Panie Trenerze to wszystko prawda... wolniej cały czas staram się żeby młody zwalniał co łatwym nie jest... i szukam sposobu.. problemem jest też brak prostego kawałka ziemi bo działka którą mam do dyspozycji obok stajni jest nachylona pod kątem... co za tym idzie koń idąc w górę zwalnia, w dół przyśpiesza...on ogólnie właśnie przyspiesza...
ale znalazłam ostatnio stare nieużytkowane boisko ok km od stajni... i chyba tam będę chodzić.. spacerek -praca- spacerek...
co do cordeo- akurat to zastosowanie znalazło się jedynie przypadkowo bo- po super błotnistej panierce kantar na którym zwykle się lonżujemy nadawł się wyłącznie do prania- a mokrego zakładać nie będę - jakoś boję się obtarć.
wygina głowę na zewnątrz- też to zauważyłam ale dopiero po obejrzeniu filmu- koordynacja podczas kręcenia by nadzorować wszystko zawiodła, koń rozkojarzony- w tle jechał w pewnym momencie rowerzysta..
co do rozkojarzeń, również ciekawe jest że po zmianie stajni, znów muszę pracować nad swoją atrakcyjnością- nie wiem czym spowodowane jest to że w poprzednim miejscu inne konie chodziły za płotem i koń pracował ze mną nawet bez lonży i chodził ramię w ramię.. tu ciągnie do koni i mija trochę czasu zanim się skupi na mnie...
zastanawiający jest fakt... staram się pracować z ziemi sporo nad wspólnym kontaktem, odczulaniem na dotyk czy ludzki czy różnymi "strasznymi" przedmiotami... idzie coraz lepiej ale długo potrzeba aby napięcie znikało...chodzimy do lasu by dziwne gałęzie przestały być dziwne... a kałuże jakimiś potworami.... początki były straszne - straszne było uniesienie ręki, straszne otrzepanie ubrania.. a dźwięk suwaka, lub ocierania się kurtki(ortalion) powodował panikę i chęć ucieczki ...
i tu pracując z tym koniem złamałam swój stereotyp o tym że araby są dzielne, nieustraszone i wszędzie wejdą...
co do budowy- sądzę że miało tu duży wpływ postępowanie właścicieli w przeszłości- źrebię mało na zewnątrz, większość w boksie, karmione nie wiem czym.... jestem 4 właścicielem w ciągu 7 lat jego życia... poprzedni mój znajomy konia prawie 5 letniego kupił jako zdziczałego wypłosza nie umiejącego nic nie ufającego człowiekowi.. bojącego się wszystkiego..kopiącego samochody...
nie powiem wiele dobrego zrobił z nim przede mną ale... jedynego nie mogę przeżyć- pracy z koniem na gumach od początku...(tzn gumowym czambonie- na lonży)
i ciągle walczę ze skutkami tej praktyki... pierwszy- kontakt na wodzy=ciągłe chowanie za wędzidło, nienaturalnie wygięta szyja- plus patrząc z konia dziwnie czasem wygięta w S , koń się krzywi- nad tym pracujemy spokojnie
mało wsiadam, i mało intensywnie bo biorąc pod uwagę że koń się spina, spala psychicznie, traci mase - a powinien ją nadbudować...
przyjeżdżając do mnie był w słabej kondycji- można było policzyć wszystkie żebra, teraz już są mało widoczne- chyba że przy większym napięciu w ruchu- jeszcze je widać... zostało jeszcze nadrobić klatkę i zad..
co do tego czy się poprawić tego nie da- wyjdzie z czasem... widziałam kilka koni które z czasem nadrobiły braki...
kilka jednak nadrobić się nie da...
co do filmiku powyżej- ech dążę do takiego obrazu nieustannie...

ale jeszcze nie widziałam Pata nawet na pastwisku z głową tak opuszczoną w ruchu... nie wiem czy on wiecznie chodzi spięty...

czy on tak już ma.. czy to mankamenty budowy... nie wiem...
uczę się cierpliwości...spokoju... opanowania... jak mam nerwowy dzień to nawet nie staram się pracować... jedynie przyjeżdzam wyczyścić pogłaskać i iść na trawke
choć pogoda w ostatnich dniach nie pozwala na nic bo u nas podłoże takie że na prostej drodze orła idzie wywinąć- takie błoto...
liczę tylko że za jakiś czas.. parę miesięcy..lat?? powiem że udało się osiągnąć luz... ech...

oby..
"Każdy koń jest inny i patrzy na te same sprawy w różny sposób. Abyśmy mogli odnieść sukces z końmi, musimy spróbować spojrzeć na rzeczy z ich punktu widzenia, a potem odpowiednio starać się z nimi pracować"