawiam się nad tą łopatką. Czy ograniczenie wykroku z przodu automatycznie uniemożliwia zaangażowanie zadu?

Mam tu taką fotkę z tuptania:

[Obrazek: n588734897_499414_6911.jpg]

Wykrok zadniej wewnętrznej jest tu nieco obszerniejszy od przedniej.
tak sobie przypominam o tym uginaniu grzbietu pod ciężarem jeźdźca...

mój arabek pierwszy raz miał na sobie jeźdźca jak skończył 4, 5 roku. I to było na oklep, no i na oklep absolutnie nie uginał grzbietu.

Na początku nie uginał grzbietu również pod jeźdźcem w siodle.

Natomiast po jakimś czasie pod innym jeźdźcem /mniej więcej ważącym tyle samo/ grzbiet był aż przerażająco wygięty.....

dodam, że był to tylko stęp, wciąż pierwsze kroki w zasadzie pod siodłem.

No i zastanawiam się skąd taka reakcja.....

Na szczęście w tej chwili jest w porządku....zresztą potem miał tylko pracę z ziemi /tak jak potrafię/ przez pół roku. I dopiero w lutym tego roku poszedł do zajeżdżania dalszego, już poza dom.

Trochę się tylko martwię czy tymi kilkoma minutami nie wyrządziłam mu krzywdy... Sad

Ale konik w tej chwili -odkąd skończył 5 lat- pracuje dość regularnie i nie widać po jego zachowaniu , żeby coś mu dolegało.
Jak opowiadam swojemu weterynarzowi takie rzeczy, jak Ty Duchowa Kobietko, to mówi, że ejstem hippohondrykiem :-)

A tak z innej mański, jak się żyje, to się zużywa :-)
"Hippochondryk" bardzo mi się podoba Big Grin
Jutro odwiedza nas pani dr od końskiej chiropraktyki (będzie diagnostyka, zabiegi i prelekcja) - zamierzam intensywnie pogłębiać wiedzę.
no tak, tak ładne hippochondryk.... Big Grin

to prawda czasami tak mam. Już gdzieś pisałam, jak to wzywałam weterynarz bo klacz miała wyraźnie powiększony brzuch z jednej strony...a ona po prostu tak sobie stała krzywo trochę...to wszystko po przygodach z konikiem polskim, każdy dostałby hippochondrii...

No, ale ok., ok...nie sądzicie jednak, że to ciekawe z tym uginaniem grzbietu...wiem, że trudno wytłumaczalne... Big Grin
DuchowaPrzygoda napisał(a):No, ale ok., ok...nie sądzicie jednak, że to ciekawe z tym uginaniem grzbietu...wiem, że trudno wytłumaczalne... Big Grin

może to reakcja na inaczej siedzącego jeźdźca, inaczej rozłożony ciężar.
może na obcą osobę?
mnie też się wydaje, że Hanka pod kimś innym się bardziej ugina... :|
ona w ogóle jest trochę problematycznym przypadkiem - jest długa, ma atrofię mięśni grzbietu, słabe mięśnie brzucha - pięć lat przerwy, dwa źrebaki, w zeszłym roku dwie operacje - dopiero zaczynamy to odbudowywać...
ale poza tym ta Twoja Haneczka jest śliczniutka i pewnie kochana...na tym zdjęciu na które zareagowałam to ona ma bardzo podobny wyraz pysiaka jak moja Lunka! Big Grin
:mrgreen: jasne, jest najukochańsza - i pechowa Sad
wstawię może jakieś fotki do wątku o naszych koniach Smile
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12