O nas czyli poznajmy się lepiej
O nas czyli poznajmy się lepiej
witamy w Hipologii!
ta sympatyczna dziewczyna to musiała być Agnieszka Zabłocka, która była najwytrwalsza ze wszystkich na tym evencie!
A, to pozdrawiam Cię Agniesiu! Dziękuję Sympatyczny Kolego :wink:
bo my w ogóle jesteśmy okropnie sympatyczni - wystarczy zerknąć: http://www.facebook.com/ProHipicoBono
Małgosiu, jak cudownie, że z nami jesteś!
powaliła mnie Twoja historia!! Chcę więcej!! Coś czuje, że wiele fajnych rzeczy wydarzy się w hipo dzięki Tobie Pozdrawiam Cię serdecznie
Sympatyczna Agnieszka
Przebrnąłem przez powitalną historię i jestem pełen podziwu dla skromności Małgorzaty.
Witamy w naszych progach i pozostaje tylko jedno życzenie... oby jak najwięcej TAKICH OSÓB zechciało przystąpić do Stowarzyszenia!
Witajcie, pochodzę ze Śląska. Jestem podobnie jak Wy miłośniczką koni, niestety swojego nie posiadam choć bardzo bym chciała. Mam nadzieję, że to marzenie się kiedyś spełni. Gdy byłam w podstawówce pracowałam w stajni w zamian za jazdy, to był super czas bardzo miło go wspominam, później jakoś tak wyszło, że odeszłam. Wizyty w stajniach stały się rzadkością. Dopiero jakieś 2 lata temu powróciłam do zupełnie innej stajni, gdzie przypomniałam sobie jak powinno się jeździć, a nie się wozić na koniu. Moja przygoda z końmi znowu nie potrwała dłużej jak 3 miesiące. Nie pasowała mi atmosfera i stwierdziłam, że znajdę sobie jakiś inny ośrodek, gdzie będę mogła doskonalić swoje skromne umiejętności.
I tak do tej pory nie wsiadłam na konia bo ciągle coś. Jak nie brak czasu to brak transportu i tak kółko się zamyka. Obecnie z mężem prowadzimy smażalnię ryb na pięknym terenie, towarzyszą nam w życiu 2 niesamowite zwierzątka.
Zulus - owczarek niemiecki długowłosy i kotka madame Pompadoure - dachowiec z krwi i kości. :wink: Mam nadzieję, że kiedyś dołączy do nas nieco większe zwierzę.
Witamy serdecznie Trota,
jest taka piosenka Pink Floyd "The Gunner's dream" :...and hold on to the dream...
Słuchałam jej właśnie wczoraj wieczorem i dobrze mnie nastroiła od dzisiejszych rozmów (...).
Myślę, że trzymając się marzeń można je zrealizować i żadna kłoda pod nogi rzucona nie będzie przeszkodą nie do pokonania.
Powodzenia!
Witajcie Nazywam się Agata Kubik, pochodzę z Wrocławia, ale mieszkam na Kaszubach. Z zawodu i zamiłowania jestem nauczycielką. Na szóste urodziny zażyczyłam sobie konika, rodzice popukali się w czoło... i na spełnienie mojego największego życiowego marzenia czekałam 30 lat. Mam Bena od 4 lat :mrgreen: Przeszliśmy razem chyba wszystkie możliwe etapy relacji 'koń - człowiek', wylałam wiele łez, tysiąckrotnie zwątpiłam we własne umiejętności, a jednak mam świadomość, że mój koń nauczył mnie tego, co najpiękniejsze i najważniejsze
Czytam forum od kilku lat, i dlatego postanowiłam się ujawnić i podziękować za wiele cennych rad, których mi udzieliliście
Witaj No i super, że w końcu się ujawniłaś znam ten ból, moi rodzice w ogóle nie traktowali poważnie mojej pasji, mimo, że całe moje dziciństwo kręciło się wokół tematu KONIE tak więc ja spełniłam swoje marzenie dopiero w wieku lat 34
Witam
Pochodzę ze Szczecina, jeżdżę konno od 15 lat, konkretnie ujeżdżeniem zaczęłam zajmować się od jakichś 11.
Z moim pierwszym koniem "ujeżdżeniowym" wyrwanym spod ułana (a była to tak pojętna jak pozbawiona ruchu tarantowata kobyła) doszłam do Intera II i zaliczyłam kilka startów w zawodach rangi ogólnopolskiej, ku uciesze publiczności i zdziwieniu sędziów - no bo z tarantem na czworobok?!
Mój już własny koń który po niej nastał, kupiony jako 9 latek, to udany sezon na ogólnopolskich zawodach a następnie smutna diagnoza - trzeszczki. Takie są konsekwencje zakupów pod wpływem szalonej miłości ) Pomimo licznych wizyt w klinikach stopień zaawansowania choroby nie pozwolił z czystym sumieniem nadal trenować pod kątem zawodów, natomiast po kolejnych 3 latach coraz lżejszej pracy głównie w lesie podjęłam decyzję o emeryturze dla mojego konia. Poruszał się bez bólu i chciałam, żeby tak już zostało )
Równocześnie z decyzją o emeryturze podjęłam decyzję o poszukiwaniu młodego konia z którym mogłabym wrócić na czworoboki, ponieważ każdy z poprzednich trafiał w moje ręce już jako koń dojrzały z wszystkimi tego konsekwencjami. 2 lata temu znalazłam 2 latka po ogierze Christ, w marcu zeszłego roku przywiozłam go z łąk do stajni jako niespełna 3 latka. Miał być moim wymarzonym ogierem, niestety po przywiezieniu go do nowej stajni skrzydełka anioła opadły, a wyrosły diabelskie różki Ponieważ Młody był ogierem bardzo dominującym, a zaczął się dodatkowo robić agresywny w stosunku do ludzi, podjęłam więc decyzję o "pewnym małym zabiegu" Ta bardziej butna część przeminęła wraz z nim, natomiast charakterek pozostał W związku z tym, że jest to duży, silny koń, który o ile nie widzi sensu robienia czegoś to konsekwentnie odmawia ) musiałam poszukać innej metody dotarcia do niego, niż szkoła ""popularna". Czas oderwania się od sportu rozumianego jako starty w zawodach przewartościował kompletnie moje jeździectwo i otworzył na metody naturalne, które zaczęły przynosić efekty.
Co jeszcze - jestem zupełnie nietypowym pingwinem, moje konie chodzą na paddok, pracują dużo w lesie, dużo na drążkach. W stajni zawsze towarzyszy mi moja border collaczka Freya. Decyzję o przystąpieniu do forum podjęłam w trakcie ostatniego szkolenia z Gerdem w Poznaniu.
to teraz kilka fotek:
Tersk zwany Tereską
Casino Royale zwany Młodym jako soczysty trzylatek i obecnie wracający pod siodło po półrocznej przerwie po zajazdce:
i Freya - pies tysiąca imion, nawet nie będę wymieniać
Miło mi Was wszystkich poznać
Witaj na naszym forum Jestem przekonany, że będzie Ci tu dobrze
Pozdrawiam i życzę miłego czytania i pisania
W.M.
Witaj Aniu! Cudne konie i niesamowity pies!! Fajnie, że jesteś z nami, dobrze mieć tu sportowców!
Witaj, Aniu
I mam pytanie: jak się szkoli te psy do pilnowania i pracy z owcami?
przedstawiałam się już w jednym miejscu ale chyba to jest bardziej odpowiednie
nie mam takich pięknych historii jak moi poprzednicy, choć moja przygoda z końmi jest dłuuuga
zacznę od tego że nazywam się Ania, pochodzę ze śląska i mam 25lat.
jeżdżę od 12 roku życia
zaczynałam w prywatnej stajni u pana z osiedla który miał konia i dawał się "Wozić" bo nauką jazdy to nie było- uczyłam się sama z książki, jak nauczyć się dosiadu i pomocy z podręcznika - zapewniam że przeżycia bezcenne..
po kilku miesiącach takiej jazdy wziął mnie i moją koleżankę pod opiekę pewien pan, który trzymał tam konika na hotelu... i tu zaczyna się moje long story.
pod skrzydłami Krzyska miałam wzloty i upadki.. przez okres dziecinnego buntu i uporu... okresu "ganaszowania koni bo ładnie wyglądają" po przygodę z rycerstwem i pokazami konnymi oraz sportem - ujeżdżeniem i skokami.
teraz po tylu latach jestem Mu wdzięczna za wszystko... za ponad 6 lat nauki bez ponoszenia żadnych kosztów...
miałam możliwość uczyć siebie, uczyć konie... dzięki tej przygodzie, mimo że sprzedał jednego konia na którym stawiałam pierwsze kroki, Tantal wrócił do nas na emeryturke- i za niego tez nie musieliśmy płacić- niestety kilka lat temu odszedł już..
Niestety nie zawsze było kolorowo, kiedy Mojego ulubionego konia(którego kupił jako świeżo zajeżdżonego) sprzedał bratu, a pracowałam z tym koniem długo, zgraliśmy się skakaliśmy coś więcej niż L, nawet wygraliśmy jedne zawody ujeżdżeniowe.. kiedy chciałam wejść w jakiś układ- dzierżawa, późniejsze kupno... zostałam postawiona przed faktem że koń jest sprzedany... boli serduszko jeśli ktoś zabiera przyjaciela... ale co można poradzić jeśli to nie moje...
mając żal ogromny.. trochę moja przygoda przystopowała.. frajdy już nie było... potem Krzysiek przeprowadził się zabrał konia i... trzeba było sobie jakoś radzić
miałam kilkumiesięczny epizod w stajni folblutów po torach... pracowaliśmy nad korekcją psychiki.. odbudową zaufania koni i.. zajeżdżaniem ogierów- 4 letnich które nigdy nic nie robiły... było miło czasem niebezpiecznie ale nowe doświadczenia są.. jednak z małych spięć z właścicielem wyszło że zrezygnowałam z żalem..
po maturze zawziełam się i wyjechałam dorobić w sportowych osrodkach.. w jednym wytrzymałam 1,5 miesiaca po patrzeniu na przekręty, sposób traktowania koni i po paskudnym wyrolowaniu mnie i wrobieniu w coś czego nie zrobiłam przeniosłam się do innego gdzie już było lepiej ale to wciąż daleko od domu...
wylądowałam w końcu w łodzi na 3 lata, chciałam się ustatkować prawie założyłam rodzine(chwała że wtedy nie wyszło )dzierżawiłam chwile pewną kobyłke, którą właścicielka olewała od roku- i biedna dziczała w boksie...ale niestety nie mogłyśmy się dogadać(z właścicielką) ...odpuściłam konie i jak mówią moi znajomi zeszłam na psy... kupiłam jednego... wciągnął mnie sport... potem kolejnego...
po zamknięciu rozdziału mojego życia wróciłam w strony rodzinne, teraz mam rodzine, męża 2 letnią prawie córeczkę.. 3 psy- i hodowle- napomknę że to border collie, i od miesiąca dzięki wspomnianemu już wyżej Krzyskowi stałam się posiadaczką 7 letniego wałaszka araba- Pat'a, śmieję się że mam konia w leasingu- bo teraz czeka mnie ratalne spłacanie na razie się docieramy, i zarejestrowałam się tutaj bo po kilku latach przerwy wyszłam z obiegu, mimo że od roku opiekuje się stajnią koleżanki - i jej 6 konikami rekreacyjnymi- z którymi staram się od czasu do czasu popracować żeby prócz kopiących i szarpiących kursantów było czasem i przyjemnie...
a teraz krótkie przedstawienie inwentarza:
Pat-żartobliwie zwany patykiem- przez brak brzuszka i umięśnienia
niestety nie mam zdjęć lepszej jakości bo pogoda nie pozwala...
moje bordery:
Storm
Gia
Sissi
jeszcze do ostatniego postu odnośnie szkolenia borderów do owiec:
zależy od szkoły i od psa, jeden łapie szybciej jeden wolniej, jeden ma instynkt inny nie.. to tak samo jak z aqh i cow sensce mi się wydaje..
uczy się psa albo na komendy albo na gwizdek... ciężko to opisać jeśli się w tym nie siedzi w każdym razie daje się dużą swobodę psu aby sam decydował jak ma reagować- aby pokazał instynkt... na początku "puszcza" się psa do owiec aby zobaczyć co zaprezentuje, na pewno nie można pozwolić na szczekanie i gryzienie(u bc) niektóre rasy mogą szczekać
potem szlifuje się technike- na początku na balansie pies ma być na godz12. od przewodnika tzn człowiek owce pies, pies uczy się że jeśli owce idą pies przyjmuje pozycje leżącą jeśli stoją to on się rusza aby je popchnąć do przodu...itd, uczy się obiegać stado od lewej, od prawej, prowadzic stado tam gdzie przewodnik chce...itd itp...- temat rzeka
my też pasiemy i ewentualnie moje psy biegają ze mną w konne tereny- jeden ma problem bo mu sie wydaje że koń to taka większa owca i trzeba paść, puki mu się tego przełącznika nie wyłączy w głowie bywa niebezpiecznie.. bo się konie irytują że małe g.. im się szwęda za zadem
dotrwaliście do końca??? wow ciesze się i witam wszystkich serdecznie
Barbara Rzepiszczak I mam pytanie: jak się szkoli te psy do pilnowania i pracy z owcami?
Barbara Rzepiszczak I mam pytanie: jak się szkoli te psy do pilnowania i pracy z owcami?