Magda Pawlowicz napisał(a):Dlatego ja uważam, że 10 latek może i powinien już wszystko (co lezy fizycznie w zasięgu jego możliwości) robić sam
Nie do końca się zgadzam. Praca z dziećmi jest niesamowicie odpowiedzialną i zaszczytną funkcją- każdy nauczyciel czy szkoleniowiec wywiera na nie ogromny wpływ. W czasie szkolenia instruktorów - temat nauki dzieci jest praktycznie niezauważalny. I nie chodzi tu jakie ćwiczenie po kolei i kiedy, ale psychologiczną stronę nauki, o umiejętność rozpoznawania na jakim etapie emocjonalny jest mały człowieczek, jaki typ inteligencji posiadają itp. Jeden dziesięciolatek będzie gotowy do czyszczenia konia na błysk (a jest to spory fizyczny wysiłek-szczególnie dla niewprawionych rąk), a drugi po kilkukrotnym machnięciu ręką odczuje zmęczenie i znużenie. I nie chodzi by w tym drugim przypadku zupełnie ominąć tu-przykładowe czyszczenie, ale by przemycać naukę w sposób stopniowy i przyjemny np. z widocznym szybko efektem. Przykładowo - dzieciak ma za zadanie wyczyścić konkretną błotną plamkę. Kolejnym razem 2,3 potem grzywę, kopyta itp. A czasem koń może być wyczyszczony, a lekcja przeznaczona na inne elementy.
Nie ma jednej zasady w jakim wieku dzieciak powinien być w stanie wykonać określone elementy. Dziecko jest gotowe wtedy kiedy jest gotowe i pedagoga zadaniem jest zauważyć kiedy to następuje.
Niektórzy kierują się wiekiem biorąc przykład z naszych szkół. Ale to właśnie jest wada naszego systemu.
Kilka słów z mojego punktu widzenia. Bliska jest mi wizja Drakan.
U dzieci należy przede wszystkim pamiętać, że ma to być dobra zabawa. Jeśli naukę szacunku do konia, czyszczenia czy nawet sprzątanie boksów zamienimy w dobrą zabawę to jest to nauka idealna. Nawet z początku naburmuszonych, rozpieszczonych uczniów można z czasem zmienić w miłośników i wytrwałych koniarzy.
Miałam ostatnio dziewczynkę(8 lat) na półkoloniach, która po dniu stanowczo na forum powiedziała, że jak płaci, to powinna mieć konia wyczyszczonego i osiodłanego, a w zajęciach stajennych nie zamierza uczestniczyć (fuj). I pewnie gdyby nie moje kilkuletnie doświadczenie w pracy w szkole miałabym problem. A tak udało się, że po kilku dniach sama chodziła i pytała czy coś może jeszcze zrobić dla koników.
W nauce dzieci najważniejsze jest wyznaczanie małych celów, nieprzechodzenie dalej dopóki fundamenty nie będą porządne,a wyznaczone cele osiągnięte( brak konsekwencji), urozmaicanie zajęć i
praca nad koordynacją i równowagą na koniu. Pamiętajmy też, że dzieci uczy się inaczej niż dorosłych.
Bardziej przez naśladowanie, zadawanie konkretnych zadań, podpatrywanie, próbowanie, a nie tłumaczenie: tu naciśnij, tam przesuń itp.
Opisy przedstawionych przez dziewczyny przykładowych lekcji w każdym przypadku są ok. Ilu nauczycieli tyle powinno być pomysłów i różnych jazd. A jeden od drugiego powinien podbierać pomysły, przekształcać, tworzyć swój własny 'podręcznik metodyczny" itp. Bo metody pracy to jedno, ale i my instruktorzy mamy różny temperament, cechy, które pozwalają lub uniemożliwiają wykorzystanie danego pomysłu. A do tego dochodzą jeszcze konie. Wiedząc jakie konie mamy do dyspozycji trzeba odpowiednio planować zajęcia.
Mam konia, który jest super do wszelkiego rodzaju ćwiczeń, zeskoków, kłusa ćwiczebnego- a beznadziejny do nauki "rozmowy" i pierwszych jazd samodzielnych. A inny czuły i chętny do reagowania na subtelne pomoce początkujących, ale nie nadający się nawet do zrobienia tzw. "rybek" czy młynka. Dlatego inaczej wygląda jazda na jednym, a inaczej na drugim.
Zdarza się, że jedno dziecko na pierwszej jeździe nie puści się siodła , a drugie będzie już robić zaawansowane ćwiczenia i kłusa spróbuje. Miałam nawet przypadek gdy dzieciak widząc jak inny jeździec anglezuje wyraziło chęć próby i bez zbędnego tłumaczenia i przygotowania po prostu zaczął anglezować i jechać kłusem.
Generalnie fajnie zgłębić trochę literatury typowo pedagogicznej. Polecam książkę "Rewolucja w uczeniu" Gordon Dryden, Jeannette Vos. Typowo "szkolna", ale pozwala "rozszerzyć" sposób myślenia i postrzegania dzieci. Książka ma zbiór wspaniałych prawd. A ta jest jedną z moich ulubionych:
" Uczenie się jest najwspanialszą i dającą najwięcej radości grą na świecie.
Wszystkie dzieci rodzę się z takim przekonaniem i pielęgnują je , dopóki nie przekonamy ich, że nauka jest ciężką i nieprzyjemną pracą. Niektóre dzieci nigdy nie dają się o tym przekonać i przechodzą przez życie, wierząc, że nauka jest przyjemnością i jedyną grą, w którą warto się bawić.
Tacy ludzie mają swoje specjalne miano.
Nazywamy ich geniuszami." Glenn Doman