01-27-2012, 10:47 PM
Z użyciem pomocy na zakręcie nie sposób się nie zgodzić. Podam jak ja to tłumaczę i chętnie poznam sposoby innych.
Przede wszystkim skupiam się na wytłumaczeniu naturalnych dla konia odruchów. Dzięki poznaniu tychże, praca z koniem jest łatwiejsza. To odruch obronny (który powoduj,e że koń "kładzie się/naciska" na źródło aktywnego nacisku) oraz równoważny (wspólny dla wszystkich stworzeń).
Tłumaczę, że obciążenie jednej z kości kulszowych (popularnie - siedzeniowych) prowokuje konia do rozpoczęcia łuku. Nauka zaczyna się od wytłumaczenia jak działa się ciężarem ciała jako bazą. Więc na początku proszę ucznia o to, by "manewrował" ciężarem własnego ciała i próbował obciążyć wewnętrzną do wybranego łuku stronę miednicy (bez unoszenia się w siodle. w rozluźnieniu i w miarę prosto), aż koń "odpowie mu" skrętem. Na ogół pokazuję z ziemi (ponoć zabawnie wygląda
lub z konia, jak to wygląda "z tył" - ramiona równo tylko część krzyżowa kręgosłupa i miednica jest ruchoma. Wszystko na długiej wodzy (która w początkowej fazie nauki nie bierze "czynnego" udziału w skręcaniu).
Podczas tzw. "jazd na pasażera" zauważyłam, że podążając w tym ruchu (na łuku) za koniem, rozluźniony jeździec ustawia biodra i barki automatycznie tak jak układają się biodra i barki konia. W ten sposób bez zbędnego gadania, na łuku jedna łydka (zewnętrzna) bez żadnego sztucznego odciągania, zostaje lekko za popręgiem a wewnętrzna zbliża się do popręgu - to wszystko nastepuje samoistnie - wystarczy poddać się ruchom konia. W zasadzie nie "układam" ucznia na łuku - czekam, aż sam to znajdzie. W tym momencie następuje tłumaczenie dlaczego wewnętrzna łydka powinna być aktywna (skłania konia do wejścia wewnętrzną nogą bardziej pod kłodę) a zewnętrzna bierna (tylko "pilnuje" zadu przed "wypadnięciem" z luku). Stopniowanie użycia obu łydek tłumaczę podobnie jak Tomek (im mniej koń "układa się" w łuku tym mocniej korygują jego postawę łydki).
Na samym końcu nauki są wodze - tłumaczę, że służą one do "prowadzenia" konia - są wykończeniem pracy dosiadu i łydek a nie początkiem. Ręce, przez wodze korygują sylwetkę konia od czubka nosa do pasa barkowego. I tu podobnie jak przy łydkach następuje tłumaczenie, która wodza jest "aktywna" a która "bierna". Przy czym w przeciwieństwie do łydek aktywna jest zewnętrzna a bierna wewnętrzna. Jedną z ważniejszych rzeczy, na które kładę nacisk to brak wstecznego działania wodzy. U mnie jeźdźcy uczą się nabierania i wypuszczania wodzy "na sucho" - mamy koziołka z drewna i na zawieszonym tam ogłowiu nabiera się (podchodząc bliżej) i oddaje wodze, aż do uzyskania względnej sprawności. Czasem dzieciaki urządzają zawody na czas w nabieraniu wodzy. W każdym razie na łuku wodze są nabierane/oddawane, bez cofania/wysuwania w przód ręki.
Trochę to trwa. Czyli uczę trochę inaczej, ale nie aż tak bardzo (przepraszam rozczarowanych, że się przy tym nie pienię, ale zawsze mogę zacząć :wink: . Jestem ciekawa opinii innych uczących.
Przede wszystkim skupiam się na wytłumaczeniu naturalnych dla konia odruchów. Dzięki poznaniu tychże, praca z koniem jest łatwiejsza. To odruch obronny (który powoduj,e że koń "kładzie się/naciska" na źródło aktywnego nacisku) oraz równoważny (wspólny dla wszystkich stworzeń).
Tłumaczę, że obciążenie jednej z kości kulszowych (popularnie - siedzeniowych) prowokuje konia do rozpoczęcia łuku. Nauka zaczyna się od wytłumaczenia jak działa się ciężarem ciała jako bazą. Więc na początku proszę ucznia o to, by "manewrował" ciężarem własnego ciała i próbował obciążyć wewnętrzną do wybranego łuku stronę miednicy (bez unoszenia się w siodle. w rozluźnieniu i w miarę prosto), aż koń "odpowie mu" skrętem. Na ogół pokazuję z ziemi (ponoć zabawnie wygląda

Podczas tzw. "jazd na pasażera" zauważyłam, że podążając w tym ruchu (na łuku) za koniem, rozluźniony jeździec ustawia biodra i barki automatycznie tak jak układają się biodra i barki konia. W ten sposób bez zbędnego gadania, na łuku jedna łydka (zewnętrzna) bez żadnego sztucznego odciągania, zostaje lekko za popręgiem a wewnętrzna zbliża się do popręgu - to wszystko nastepuje samoistnie - wystarczy poddać się ruchom konia. W zasadzie nie "układam" ucznia na łuku - czekam, aż sam to znajdzie. W tym momencie następuje tłumaczenie dlaczego wewnętrzna łydka powinna być aktywna (skłania konia do wejścia wewnętrzną nogą bardziej pod kłodę) a zewnętrzna bierna (tylko "pilnuje" zadu przed "wypadnięciem" z luku). Stopniowanie użycia obu łydek tłumaczę podobnie jak Tomek (im mniej koń "układa się" w łuku tym mocniej korygują jego postawę łydki).
Na samym końcu nauki są wodze - tłumaczę, że służą one do "prowadzenia" konia - są wykończeniem pracy dosiadu i łydek a nie początkiem. Ręce, przez wodze korygują sylwetkę konia od czubka nosa do pasa barkowego. I tu podobnie jak przy łydkach następuje tłumaczenie, która wodza jest "aktywna" a która "bierna". Przy czym w przeciwieństwie do łydek aktywna jest zewnętrzna a bierna wewnętrzna. Jedną z ważniejszych rzeczy, na które kładę nacisk to brak wstecznego działania wodzy. U mnie jeźdźcy uczą się nabierania i wypuszczania wodzy "na sucho" - mamy koziołka z drewna i na zawieszonym tam ogłowiu nabiera się (podchodząc bliżej) i oddaje wodze, aż do uzyskania względnej sprawności. Czasem dzieciaki urządzają zawody na czas w nabieraniu wodzy. W każdym razie na łuku wodze są nabierane/oddawane, bez cofania/wysuwania w przód ręki.
Trochę to trwa. Czyli uczę trochę inaczej, ale nie aż tak bardzo (przepraszam rozczarowanych, że się przy tym nie pienię, ale zawsze mogę zacząć :wink: . Jestem ciekawa opinii innych uczących.