Hipologia

Pełna wersja: Zabawy z koniem- w jakim celu?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Teolinek napisał(a):Nevzorov by pewnie mógł zacząć swoją książkę: "na początku była zabawa...." W NHE pierwszym etapem, poziomem zero, bazą i podstawą jest skłonienie konia do zabawy. A właściwie chyba zaproszenie do niej? Bo ma być bez sprzętów, klikerów, przysmaków, korekt, faz itd. Tylko człowiek, koń i piłka. Czyli, odwołując się do zdania z Parellego o sympatii i zabawie, najpierw koń ma polubić, a potem się zobaczy.


Tak mnie to zastanowiło.
Czemu tak duża wagę przywiązuje się do zabaw z końmi ?

Nie wystarczy , ze koń nas polubi , zeby chętnie lub /i posłusznie pracować?


Bo przeciez i tak wszystko sprowadza się do pracy.
Konie nie bawią sie piłkami , bacikami.
Fakt- rzucają nimi, czy wyrywają je sobie, ale szybko im się to nudzi.
Ale główne ich zabawy, to ganianie , podgryzanie , naskakiwanie, spychanie wzajemne.
Zadna z tych zabaw mnie osobiście nie odpowiada.

Zdjęcia ,które pokazałam w innym wątku jak kuc za mną kłusuje to tylko częsć zabawy z nim.
Potem ja go goniłam.
A wszystko to po to, zeby się mnie nie bał. oswoił z tym, ze ja go tez mogę gonić.
Tak naprawdę przygotowanie do pracy.
Miał wtedy 4 lata, więc chętnie bawił się- poza tym to sprawa charakteru- bardzo ciekawy wszystkiego.
Kuba panikarski , nigdy nie bawił się, bo za bardzo bał się przedmiotów.
A przeciez lubi mnie i to bardzo.

To jak z tym jest?
W NHE - w celu nauczenia konia skupiania uwagi na człowieku, metodą pozytywno - telepatyczną.
W metodzie klikerowej - w celu jakimkolwiek. Całe szkolenie jest zabawą w "ciepło/zimno" Wink
Gdzieś pomiędzy znajduje się mój ideał.
Z jednej strony, nie potrzeba do prawdziwej zabawy ani kantara, ani cordeo, ani, ani... (w NHE nawet zabrania się). Z drugiej strony, najlepiej żeby wszystko było zabawą. W przedszkolu dzieci uczy się sprytnie przy okazji zabawy, ale i profesorem można zostać ucząc się przez zabawę Wink jeśli się realizuje jakąś pasję.
guli napisał(a):Czemu tak duża wagę przywiązuje się do zabaw z końmi ?
Nie wystarczy , ze koń nas polubi , zeby chętnie lub /i posłusznie pracować?
To zależy, co kto chce osiągnąć i jakie wartości są dla nas ważne.. ja nie wyobrażam sobie pracy z koniem, z którym wcześniej nie nawiązałam psychicznego/emocjonalnego połączenia - właśnie w trakcie zabawy.
Ja też uważam, że najlepiej, gdy potrafi sie całe szkoelnie konia zamienić w zabawę, bo koń wtedy chetniej pracuje, lubi to i cieszy się na swój koński sposób z sukcesów. Jeśli koń chce pracować to z pewnością tylko wtedy potrafi włożyć w to dużo serca. Zabawa to nie jest kilka ćwiczeń proponowanych przez tego albo tamtego trenera. Dla mnie zabawa to podejście do zadań, jakie stawiam przed koniem. Pamiętacie, jak próbowali odszukać to serce u Suibiskita? :-)

Jeśli njapierw z koniem się pobawisz, a potem dajesz mu tylko nudną, cieżką i zmudną pracę, pracę, pracę... to koń może się chyba poczuć troche oszukany. Pewnie za bardzo teraz antropomorfizuje, ale u takiego konia nie ciężko po czasie dostrzeć zero zapału i 100% automatyki.
Cejloniara napisał(a):JJeśli njapierw z koniem się pobawisz, a potem dajesz mu tylko nudną, cieżką i zmudną pracę, pracę, pracę... to koń może się chyba poczuć troche oszukany.

Czy to oznacza , że koń uczony poprzez zabawę nie będzie nigdy, a nawet ciężko pracował?


Może jeszcze inaczej :
jak bawisz się z koniem jeżdżąc na nim?
Tak, jak napisałam, to kwestia podejścia a nie wykonywania określonych ruchów. Można wykonywać ciężką pracę jednocześnie lubiąc to, co się robi i bawiąc się przy tym. Ja mam taka pracę :-) Myślę, że z koniem jest podobnie. Jak jeżdżę badzo się staram (oczywiście nie zawsze mi to wycghodzi, taki jest mój ideał) żeby koń cieszył się tym co robi. Szukam sposobów, by był zadowolony ze swoich sukcesów. Nagradzam go często za drobne "udało się!". Myślę, że każda Twoja wypbrawa w teren jest dla Twojego konia też świetną zabawą :-)
Shadowy.Horse napisał(a):. ja nie wyobrażam sobie pracy z koniem, z którym wcześniej nie nawiązałam psychicznego/emocjonalnego połączenia - właśnie w trakcie zabawy.
'
Więź emocjonalna z koniem osiąga się nie tylko w czasi8e zabawy z piłką , sznurkiem, czy marchewką
Inaczej pojmuję rolę zabaw z końmi.

Dla mnie te zabawy mają na celu pobudzenie konskiej ciekawości, kreatywności8, oswojenia sie z przedmiotami.

Bo traktując zabawę z koniem jako obowiązkową rzecz, mozna zapomniec o celu.
Oczywiście konie cyrkowe tez niby bawią ludzi, choc jednoczesnie cięzko pracują
Ja tez ponad 2 lata temu przywiozłam koniom piłkę


[Obrazek: pic02101_8b60a.jpg]

oczywiście kuc nie przejął się nia, a Kuba tradycyjnie przestraszył

[Obrazek: pp_8230c.jpg]

W każdym razie, traktując tego rodzaju zajęcia , czy inne jako naukę , ja kuca nie moge zachęcac do tego rodzaju zabaw , poniewaz obraca się to przeciwko mnie.

A koń właściwie nie uznaje tego typu zabaw.

A przeciez więź miedzy nami jest silna Smile

Natomiast te zajęcia , które nazywane są w PNH zabawami, czyli jez, okrążanie , przywoływanie i inne, to jak dla mnie sa nauką posłuszeństwa i przygotowaniem do pracy z siodła
Masz swoją filozofię guli (wynika z tego, co piszesz) odnośnie koni i masz pewnie jeszcze jakieś sukcesy w treningu swoich koni, coś poza faktem, że chodzą za Tobą lub, że wychodzą w teren. Może byś tak odkryła trochę rąbka tajemnicy? Mam kilka pytań :-)

Jak osiągasz więź emocjonalną z koniem?
Znasz może jakieś nowe zasady według których myślą i reagują konie?
Jakie możesz podać przykłady zabaw, które stosujesz (zgodnie z przytoczonym przez Ciebie sensie bawienia się z koniem)?
Co jest celem dla Ciebie, którego nie wolno zatracić?
Co zrobiłaś po tym, jak Kuba przestraszył się piłki?
Jak myślisz, po co używa się np. piłki i jak się jej powinno używać?
Dlaczego zabawa z kucem może obrócić się przeciwko Tobie?
Co to znaczy, że koń nie uznaje zabaw i o czym to świadczy?
A jakby nie uznawał zagalopowywania na lewą nogę to co byś zrobiła?
Jak silna jest więź między Tobą i końmi? Tak silna, że Kuba się boi a z kucem nie możesz sobie pozwolić na wszystko?
Dlaczego nauka posłuszeństwa i przygotowanie do pracy z siodła nie może być jednocześnie zabawą?
Oj.. ale pytań :lol:

Zejdzie mi z tydzien Tongue
Może na najłatwiejsze.
Kuba bał się piłki, wiec zostawiłam go w spokoju- patrzył co robię z Wekslem.
Oczywiście teraz piłki nie boi się, jak i wielu innych rzeczy, których bał się.
To przeszło z czasem , w którym dojrzał psychicznie, nabrał pewności siebie.
Jego zaufanie do mnie i rozwój fizyczny spowodował, że nie mam właściwie żadnych problemów w jeździe.
Jeśli uzywam czytelnych sygnałów, które Kuba zna, to nie ma sytuacji, żeby zagalopował na niewłaściwą nogę.
Oczywiście umie tyle co ja ( czyli niewiele), ale i tak duzo więcej niz umiał, kiedy poznalismy się Smile

Jesli chodzi o kuca Weksla, to jest szalenie bystry i uczy się szybciutko.
Jego trzeba hamować w kreatywności, bo i tak juz wchodzi po schodkach, próbuje otworzyc furtkę , wchodzi na taras, ogryza cudze samochody ( mojego nie ruszają)

Raz jedyny podniosłam mu przednią nogę i postawiłam na schodku do wsiadania.
Za kilka dni podszedł do mnie siedzącej na leżaku i postawił z rozmachem i triumfalnie kopyto na siedzisku , zawadzając mnie lekko :twisted:

A potem przyłapałam go, jak stawiał nózkę na zderzaku samochodu mojego syna.

A jest mądrusi, bo czyta Tongue

[Obrazek: ksilpt6_a4c7c.jpg]

choć czasem go to nudzi :wink:

[Obrazek: nudnaie2_671c6.jpg]
Do powodów dla których niektórzy zaczynają od zabaw z końmi dodałabym jeszcze wprowadzenie do naturalnej mobilizacji. Po zabawach "skupiających", rzucaniu do siebie nawzajem piłką na przykład, przychodzi czas na "dzikie harce". Z bieganiem, ganianiem się, kicaniem, wyzwalaniem chęci ekspresji, mobilizowania się. To przekonanie, że dobrze, jeśli pierwsze przymiarki do mobilizowania się w interakcji z człowiekiem będą bez żadnej niewygody, przymusu, przykrego doznania. Że koń powinien w tym znajdować przyjemność. I wiedzieć, że mu wolno harcować.

guli napisał(a):(...)te zajęcia , które nazywane są w PNH zabawami (...)

W sumie trafniej byłoby tłumaczyć "games" jako gry, nie zabawy (ale niestety jak się przyjęło, tak już pewnie zostanie - chociaż chyba remedioss u siebie używa określenia "gry"...) Gry z założenia mają być odzwierciedleniem gier-gierek, które konie prowadzą ze sobą nawzajem. Między innymi po to, żeby ustalić, kto szybszy, bystrzejszy, mocniejszy psychicznie itd.
Teolinek napisał(a):
guli napisał(a):(...)te zajęcia , które nazywane są w PNH zabawami (...)

Między innymi po to, żeby ustalić, kto szybszy, bystrzejszy, mocniejszy psychicznie itd.


Z założeniem, że to człowiek ma być szybszy :lol: itd.
Bo tak się dziwnie składa , że to kon jest w kantarze i na linie :wink:
Teolinek napisał(a):Że koń powinien w tym znajdować przyjemność.

Powinien - hmmm :?
A jak nie znajduje w tym żadnej przyjemności, to co ?

Kuba jakoś nie znajduje w takich zabawach przyjemności, zwłaszcza jak założę mu kantar sznurkowy.
Dla niego to przymus , a nie przyjemnosc, chyba że udajemy się na spacer.

Do etapu ganiania się z koniem, kicania, nie dojdę, bo wiek juz nie ten :wink:


Natomiast podeszłam do niego inaczej.
Nasze pierwsze wyjazdy w górki, to był jego czas.
Stępowaliśmy , a Kuba chłonął nowe doznania , zapoznawał się ze zwierzyną i kompletnie innym podłożem.
Szedł z nosem przy ziemi i wąchał.
Oczywiście mowy nie było, żeby zakłusował po podłożu , którego nie znał.
Galopował tylko po drogach, które wcześniej poznał i uznał za bezpieczne.
Na zaorane pola wchodził z chrapaniem, ale szedł.
Czasem po deszczach pole takie zapadało sie pod nim- więc grzebał nogą sprawdzając , czy może wejść, ale szedł.
Wyciągał nogi ubrudzone powyżej pęcin , otrząsał z gliny z obrzydzeniem, ale szedł.
Jeździliśmy co raz dalej, poznając okolice, za każdym razem coraz spokojniej .
Wiedziałam, że jak zwalania i patrzy w jeden punkt, to za chwilę wyfrunie stamtąd stado bażantów, czy kuropatw.
Zatrzymywał się i czekał, aż odfruną i ruszał dalej.
Oczywiście , że zdarzają się sytuacje powodujące przestrach i odmowę pójścia naprzód, ale coraz rzadziej i przede wszystkim bez paniki.

W każdym razie jazdy po górkach stały się dla obydwu koni szalenie atrakcyjne.
Wystarczy kucowi założyć kantar, a on gna do bramy, żeby już iść.
Nawet jak wyjedziemy na łąki, gdzie przecież koniom łatwiej, bo miękko, to zdecydowanie zawracają w stronę ulicy , żeby jechac w górki.
A przecież kucowi jest naprawdę trudno poruszac sie po zboczach , bo dużo mniejszy i musi cięzko napracować się.
Przeważnie wylewa z siebie sporo potu
A czy nie można przeplatać - trochę zabawy i bardziej ambitnej pracy? Przecież przez godzinę jazdy czy pracy z koniem nie musimy cały czas czegoś wymagać, możemy zrobić kilka przerw na czysta zabawę. Ja staram się tak robić- Idziemy na spacer, potem wsiadamy i jeździmy lub pracujemy z ziemi, znowu spacer...
Efekt jest taki, że koń pracuje chętniej bo wie, że jak będzie dobrze zrobimy przerwę i poje trochę trawy(ze względu na fatalne podłoże pracujemy niemalże tylko na łąkach za stajnią). I stara się. A ja robie przerwy- akurat żeby rozgrzać zmarznięte ręceSmile
Nie umiem sprawić (mam nadzieję że jeszcze nie umiemTongue) aby "praca" sama w sobie była zabawą, co najmniej nie na takim poziomie na jakim bym chciała. Ale umiem w fazy pracy wpleść odpoczynek, luz i zabawęSmile
guli napisał(a):
Teolinek napisał(a):Że koń powinien w tym znajdować przyjemność.

Powinien - hmmm :?
A jak nie znajduje w tym żadnej przyjemności, to co ?

Kuba jakoś nie znajduje w takich zabawach przyjemności, zwłaszcza jak założę mu kantar sznurkowy.
Dla niego to przymus , a nie przyjemnosc, chyba że udajemy się na spacer.
byc moze po prostu jestes za mało ciekawa dla swojego konia :wink:
Stron: 1 2 3