Hipologia

Pełna wersja: Szacunek
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7
DuchowaPrzygoda napisał(a):moja klacz też próbuje kopać, gryźć .
Ostatnio nawet byłam z tego zadowolona:

Spotkaliśmy dwóch mężczyzn po drodze, jeden "sąsiad" ze wsi oddalonej o 8 km. Właśnie wyszedł z więzienia.. No i oni nie mogli się do mnie zbliżyć, bo klacz tuliła uszy i nastawiała się do kopania.

Znali koński język i rozumieli te ostrzeżenia?
Czy mysleli , ze to smok

:roll:

Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawe, że odpowiadasz równiez karnie za zwierzę, więc i konia.

Jesli koń zaatakuje człowieka, to ponosisz pełne tego konsekwencje
:?
Guli, jak obcy człowiek bez namysłu klepnie troche mocniej kuca a ten to zrozumie jako "niesprawiedliwą karę" to będziesz to tłumaczyć przed policją "obroną konieczną"?? :-)
Cejloniara napisał(a):Guli, jak obcy człowiek bez namysłu klepnie troche mocniej kuca a ten to zrozumie jako "niesprawiedliwą karę" to będziesz to tłumaczyć przed policją "obroną konieczną"?? :-)


No cóż- kowal ma chyba ryzyko wpisane w zawód Big Grin

Kuba, to kon- jemu zdarzyło się kopnąc w odwecie :wink:

Kuc to Weksel- aniołkiem nie jest Tongue

Ale jak wyjeżdżam poza teren domowy, to trzymam konie z daleka od ludzi :wink:

Na własnym terenie mam ubezpiecznie choć tylko OC , a obcy ludzie nie pchają się z batem , czy rękoma do koni Smile

A konie na widok obcych nie tulą uszu, czy celują z zadu.
Jak im sie ktos nie podoba, to albo nie podchodza,a Kubie raz zdarzyło sie złapac za klapy marynarki faceta, ale nie agresywnie , tylko lekceważąco
Ja mam OC na konia - i polecam to rozwiązanie. Niech no stworzenie, choćby bez złych zamiarów, komuś krzywdę zrobi (obcemu, stajennemu, gościowi), albo komuś np. auto porysuje, albo jakąś inną szkodę spowoduje - niech przynajmniej pieniądze od ubezpieczyciela będą (na leczenie, lakier itd.). Koszt to ok 60 zł rocznie. To tak off topicowo.

Co do konia Roksy to ja bym się przychylała do tych, co są za socjalizowaniem konia... (Najlepiej i z końmi, ale jak się nie da...) Uczenia, że świat jest ok. Spokoju w pobliżu ludzi. Różnych.

Ona kuli uszy i zachowuje się agresywnie - ze strachu? Czy chce się "pobawić ludźmi"? Czy jakoś Ciebie "broni"? Pewnie przy każdym typie zachowań trochę inaczej się będzie działało. Ale w każdym przypadku stawiałabym na uniemożliwianie złego zachowania - żeby się w nim nie wprawiała.
Przypomniały mi się zabawne sytuacje z konmi i ludźmi.
Dawno temu pierwszy raz wyciągnełam je z poprzedniego zamkniętego miejsca ( u poprzeniego właściciela) na spacer na pobliskie łaki.
Trzeba było przejsc kawałek ulicą - ja zielona,improwizowałam w prowadzeniu ich .
Kon na lonzy, kuc na uwiązie i ciagle byłam splątana razem z nimi, bo one szalenie podniecone a kon dodatkowo przestraszony.
Musielismy przedstawiac niezły widok , na dodatek konie miały zwyczaj zatrzymywac sie przed każdym napotkanym człowiekiem stojąc w bezruchu i wgapiając się w takiego delikwenta.
Kiedys dorwały tak starszą pania, a ona nie wytrzymała nerwowo tych spojrzen i zapytała mnie bojaźliwie : czy one kopią ?

Ja bez namysłu odpowiedziałam zgodnie zresztą z prawdą:

niee, one tylko gryzą :roll:
Pani szybciutko oddaliła sie, oglądając za siebie.


Juz u mnie na wsi, pierwszy dłuższy przejazd konno przez ulice na wsi.
Zrozumiałe zainteresowanie ludzi , bo nikt inny u mnie nie jeździ i Kuba chrapiący okropnie i przestraszony.

Zatrzymała się pani z dzieckiem , tuląc je do siebie.
Ja próbowałam pchac opierającego się Kubę do przodu , bo szedł jako czołowy, mówiąc do niego ciagle : nie bój się

Pani mysląc, ze mówie do dziecka, odpowiedziała mi lekko drzącym głosem:
nic nie poradze, że dziecko sie boi, bo ja tez

Jak jej uświadomiłam, ze kon boi sie bardziej, to popatrzyła na mnie niedowierzająco Big Grin
Cejloniara napisał(a):A tak na marginesie... czy konie uczą się nawzajem przez wzocnienie pozytywne?
Pamiętaj o wzmocnieniach społecznych :-)

Konie dostarczają sobie towarzystwa, poczucia bezpieczeństwa, rozrywki, pielęgnują się nawzajem (podgryzanie-drapanie), kiedy są muchy oganiają się nawzajem ogonami itd.
DuchowaPrzygoda napisał(a):Arab prawie zawsze na mnie....myślicie, ze z czasem mu to minie? Skoro przestał po mnie deptać w mniejszej panice to może i w tej większej przestanie?

BO taki odskok z impetem w stronę człowieka, gdyby ten stał bliżej mógłby bardzo źle się skończyć!
jak nic z tym nie zrobisz to na pewno nie przestanie
taranuje cię bo nie szanuje twojej przestrzeni osobistej
nie ma co liczyc ze wyrośnie z tego, a nie czarujmy sie nie jest ani to fajne, miłe ani bezpieczne
mialam okazje poznac konia ktory "tak miał", mi to przeszkadzało bo jest to niebezpieczne zwyczajnie, a brak szacunku w takich momentach na pewno nie ułatwi zbudowania go w innych sytuacjach.
Udało się pozbyc tego przyzwyczajenia zupełnie. Kon ktory wczesniej się płoszył i taranował człowieka, zaczał odskakiwac w druga stronę.
Metoda PNH, 7 gier, i duuuuzo prowadzenia ze strefy trzeciej
guli-co do kowala- u nas zawsze był z tym problem. Aż do momentu kiedy pewien pan kowal do nas przyszedł, po kilku nieudanych próbach podniesienia nogi i założenia dudki zapalił papierosa, ja wzięłam nogę i szok- koń stoi! Przód zrobiliśmy tak ze ja trzymałam- kowal robił, a tył już sam kowal- bez problemu. Koń nie ufał obcym i jużSmile


OC dla konia- super pomysł tylko gdzie i za ile?Smile
Czasami takie ubezpieczenie może być bardzo przydatne.
DuchowaPrzygoda napisał(a):. Od niedawna jakoś łaskawszym okiem patrzy na męża. Ale nie tak, żeby czuł się przy niej do końca bezpiecznie. Tyle, ze nie goni go , żeby zaatakować. Raz cudem uniknął poważnego urazu gdy znienacka kopnęła go w klatkę piersiową.

Jesteś pewna, że było to znienacka? Konie stosują fazy i ostrzegają, zanim np. wymierzą kopa. Tylko trzeba obserwować, umieć zauważyć początkowe fazy i nie dopuścić do dalszych. Trzeba obserwować, żeby wiedzieć "what happens before what happens happens".

Oczywiście może też być sytuacja, kiedy coś nagle pojawia sie w polu widzenia konia. Wtedy koń reaguje tak błyskawicznie, że nawet nie zauważymy, kiedy kop ląduje w celu. Ale myślę, że ktoś, kto mieszka z końmi (sytuacja męża) jest świadom, że nie można konia zaskakiwać swoim gwałtownym pojawieniem się w jego strefie osobistej.
Klacz zakupiłam kiedy miała skończone 15 miesięcy. Jeszcze w dniu zakupu ssała mleko od matki. Przez te 15 miesięcy żyła z matka i ośmioma końmi a właściciel chciał ją sprzedać z powodu braku miejsca. Kiedy trafiła do mnie została sama ale o dziwo szybko się do tego przyzwyczaiła. Ja myślę że winę w takim zachowaniu ponoszę ja. Wychowują ją za bardzo łagodnie(tak się mi wydaje) Jedyna kara kiedy zrobi coś źle to mój krzyk na nią Klacz nie jest bita i nawet nie boi się kija czy bata. Kolega który miał kij w ręku aby ją postraszyć w razie ataku był mocno zdziwiony jej reakcją. Nawet nie drgnęła kiedy zamachnął się nim na nią.
Ailusia to co radziłaś przerabiamy. Umie ładnie się cofać na różne przedmioty i nie tylko. Teraz wychodzi jej to nawet luzem (np. podczas naszych spacerów) Przez te ćwiczenia stała się bardziej posłuszna i niekiedy zdarza się tak że robi to sama bez mojej prośby. Boję się sytuacji że kiedy będę zmuszona ją z kimś lub u kogoś zostawić to dopiero mogą być kłopoty. Więc będę próbować metodą prób i błędów i ogromną cierpliwością i wyrozumiałością. A kiedy to nie pomoże to kupię drugiego konia i może on mi pomoże ja wychować. Pamiętam jak pierwszy raz miała strugane kopyta. Przód pozwoliła sobie wystrugać ale tył ani dotknąć. Strugającym był mój wujek (troszkę porywczy człowiek ale ze względu na mnie się hamował) i miał ogromną ochotę jej przylać za takie zachowanie. Ja stanowczo zaprotestowałam i struganie zakończyło się. Po niecałych trzech dniach (a właściwie rankach) klacz nie tylko podała mi nogi ale pozwoliła je sobie wyczyścić a w niedługim czasie wystrugać. Zdziwienie wujka ogromne ale moich metod wychowawczych pomimo tego do dzisiaj nie pochwala.
Kolejny przykład z naszego życia: Klacz chodzi sobie po pastwisku które jest bardzo blisko ruchliwej ulicy (trasa na Zakopane). Tą ulicą idzie grupka turystów i podchodzi do ogrodzenia chcąc zwyczajnie ja pogłaskać. Ona podchodzi a następnie odwraca się do nich zadem dając do zrozumienia że nie życzy sobie głaskania. Zamiar kopnąć w nich miała ale powstrzymało ją ogrodzenie które jest pod prądem. Wejść na padok w którym jest ona mam tylko ja reszta osób jest przepędzana jej groźną miną i chęcią kopnięcia. Też mam nadzieję że z wiekiem się to zmieni i to co pisze Trener spełni się.
Guli mam nakrecony film z naszego spaceru i spotkania mojej klaczy z końmi kolegi. W wolnej chwili prześlę Ci go może coś więcej wywnioskujesz. Zresztą Ailusia już go widziała i T.B. też. Wyglada to jak zwykły spacer z psem wielkości konia :wink: A jesli uda się mi nakręcić jej zachowanie wobec innych to też tu zamieszczę. Pozdrawiam
Jeśli chodzi o zachowania społeczne:
Często jest tak, że dojrzewające ogierki separowane są od stada i innych ogierków i nie maja możliwości nauczenia sie zachowań stadnych. Po wykastrowaniu wpuszczane są do stada, ale przecież nadal nie znają zasad tam panujących. Znam takiego wałacha, dość późno kastrowanego (w więc długo trzymanego na osobności), który po wpuszczeniu do stada wybiera sobie najsłabszego osobnika i goni go do upadłego. Zupełnie nie wystarcza mu, że ofiara oddali się i nie próbuje podejść. On będzie ganiał i gryzł tak długo, jak tylko będzie miał możliwość. No więc ma szlaban na przebywanie w stadzie. A pod siodłem jest ideałem spokoju i zdyscyplinowania.
Roksa ty gdzieś pod Krakowem mieszkasz?? A kto tu na forum jest z Rabki? Może ktoś chętnie Cię odwiedzi :-)
Dokładnie 13 km od Rabki w stronę Mszany Dolnej. Chętnie zapraszam.
Trusia - Teo też tak ma, ale tylko z kobyłami. Od momentu odsadzenia, przebywał tylko w męskich grupach. Najpierw jako ogierek, potem wałach (większość pozostała jajkowa). I wygląda na to, że nie nauczył się układać sobie z babami dobrych stosunków. Trzymanie go w stadzie mieszanym (w poprzedniej stajni próbowałam) to były ciągłe kłopoty. Był dla nich bardzo nieprzyjemny, ganiał, gryzł. Zwłaszcza te miłe i łagodne. Może nie tak, żeby dużą krzywdę zrobić, ale futro bywało dziurawe.

Teraz jest ok, bo w stajni są dwa stada, osobno łażą wałachy, osobno klacze. I tylko muszę uważać, jak więcej osób wyprowadza konie do czyszczenia na przykład. I albo mieć gagatka pod stałą kontrolą, albo naprawdę "drugi kąt" wybierać. I w terenie w kobylim towarzystwie zachowywać czujność. Jak ostatnim razem spotkałam koleżankę na klaczy (nielubianej przez Teo szczególnie), i na chwilę się zagapiłam, to się wgryzł w jej czaprak złą gębą. Dobrze, że nie w konia, nogę koleżanki czy siodło...

Podobno taki właśnie brak umiejętności dogadania się z klaczami zdarza się ogierkom, które zostaną szybko wypędzone z macierzystego stada (na przykład dlatego, że w danym roku było mało źrebiąt i nie ma towarzystwa, które by się samo sobą zajmowało). Wyszło z badań, że jest korelacja - im wcześniej ogierek przechodził z mieszanego stada do grupy kawalerskiej, tym mniejsze miał szanse, że w przyszłości założy własne stado. Brakowało mu umiejętności społecznych.

No - trochę off topic wyszedł... Ale wracając do kłopotów Roksy - chyba warto próbować socjalizować póki się da.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7