02-17-2013, 06:08 PM
Chodzą za mną ostatnio takie przemyślenia, co w naszej pracy z koniem może wyniknąć (najczęściej złego) z niedostatecznych umiejętności. Ale nie chodzi mi o takie oczywiste oczywistości jak uczenie nieposłuszeństwa, czy utrwalanie niepoprawnego wzorca ruchu ale o to, jak niedostatek umiejętności wpływa na naszą podświadomość. Nie od dziś wiadomo, że to co robimy zależy od tego jak myślimy, czujemy, reagujemy. Gerd Heuschmann, w końcu bardzo mądry człowiek, co chwile podkreśla, jak ważny jest bardzo dobry dosiad. No wydaje się to oczywiste, bo koń ma się lepiej pod nami ruszać, dosiad ma nie wpływać na rękę itd. Ale jest tu jeszcze aspekt psychologiczny, którego długo bardzo nie dostrzegałam a przecież on był źródłem wielu moich kłopotów z Cejlonem (lub może jego kłopotów ze mną). Otóż chodzi mi o strach ale nie konia a jeźdźca! Przed upadkiem (oczywiste) ale też strach przed ruchem! No bo co znaczy niezależny dosiad? Niezależnie, co koń wyprawia to my sobie siedzimy stabilnie i spokojnie w siodle. Spokojnie, nie boimy się, bo przecież mamy doskonały dosiad i nie wylecimy z siodła, doskonały dosiad daje tę pewność siebie, możemy poczekać na konia, dać mu się wyszaleć, trzy razy bryknąć, jak potrzebuje koniecznie i w lędźwiach go swędzi. Ta pewność siebie wynikająca z doskonałego dosiadu pozwala nam wypuścić konia do przodu bez obaw, daje umiejętność nie blokowania ze strachu jego energii a zręcznego zapanowania nad nią, ukierunkowania i wykorzystania. No bo ile można być tamą blokującą rwącą rzekę? A rzeki są różne To wszystko, ile strach może narobić złego i jak bardzo zblokować w ruchu do przodu i jednocześnie sfrustrować nam konia, szczególnie młodego, zobaczyłam jak pomagałam koleżance z ziemi przy młodym koniu (tzn. ja na ziemi, ona na młodym koniu i bała się ruchu właśnie, że koń odwali coś, bo młody). Jeśli jeździec boi się ruchu to podświadomie będzie działał wstecznie, ciągle zwalniał, często nie pozwoli koniowi poruszać się w jego optymalnym tempie i rytmie, bo sam nie umie sobie w nim poradzić i będzie go ciągle powstrzymywał. Taki powstrzymywany koń się frustruje. Do tego jeszcze strach przed „a bo jeszcze coś odwali” będzie działał jak samospełniająca się przepowiednia i generował w nas całą masę emocji przenoszących się na coraz bardziej zdenerwowanego konia. To jak różnica między dwoma kierowcami jadącymi po lodzie i jeden z nich ma doskonale opanowane wychodzenie z poślizgów a drugi nie zaliczył nigdy nawet jednego zarzucenia zadem poza kontrolą. Zwyczajnie musimy być wystarczająco dobrzy, by dorównać sprawnością naszym koniom.
No takie są ostatnio moje „olśnienia” a Wasze? Macie tak czasami? Jakieś doświadczenie sprawia nagle, że dochodzi nie tylko do głowy ale i do serca jakaś oczywista oczywistość. Może i wcześniej to znaliście ale nie było, jak to się mądrze mówi, zinternalizowane.
No takie są ostatnio moje „olśnienia” a Wasze? Macie tak czasami? Jakieś doświadczenie sprawia nagle, że dochodzi nie tylko do głowy ale i do serca jakaś oczywista oczywistość. Może i wcześniej to znaliście ale nie było, jak to się mądrze mówi, zinternalizowane.