Cieszę się, że mogłam się na tym forum dowiedzieć nie tylko o "superlatywach" chambonu.
Wszyscy w stajni na moje pytania dotyczące chodu mojego konia zawsze odpowiadają "chambon" (już mam normalnie wrażenie, że za niedługo cudownym lekiem na końskie rozwolnienie będzie co?! chambon
A ja mam problem z koniem polegający na tym, że koń makabrycznie drobi przodem. I niestety ale na chambonie jeszcze nigdy nie udało nam się uzyskać kłusa wydłużonego i rozluźnionego, a i z głową koń wcale nie schodzi chętnie tylko obiera sobie pozycję na napięciu chambonu (tylko w galopie schodzi).
Za to puszczony luzem coraz częściej kłusuje luźnym wyciągniętym kłusem.
Na początku myślałam, że ta wręcz awersja do chambonu to moja wina, że potrzeba długiej, regularnej pracy itd.
Aktualnie od 3 miesięcy koń nie chodzi pod siodłem bo ja się połamałam i pracujemy tylko z ziemi, głównie na chambonie (idąc za głosem rzeszy doradców). I niestety muszę przyznać, że efektów nie widzę.
Za to na kantarze koń idzie najlepiej, głowa przy ziemi często. Niestety muszę go także lonzować na ogłowiu z wędzidłem bo z połamaną prawą ręką na samym kantarze czasami jak ma bardziej energiczny dzień po prostu sobie nie radzę. ale na ogłowiu też się rozluźnia ładnie.
Najbardziej koń drobi pod siodłem i klasycznie przyspiesza po kwadransie jazdy.
Puki więc ja nie mogę wsiadać zamierzam wprowadzić program naprawczy:
1. regularne masaże (choć to proste nie jest bo koń jest z gatunku tych niemiziowatych)
2. Chyba jednak rezygnacja z chambonu
3. Lonżowanie na ogłowiu, kantarze, bez podbijania mu tempa- jak chce niech się wlecze, byle z nosem przy ziemi
4. galopowanie na prostych - to jest wyzwanie bo jak wygalopować konia na prostej nie siedząc na nim... ale mam pewien plan
5. Nie wiem co ze skokami w korytarzu i na lonzy (wskazane czy nie)
Podpowiedzcie co jeszcze.